Chyba każdy kto po raz pierwszy spojrzy na pudełko z grą, niemal z miejsca zainteresuje się screenami ukazującymi trójwymiarowy silnik symulacji wyścigu. I chociaż doskonale wiem, że wizualizacja zawodów w 3D rzadko kiedy wychodzi komputerowym menedżerom na dobre, przyznam się bez bicia – patrząc na owe obrazki, napaliłem się na to menago niczym wyposzczony meksykański macho na egzotyczne tancerki go-go. I wiecie co? Wytrzeźwiałem z tej miłości zdecydowanie szybciej niż ten gość ze śmiesznym sombrero na głowie. Tak na dobrą sprawę nie mam bowiem pojęcia po co projektować coś, co określa się mianem trójwymiarowego silnika, który nie potrafi wyświetlić więcej niż jednego samochodu naraz. O, pardon. Raz widziałem dwa. Wyobrażałem sobie, że będzie to wyglądało co najmniej tak jak w recenzowanym przeze mnie Menedżerze Kolarskim 2007, gdzie tryb graficzny daje pełną kontrolę nad poczynaniami zespołu. Cóż, panowie programiści widocznie pomylili tor wyścigowy z główną ulicą Wąchocka i zamontowali kamerki w złym miejscu. Szkoda, że nie podpięli ich do kapelusza rzeczonego Meksykanina, bo tańczące na stole chicos z pewnością byłyby największą atrakcją tej cholernie nudnej gry. A miało być tak pięknie ... Emocjonujące pojedynki, zamieszanie na początkowych metrach wyścigu, błędy mechaników podczas decydujących o zwycięstwie wizyt w picie. Do dzisiaj nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego podczas startu, kiedy to na niewielkim odcinku prostej stoi dwadzieścia bolidów, w trybie 3D – mimo całkiem szerokiego kadru kamery – widać tylko jedną maszynę. Oczywiście, oprócz tego mamy również tradycyjny tryb dwuwymiarowy. Nie mam zamiaru rozwodzić się nad tym, jak to małe kolorowe kwadraciki z gracją i niewiarygodnym wręcz realizmem poruszają się po wirtualnej trasie. Nie mam zamiaru pisać także o niespotykanych wręcz animacjach, dzięki którym te niewielkie punkciki zdają się wyglądać niemal jak prawdziwa, ukazana z lotu ptaka wyścigowa relacja. Nie mam, bo po prostu tak nie jest. Chcecie zobaczyć prawdziwy dwuwymiarowy majstersztyk? Odpalcie Football Managera. Na tym polu Racing Team Manager nie zachwyca. Co prawda, widok z góry jest o niebo praktyczniejszy od kompletnie spapranego 3D, aczkolwiek gdyby twórcy zainwestowali więcej czasu w tradycyjny i – nawiasem mówiąc, w zdecydowanej większości komputerowych menago najskuteczniejszy – tryb 2D, naprawdę można byłoby kilka dobrych słów o produkcji studia Comport Interactive napisać. A tak, niestety, ponad przeciętność raczej się nie wzniesiemy.
Mimo wszystko, tytuł zawiera całkiem sporą liczbę ciekawych rozwiązań i jestem pewien, że sukcesywnie poprawiany, prędzej czy później byłby w stanie nawiązać rywalizację z najlepszymi managerowej branży. Nie wydaje mi się jednak, by panowie twórcy jakoś szczególnie mocno palili się do pracy nad kontynuacją programu, co przy obecnym braku jakiegokolwiek sensownego konkurenta wydaje się być posunięciem nieco dziwnym. Czyżby producent zniechęcił się słabymi opiniami recenzentów? Fakt, Ci wytknęli grze całkiem pokaźną liczbę błędów, acz część pomysłów prezentuje się całkiem nieźle. Na ten przykład, dostajemy możliwość produkowania własnych części, prowadzenia badań nad elementami mechanicznymi oraz aerodynamicznymi bolidu, szpiegowania rozwiązań konkurencyjnych teamów, tudzież budowania różnego rodzaju budynków (np. siłowni, bądź zakładu produkcyjnego), usprawniających zarządzanie zespołem wyścigowym. Mimo wszystko, w tak ogromnym stopniu przeważają idee czasami już nie tyle zupełnie niezrozumiałe, co absurdalne, że menedżer od CI zdecydowanie nie jest tytułem, który mógłbym polecić komukolwiek. A już tym bardziej zapalonym fanom motoryzacji.
Niewątpliwie, twórcy zapłacili frycowe i chociaż na praktycznie każdym możliwym froncie Racing Team Manager zebrał niewiarygodne wręcz baty, to tak naprawdę uświadomić wypadałoby sobie, że recenzowany produkt jest jedynym dostępnym obecnie na naszym rynku menedżerem F1. Gier z formułami w tle mamy bardzo mało, toteż miłośnicy tych czterokołowych potworów nie mają praktycznie żadnego pola manewru. I co ja teraz biedny mam tym 38 milionom znawców wyścigowych realiów napisać? Cóż, szkoda, że Robert nie jeździ w WRC. Oj, byłoby w co wtedy pograć, byłoby …
Przeciętna |
Grafika: Jak to w menedżerach, przeważają napisy i tabelki. Trójwymiarowy widok wyścigu kompletnie zawodzi, a i menusy sprawiają wrażenie wykonanych bez jakiejś ogromnej dbałości o szczegóły. |
Przeciętny |
Dźwięk: Wiecie co? Grałem w Racing Team Manager – zważywszy na marny poziom programu – o wiele za długo, ale co tam grali? Hmmmm, poza lekkimi, relaksującymi rytmami zapodawanymi w tle menusów, wiele nie pamiętam. To dobrze. Muzyka przynajmniej nie była na tyle irytująca, żebym zaczął korzystać z usług Winampa. |
Przeciętna |
Grywalność: Słabiutko. Tutaj gra leży i kwiczy. Kompletny brak managerowego syndromu „jeszcze jednej partyjki” to dla gry tego typu chyba najgorszy możliwy wyrok. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Nawet z najświeższym patchem tytuł nie potrafił zatrzymać mnie przy monitorze dłużej, niż 2 godziny (na jedną sesję). Gra nudzi niemal tak mocno jak Lato z Radiem. Szkoda niewykorzystanego potencjału. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Nawet z najświeższym patchem tytuł nie potrafił zatrzymać mnie przy monitorze dłużej, niż 2 godziny (na jedną sesję). Gra nudzi niemal tak mocno jak Lato z Radiem. Szkoda niewykorzystanego potencjału. |
Słowo na koniec: Nawet z najświeższym patchem tytuł nie potrafił zatrzymać mnie przy monitorze dłużej, niż 2 godziny (na jedną sesję). Gra nudzi niemal tak mocno jak Lato z Radiem. Szkoda niewykorzystanego potencjału. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler