Assassin's Creed: Brotherhood (PC)

ObserwujMam (410)Gram (118)Ukończone (334)Kupię (107)

Assassin's Creed: Brotherhood (PC) - recenzja gry


@ 19.03.2011, 20:04


Wspomniane zostało już wcześniej, że Brotherhood na PC to konwersja z konsol, co samo w sobie sprawić może, że posiadacze komputerów osobistych pokręcą nosem i do produktu podejdą z dużym dystansem. Dlatego też wypada poświęcić parę zdań ogólnej jakości tego portu, biorąc na ruszt podobieństwa i różnice względem poszczególnych wersji. Jeśli mieliście już okazję do tego, aby zagrać w jakiegokolwiek Assassin’s Creeda to doskonale wiecie, że deweloperzy dokładają zazwyczaj wszelkich starań, aby pomiędzy odsłonami na wskazane platformy zbyt wielkich różnic nie uświadczyć. Tak samo jest i w tym przypadku – śmiało można powiedzieć, że Ezio w swej najświeższej kreacji na PC prezentuje się tak samo świetnie, jak czynił to wcześniej na konsolach. Przede wszystkim, co ucieszyło mnie niezmiernie, gra jest doskonale zoptymalizowana, co dla posiadacza takiego domowego złomu jak mój wcale nie jest bez znaczenia – niedowiarków zapraszam na mój profil na MG, tam jest podana ta „magiczna” konfiguracja sprzętowa z czasów, kiedy cukier był po 1,50 zł. Pomimo tego, program nie dość, że wczytywany jest z prędkością porównywalną do czasu skoku narciarskiego Roberta Matei, to jeszcze funkcjonuje na najwyższych detalach tak płynnie, jak Adam Małysz przyjmuje pozycję na dojeździe. Innymi słowy – jest dobrze. Raduje to zwłaszcza dlatego, że produkt cieszy oczy bardzo przyjemną oprawą wizualną, co z pewnością nie jest bez znaczenia dla użytkowników. Co zaś tyczy się sterowania, to, jak zawsze, jest ono niezwykle intuicyjne i chyba nawet jeszcze lepsze od tego, które serwowano nam w poprzednich częściach. Właściwie każdy nowy ruch, sekwencję, cios czy cokolwiek innego opanowujemy w mgnieniu oka. Główną tego zasługą są pokaźnych rozmiarów ikonki pojawiające się na ekranie w chwili, kiedy program sugeruje nam, że najlepiej byłoby właśnie coś wcisnąć. Nie jest to element szczególnie wymagający, ale w mojej skromnej opinii żaden Assassin’s Creed nigdy taki nie był. Tutaj także dobra zabawa przedkładana jest nad hardkorowe wyzwania. Niemniej, żeby nie było, że same tu pozytywy, ponarzekać też trzeba. A jest na co, chociażby na nadal niepoprawione blokowanie widoku na danym celu – ten element pracy kamery przy większym natężeniu postaci na ekranie po prostu zaczyna szaleć, nieraz doprowadzając do tego, że uderzymy inaczej niż zamierzaliśmy, zupełnie zresztą przez przypadek. Irytuje też nieco brak możliwości rozejrzenia się podczas jazdy konnej za pomocą myszki, bowiem gdy tylko przesuniemy gryzonia w którąś ze stron, zwierzę od razu zacznie skręcać. Jest to o tyle głupawe rozwiązanie, że rumak i tak dokona zwrotu w momencie, kiedy użyjemy do tego klawisza ruchu. Po co więc robi to też wtedy, gdy obracamy myszą?

Kiedy wreszcie wkroczymy do wspomnianego wcześniej Rzymu, zabawa zaczyna się na całego. Oto w mgnieniu oka odkrywamy, że Wieczne Miasto pod rządami duetu Aleksander VI, alias Rodrigo Borgia, oraz Cezar Borgia wcale nie ma się dobrze. Podzielona na dystrykty metropolia niemal cała znajduje się pod wpływem nikczemnego rodu i, co tu ukrywać, powoli niszczeje, tracąc swą dawną świetność. Tu i ówdzie widzimy pozamykane warsztaty kowalskie czy krawieckie, zabite na cztery spusty banki i stajnie, gdzie próżno wypatrywać pasących się koni. Jakby tego było mało, ciężko cokolwiek z tym zrobić, bowiem rządzący kontrolują i świadomie utrzymują ten stan robiąc wszystko, aby sterroryzowani mieszkańcy w żaden sposób go nie odmienili. Gdzie zatem biedny obywatel nie może, tam bohatera pośle. Aby móc zacząć odbudowywać poszczególne dzielnice miasta, zobligowani jesteśmy do zrobienia dwóch bardzo prostych dla Asasyna, w teorii rzecz jasna, rzeczy. Po pierwsze należy zabić rezydującego w danym dystrykcie kapitana straży, kręcącego się zazwyczaj gdzieś nieopodal górującej nad innymi budowlami wieży strażniczej. Gdy już tego dokonamy, pozostaje jedynie dopełnić formalności, to jest odbyć wspinaczkę na złowrogą budowlę celem jej wysadzenia, co w efekcie stanowi wyraźny sygnał, że właśnie zaszła zmiana na stanowisku szeryfa, to znaczy dzielnicowego. Proste? Nie do końca. O ile w początkowo odbijanych obszarach posłanie w zaświaty dowódcy nie należy do najtrudniejszych zadań, o tyle później trafiamy na tych z rodzaju „cholernie bojaźliwych”, którzy gdy tylko zorientują się, że nie przyszliśmy do nich na herbatkę i placek, wezmą nogi za pas. I jeśli szybko za takim delikwentem nie popędzimy, to zwyczajnie nam on umknie, przez co zmuszeni będziemy do oczekiwania na kolejną zmianę straży, kiedy to taki tchórz łaskawie wysunie nos ze swej nory. Czasami bywało to faktycznie irytujące, ale hej – nie zawsze i ze wszystkim musi być tu łatwo! Ponadto, każdy zabity lider równa się z czasem kolejnemu Asasynowi w szeregach tytułowego Bractwa, wspierającego Ezio w ramach jego Gildii Asasynów. Łącznie może ich być zatem 12, dokładnie tylu, ile stref w metropolii.

Assassin's Creed: Brotherhood (PC)

No ale dobrze, udało nam się już uwolnić jakiś obszar spod władzy nikczemników, cóż teraz zatem? W tym momencie na pierwszy plan wejdzie aspekt ekonomiczny rozgrywki, to jest odrestaurowanie miasta i czerpanie z tego wymiernych korzyści. Za każdy odnowiony i ponownie obsadzony warsztat, sklep czy kram zyskujemy dochód, spływający co 20 minut gry na nasze ogólne konto. Pamiętać przy tym należy, iż pojemność takiego banku nie jest nieograniczona, bowiem twórcy uzależnili ją od tego, ile na daną chwilę aktywnych jest w mieście placówek skarbowych. W naszym interesie leży więc, aby jak najszybciej uruchomić jak najwięcej z nich. Zawsze możemy również podjąć ryzyko i zainwestować w dany interes – jeśli będzie nam sprzyjać szczęście, to w mgnieniu oka zarobimy więcej pieniędzy na kolejne inwestycje. W innym razie, cóż – stracimy. Nie ma co się tym jednak zbytnio przejmować, gdyż fundusze w Brotherhood wpływają na nasze konto bardzo łatwo i właściwie kiedy już rozkręcimy kilka miejsc dochodów, nie napotkamy sytuacji, w jakiej nasza sakiewka świeciłaby pustkami. Niemniej, warto mieć przy sobie zawsze więcej waluty, ponieważ przedmiotów, na które możemy ją przeznaczyć, jest tu więcej niż dużo. A to obszerne uzbrojenie (na czele z novum dla serii, czyli kuszą), a to poszczególne elementy zbroi, a to części szat w różnych kolorach, a to z kolei opłacanie medyków i nabywanych u nich, przydatnych lekarstw. Ponadto, często natrafimy na budynki, które za pieniądze możemy ofiarować jednej ze wspierającej sprawę Ezio frakcji, zwiększając tym samym jej wpływy. Nie brakuje również czekających na renowację zabytków o wartości historycznej – koszty odświeżenia tych są już jednak naprawdę spore, dlatego nie ma co myśleć o doprowadzaniu ich do świetności na początku przygody.

Na plus zaliczyć trzeba oczywiście główne tło fabularne tytułu, wciągające od samego początku i stojące na solidnym poziomie. Niestety, wątek przewodni nie należy do najdłuższych, bowiem by zobaczyć zakończenie wystarczy około 10 godzin rozgrywki i to jedynie z tego względu, że czasem, aby dotrzeć do następnego zlecenia, trzeba przebyć sporą odległość przez naprawdę ogromny Rzym – na szczęście Ezio jest zmotoryzowany, jeśli tak można nazwać posiadacza pojawiającego się na każde wezwanie konia (nie można, ale jakby znano wtedy ten termin, to tak właśnie by go określono!). Na szczęście mnogość różnego rodzaju zadań pobocznych jest w stanie wydłużyć zabawę mniej więcej dwukrotnie i, co ciekawe, misje te – przynajmniej według mnie – nie są tak bardzo nużące jak we wcześniejszych odsłonach, choć z czasem i tak muszą zmęczyć, bowiem ich legendarna już powtarzalność ma miejsce także i tutaj. Zalecamy zatem zażywanie tego rodzaju questów w mniejszych ilościach, z pewnością przyczyni się to do dłuższej żywotności produkcji na waszych twardych dyskach. Bardzo miłe rozwiązanie stanowi nieco odświeżone podejście do postaci Desmonda Milesa, odgrywającego coraz istotniejszą rolę w tej epickiej opowieści. Najbardziej cieszy fakt, że zrezygnowano z obowiązkowych wstawek z teraźniejszości, gdzie Desmond i jego sojusznicy musieli borykać się z bieżącymi problemami. Teraz sami decydujemy, w jakim momencie opuścimy Animusa i wrócimy do świata, nazwijmy go tak na użytek tego tekstu, „realnego”, aby przedyskutować ostatnie wydarzenia z przyjaciółmi. Można nawet wziąć udział w niezobowiązującej zbytnio, aczkolwiek ciekawej misji, gdzie kierując panem Milesem musimy dotrzeć do wskazanego przez grę miejsca.


Screeny z Assassin's Creed: Brotherhood (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosgregory16mix   @   22:42, 11.05.2011
No ale czy nie tak powinno być Pytanie Bo inaczej mało realne było by to przeszukiwanie przeszłości Uśmiech jak dla mnie nie można było tego lepiej rozwiązać Dumny A ta ocena efektu deja vu, to chyba indywidualna sprawa Uśmiech
0 kudosLehita   @   16:06, 12.05.2011
Pewnie gdy by gry ukazywały się w odstępach dwu letnich , to by tego zmęczenia człowiek nie odczuwał , tylko by wracał jak do dobrej znajomej Pokręcony i cieszy się nią Uśmiech
0 kudosluk1995   @   12:26, 18.08.2011
Fajnie byłoby jakby dali Desmonta w jako Assassyna w czasach współczesnych Dumny
0 kudosgregory16mix   @   22:44, 18.08.2011
No, ale w takim wypadku będzie to koniec ukrytego ostrza na rzecz klamki Uśmiech więc nie wiem czy było by to dobre rozwiązanie...
0 kudosRavnarr   @   02:47, 19.08.2011
Choć, szczerze mówiąc, prawdopodobne - było by to niezłe zwieńczenie tej historii.
0 kudosSzajch   @   02:49, 19.08.2011
Ta, myśląc o tym nawet mam propozycję nazwy.
Hitman 6 - a Tale of Assassin's Creed.
0 kudosLehita   @   15:30, 19.08.2011
Na całe szczęście na to się nie zanosi , patrząc na to co już pokazali na targach Uśmiech Oczywiście zakończenia nie znam , ale na pewno będzie jakieś sensowne jak i cała gra i wszystkie jej odsłony Uśmiech
0 kudosluk1995   @   16:09, 19.08.2011
Wiadomo coś na temat wymagan Revelations i czy będzie jakaś część po niej??
0 kudosLehita   @   16:12, 19.08.2011
Wymagań jeszcze nie znam , ale to ma być ostatnia odsłona tej serii , choć twórcy za powiedzieli kontynuację , ale innym bohaterem . Pomysł gry jest na tyle rozległy że można go wykorzystać na wiele jeszcze sposobów i to chyba chcą uczynić Uśmiech
0 kudosluk1995   @   16:18, 19.08.2011
Aha. Fajnie dzięki za ekspresową odpowiedź Uśmiech
0 kudosgregory16mix   @   00:01, 20.08.2011
Cytat: luk1995
Wiadomo coś na temat wymagan Revelations i czy będzie jakaś część po niej??
Z tego co wiem, to będą porównywalne z znanymi nam z poprzedniczki Uśmiech
0 kudossilverkin   @   14:02, 20.08.2011
O ile nie identyczne. Nic nie grzebią w silniku gry, wprowadzają pewne poprawki, które na wydajność na pewno nie wpływają.
0 kudosluk1995   @   09:09, 24.08.2011
ahh to dobrze to moze nawet sobie zagram Dumny
0 kudosbrother505   @   13:29, 03.07.2013
ac:brotherhood to az 10godz grania a nawet ponad trzydziesci z dodatkowymi misjami to jedna z lepszych odslon. ezio nie ma sb rownych polecam brother.
0 kudosguy_fawkes   @   13:39, 03.07.2013
Mnie zajął ponad 40, a i tak nie zrobiłem wszystkich zadań poszczególnych gildii.
BTW: Dlaczego wstawiłeś okładkę dwójki?
Dodaj Odpowiedź