No fajnie by było.
Ja ostatnio dostałem pierdolca na punkcie grzebania w starociach.
Aktualnie rok 1957 przerabiam i szału nie ma poza "Porgy and Bess" Elli i Louisa.
Osobiście wolę to w wydaniu Eurythmics jako klasyk lub Mansona gdy mam ochotę na odmianę. Tej wersji jakoś tak brakuje życia, a klip ciekawy pod warunkiem, że zna się film.
Film obejrzany kilka razy, jest nieziemski łącznie z muzyką. Dla mnie ta wersja nie jest gorsza, tylko bardziej psychodeliczna poprzez kadry z filmu ;)
A wykon Mansona czy Eurythmics, również boski.
AiszA jakby nie patrzeć jest to utwór ponadczasowy Kotecek coś czuję, że się dogadamy Co prawda bardziej przemawiają do mnie zimne klimaty Nordland, ale Twoja Japonia też całkiem przyjemna