Offline
Przeszedłem grę, zajęło mi to plus, minus 60 godzin i muszę powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowany. Przede wszystkim gra nie jest tym czym być powinna w tym sensie, że jest mocno niedopracowana, praca kamery to koszmar, a projekt lokacji i skrótów woła o pomstę do nieba. Kiedy myślisz, że odblokowałeś skrót okazuje się, że wiedzie on do lokacji, którą zwiedziłeś godzinę lub więcej temu. Dodatkowo gra na PS5 ma straszne problemy z doczytywaniem tekstur w każdym momencie czy to w menu gry, w trakcie samej gry czy cut-scenkach, dodatkowo dawno nie widziałem by jakaś gra w sposób poklatkowy wyświetlała obraz kiedy stoimy dosłownie obok np mgły czy przeciwnika. Nie wiem jak na innych platformach, ale na PS5 osiągnięcia są zepsute w tym sensie, że cały czas pokazują 0% zebranych broni czy czarów.
Co do rozgrywki jest mocno niezbalansowana, bossowie to przykre nieporozumienie i nie stanowią w ogóle wyzwania 90% bossów padła przy pierwszym podejściu inni przy drugim, jeden boss padł przy trzecim, ale ten naprawdę dawał radę jako jedyny, a nawet nie był on pod koniec gry. Dużo bossów to też ludzcy przeciwnicy więc tym łatwiej z nimi wygrać. W grze jest też masa lokacji gdzie wrzuceni zostali bossowie jako normalni przeciwnicy i są oni po prostu męczący, to nie poziom Dark Souls gdzie tacy przeciwnicy byli wrzucani z pomysłem. Questy również są kiepsko pomyślane, bo kilka wymaga wezwania do pomocy konkretnych postaci niezależnych problem w tym, że aby w ogóle móc wezwać taką postać trzeba raz zginąć w walce z bossem, tak w Lords of The Fallen w przeciwieństwie do innych gier tego gatunku nie można wezwać pomocnika przed pierwszą walką z danym bossem.
Warto też wspomnieć o tłumaczenie, o którym wspominał chyba każdy recenzent gry, nazywać punkt doświadczenia - żywotność, gdzie patrząc na lore świata gry bardziej pasuje wspomnienie/a lub esencja jest dziwne.
Co do rozgrywki jest mocno niezbalansowana, bossowie to przykre nieporozumienie i nie stanowią w ogóle wyzwania 90% bossów padła przy pierwszym podejściu inni przy drugim, jeden boss padł przy trzecim, ale ten naprawdę dawał radę jako jedyny, a nawet nie był on pod koniec gry. Dużo bossów to też ludzcy przeciwnicy więc tym łatwiej z nimi wygrać. W grze jest też masa lokacji gdzie wrzuceni zostali bossowie jako normalni przeciwnicy i są oni po prostu męczący, to nie poziom Dark Souls gdzie tacy przeciwnicy byli wrzucani z pomysłem. Questy również są kiepsko pomyślane, bo kilka wymaga wezwania do pomocy konkretnych postaci niezależnych problem w tym, że aby w ogóle móc wezwać taką postać trzeba raz zginąć w walce z bossem, tak w Lords of The Fallen w przeciwieństwie do innych gier tego gatunku nie można wezwać pomocnika przed pierwszą walką z danym bossem.
Warto też wspomnieć o tłumaczenie, o którym wspominał chyba każdy recenzent gry, nazywać punkt doświadczenia - żywotność, gdzie patrząc na lore świata gry bardziej pasuje wspomnienie/a lub esencja jest dziwne.