DOOM Eternal: The Ancient Gods - Part Two (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

DOOM Eternal: The Ancient Gods - Part Two (PC) - komentarze

Offline
IgI123 //grupa Growi Bohaterowie » [ Tommy Vercetti (exp. 18823 / 24300) lvl 15 ]2 kudos
Drugie DLC to generalnie, niestety, rozczarowanie. To nadal DOOM Eternal, czyli świetna gra, ale coś nie zatrybiło.
Zacznę od rzeczy które mi się spodobały. Przede wszystkim lepszy, opcjonalny interfejs, gdzie część ważnych informacji znajduje się na środku, obok celownika, co podczas większych dymów pomaga. Podoba mi się młot, chociaż jest nieco OP, ale o tym potem. Pies Marudera jest teraz znacznie głośniejszy przy spawnie, więc łatwiej go wyczaić. Lore gry zostało bardzo dobrze uzupełnione, jest też fajny twist fabularny na końcu. No i finałowa bitwa jest mega, chociaż stanowi tylko scenerię.
Niewiele tego, co? Przejdźmy do wad zatem. Od początku, tak jak w podstawkę i pierwsze DLC, grałem na najwyższym poziomie trudności i zginąłem kilka razy, czasem zakląłem pod nosem, ale brakowało solidnego, naprawdę podnoszącego tętno wyzwania. Przypominam sobie dosłownie tylko dwie walki do których musiałem podejść kilka razy. Poszczególnym arenom brakuje pomysłu, gdzie w pierwszym DLC było wiele zapadających w pamięć, wymagających starć (zbuffowany Maruder, ciasny most z trzema minibossami, pokój z pylonami elektrycznymi to pierwsze z wielu co mi przychodzi do głowy). Nie jestem masochistą i uważam że w niektórych momentach poprzedni dodatek był faktycznie aż nie fair, ale poprzeczka została opuszczona aż za nisko. Dodam przy okazji że amunicji do broni ostatecznej, BFG, jest na pęczki, chociaż nie czułem ani razu potrzeby by z niej skorzystać.
Wspomniałem o młocie. Jest fajny, ale przekoksany. Po pierwsze stunuje wrogów na wieki, a jego użycie sprawia że wrogowie wyrzucają tony amunicji, zdrowia i pancerza. Żonglerka zasobami to w Eternalu podstawa zabawy, a młot ją niestety odbiera. Używanie BFG czy miecza w podstawce było rarytasem, bo podczas misji znajdowało się do nich ze dwa, góra trzy ładunki. Młot z kolei ładuje się wraz z wykonywaniem dwóch zabójstw chwały albo niszczeniem słabych punktów u wrogów. Efekt jest taki że można nim tłuc co kilka sekund, wciąż mając full życia, pancerza i ammo.
Nowi przeciwnicy to mocne meh. Jest pięciu, z czego cztery to tylko reskiny już istniejących, natomiast piąty pojawia się w połowie ostatniej misji, ginie od dosłownie jednego strzału obojętnie jakiej broni, praktycznie nie zadaje obrażeń i generalnie nie wiem po jaką cholerę go wprowadzono. Reszta też jakoś szczególnie nie powala, bo jak wspomniałem to tylko lekko ulepszone reskiny istniejących już przeciwników, nie dodające w sumie nic odkrywczego. Podobał mi się za to zombiak który po zabiciu buffował okolicznych wrogów, co sprawiało że trzeba patrzeć gdzie się celuje bo można się łatwo udupić i toksyczny prowler, który po trafieniu zadaje obrażenia rozłożone w czasie i spowalnia ruchy, po czym zaczyna uciekać. Ci dwaj przeciwnicy wprowadzali rzeczywiście coś nowego do dynamiki starć.
Muzyka to jedna z najlepszych rzeczy w ostatnich DOOMach. Mick Gordon w odsłonie z 2016 i Eternalu wykonał mistrzowską robotę, a zastępujący go Andrew Hulshult i David Levy równie dobrze spisali się w pierwszym dodatku. Tutaj jest spoko, ale jakby nie wiem, brakło im pary? Headbangować zacząłem tylko podczas jednego utworu. No cóż, gust muzyczny to mocno subiektywna opinia.
No i wreszcie największa wada, czyli epicka, finałowa walka z samym Antychrystem. Jest nudna i długa jak flaki z olejem. Biegamy po okrągłej arenie, czekamy na zielony błysk sygnalizujący atak wroga, strzelamy podczas krótkiego okienka, następuje stun a my mamy chwilę by nastukać obrażeń. Może nie byłoby to takie złe, gdyby nie fakt że okazja na atak pojawia się średnio raz na godzinę. I może nawet i to nie było takie upierdliwe, ale za każdym razem gdy boss gracza trafia, regeneruje swoje życie. Ze łzami w oczach patrzyłem jak pasek zdrowia przeciwnika, zbijany przez 10 minut mozolnej bieganiny, rośnie o niemal połowę bo zostałem lekko draśnięty. Nawet zginąć było ciężko, bo na ziemi podczas starcia walają się zasoby, a gdyby przypadkiem ich zabrakło, dokoła stoi grzecznie tuzin zombiaków, dzięki którym w razie potrzeby można uzupełnić ammo, zdrowie albo pancerz.
Może miałem za duże wymagania, ale z tego co widzę społeczność jest równie mocno rozczarowana. Rdzeń rozgrywki dalej jest świetny, ale dodatek jako taki jest cienki. Oceniam go najwyżej na 4/10 i generalnie odradzam kupowanie go po pełnej cenie. Fabułę można poznać dzięki Internetowi, a to w sumie największa zaleta TAG2. Jeśli chodzi o gameplay, to znacznie lepiej od tego DLC spisują się świetne, stworzone przez społeczność mody.


Liczba czytelników: 475834, z czego dziś dołączyło: 0.
Czytelnicy założyli 53838 wątków oraz napisali 676004 postów.