Z racji tego że jestem mega fanboyem Half-Life'a, zapewne największym na tym forum,a grę już przeszedłem to postanowiłem napisać taką mini recenzję z punktu widzenia skończonego fanboya. Od czego by tu zacząć, zapewne od tego, że gdy na coś czeka się wiele lat to czegoś się od tego oczekuję, do grona takich gier zdecydowanie podpina się modyfikacja zwana Black Mesa której premiera była non stop odwlekana, jednak twórcy postanowili zaskoczyć wszystkich i ogłosili że gra ukaże się 14.09 bez levelów XEN. Szczerze po tylu latach czekania niespecjalnie mnie to ruszyło, ale już 2 dni przed premierą nerwowo spoglądałem na odliczanie. Przejdźmy jednak do samej gry i początkowego etapu w wagoniku który zna chyba każdy szanujący się gracz, był to pierwszy kontakt z tą modyfikacją więc bardzo warty napomnienia, co mnie uderzyło to przede wszystkim natłok kolorów, detali i przedmiotów, nie wiedziałem do czego przywiązać wzrok bo wszystko było takie piękne i lśniące, niestety ale w moich dziwnych oczach wypadło to na minus, a idąc za ciosem zirytował mnie brak oryginalnego kobiecego głosu w wagoniku, ale o tym napiszę później. Co było gdy wysiedliśmy z kolejki