Drakensang: The Dark Eye (PC)

ObserwujMam (318)Gram (86)Ukończone (71)Kupię (16)

Drakensang: The Dark Eye Betatest (PC)


Ganymede @ 00:00 30.11.2008



W czasie starcia istnieje możliwość otrzymania rany, powodującej obniżenie statystyk i idącą za tym zmniejszoną skuteczność. I o ile przy lekkich zranieniach da się zacisnąć zęby i zwyczajnie je zignorować, o tyle cięższe i głębsze obrażenia odciskają dość wymierne piętno, co symbolizowane jest przez nieco zataczającą się z bólu postać, stojącą na skraju agonii. Jak temu zaradzić, panie doktorze? Do wyboru mamy albo magię, albo posłużenie się duetem – zdolność leczenia + zestaw bandaży czy smarowideł medycznych, nie wymagających przy stosowaniu aprobaty lekarza lub farmaceuty. Jakby tego było mało, w boju często dojdzie do sytuacji, kiedy staniemy się nosicielami efektów znacznie gorszych, niż jakieś tam ranki. A to do naszego krwioobiegu dostanie się trucizna, a to po spotkaniu z wyjątkowo niehigieniczną, galaretowato wyglądającą amebą, zaczniemy obrzydliwie śmierdzieć. Oczywiście temu także da się i wręcz powinno zapobiegać. Z zabitych stworzeń, takich jak dziki, świetliki, szczury czy pająki, da się pozyskiwać wnętrzności i inne składniki (posiadając rzecz jasna odpowiednią umiejętność), wykorzystywane w rezultacie na stole alchemicznym.

Przyglądając się ogólnie pojętemu światu gry, odnosi się wrażenie, że twórcy naprawdę przyłożyli się do swojego rzemiosła. Ekrany wczytywania pokryte są informacjami na temat historii, kultury czy obyczajów poszczególnych frakcji oraz narodów. Dowiadujemy się mnóstwo o wierzeniach i panteonie 12 bóstw, jak również o wielorakich różnicach międzyrasowych, ukazywanych zresztą w samej produkcji. Przechodząc pomiędzy tętniącymi życiem dzielnicami Ferdok, bądź wkraczając do świetnie zrealizowanego miasta krasnoludów, ma się wrażenie uczestnictwa w czymś większym, naturalnym i swobodnym. Wszelkiej maści sklepikarze oferują w najczęściej uczęszczanych miejscach całą gamę mniej lub bardziej potrzebnych nam towarów, robotnicy uwijają się w porcie, a zwykli mieszczanie prowadzą życie towarzyskie. Doprawdy – aż chce się grać!



Od strony technicznej program zaskakuje i, co najważniejsze, czyni to bardzo pozytywnie. Wizualizacja stoi tu bowiem na wysokim poziomie, za co odpowiada silnik Nebula 3 i zastosowanie technologii SpeedTree. Efekty środowiskowe, takie jak opadające liście, kurz, latające tu i ówdzie czy podrywające się z gęstej trawy ptaki, tworzą całkiem udaną całość, doprawioną przyjemnymi dla oka modelami poszczególnych obiektów i świetną animacją zarówno samych ruchów postaci, jak również żywej gestykulacji i nastrojów, jak najbardziej adekwatnych do wypowiadanej właśnie kwestii. Tak dobrą komunikację niewerbalną widzieliśmy bodaj jedynie w serii Gothic. Dopełnieniem solidnej oprawy jest znakomity dźwięk, odnoszący się zarówno do ścieżki dźwiękowej, jak i nastrojowej muzyki. Odgłosy otoczenia i nagrane dialogi, z których część jest mówiona przez zawodowych aktorów, wypadają tu naprawdę pozytywnie. Wersja rodzima spolszczona została kinowo, czyli usłyszymy angielskie głosy, wraz z wyświetlanymi polskimi napisami, co wydaje mi się dobrym rozwiązaniem, nie zniechęcającym do zabawy i jednocześnie ułatwiającym gorzej obeznanym z angielskim graczom, ogarnięcie całej masy nagromadzonego tu tekstu.

W chwili obecnej do polskiej premiery Drakensang pozostał nieco ponad tydzień, więc wszyscy fani gatunku bez wątpienia zaglądają teraz nerwowo do portfeli, odliczając skrzętnie odkładane na czarną godzinę złotówki. Czy warto? Choć to wciąż nie recenzja, a test prawie finalnej wersji, gdzie – to fakt – doświadczyłem kilku wyskakujących ku mnie bugów, przeskoków w wypowiedziach i bodaj jednego wysypania się do systemu, to o efekt końcowy jestem raczej spokojny. Mamy zaszczyt być świadkami narodzin nowej, wspaniałej przygody, dającej – daj Boże – początek znakomitej serii gier, stającej się z czasem tak rozpoznawalną, jak propozycje od Bioware czy Obsidiana. Potwierdzoną dobrą nowinę przyniesiemy Wam wkrótce, wraz z obszerną recenzją dziecka studia Radon Labs.

Podsumowanie:
Przemawia przeze mnie uzasadniona wielogodzinnym obcowaniem z grą pewność, że mamy tu do czynienia z prawdziwym czarnym koniem tegorocznych hitów, mającym potencjał do zjednania sobie rzeszy fanów zarówno w naszym kraju, jak i reszcie świata. Praktycznie wszystko zostało tu zrealizowane w sposób, jakiego oczekiwałby fan RPG. Czegóż chcieć więcej, poza 10 grudnia, kiedy to gra trafi wreszcie na rodzime półki sklepowe? Sequela!
Zapowiada się genialnie!

Screeny z Drakensang: The Dark Eye (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?