Zbliżając się powoli ku końcowi zostawiłem sobie jeszcze jeden, niebywale ważny element For Honor. Chodzi o system walki. Twórcy przygotowali go w taki sposób, aby bezsensowne było proste spamowanie przyciskami. Trzeba myśleć, postępować ostrożnie i, co najistotniejsze, bacznie obserwować to, co robi przeciwnik. Każde starcie polega na atakowaniu i blokowaniu. Sytuację komplikuje fakt, że każdy wojownik dysponuje trzema postawami: ciosami od góry, ciosami od lewej oraz ciosami od prawej. Jeśli chcemy się wybronić, musimy stosować obronę odpowiadającą atakowi, a jeśli chcemy zadać komuś ból, uniknąć bloku. Do tego dochodzą dwa rodzaje ciosów (szybkie i silne), kombosy, parowanie, uniki oraz przełamania.
Walka wymaga skupienia, a zwycięstwo nie przychodzi łatwo. Trzeba się też do pewnego stopnia obeznać z wyprowadzaniem ciosów oraz przebiegiem potyczki. Jest ona bowiem wolniejsza niż w klasycznych slasherach... metodyczna. Początkowo nie byłem do systemu przekonany, ale z czasem nabierał on rumieńców. Deweloperzy od razu wrzucają nas na głębokie wody, przez co pierwsze dwie godziny potrafią wystawić cierpliwość gracza na próbę. Później jest jednak z górki, warto w związku z tym przetrwać.
Tym bardziej, że zawartości do odblokowania nie brakuje. Maksymalny poziom doświadczenia to niby 20, ale gdy dobrniemy do niego, poziom się resetuje do jedynki, a w tym samym momencie podnosi się nasza reputacja. Sięga ona poziomu 30. Jeśli zliczymy wszystko, wychodzi na to, że maksymalny poziom postaci w For Honor to 600. Jako że levelowanie jest odrębne dla każdego z wojowników, przy grze spędzić można tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy godzin. Nie jestem jednak pewny czy po 50-tej lub 100-nej zabawa nie zaczyna się robić nieco nużąca. Głównie ze względu na to, że mało jest map i tylko garść trybów zabawy. Cała nadzieja w deweloperach. Oby mieli dużo ciekawych pomysłów na dalszy rozwój swego przedsięwzięcia.
Jeśli chodzi o sprawy czysto techniczne, For Honor prezentuje się naprawdę imponująco. Zarówno lokacje, jak i modele postaci zrealizowano bardzo dokładnie i efektownie. Szczególnie dobrze prezentują się wojownicy, których poczynania kontrolujemy. Deweloperzy odwzorowali ich w najdrobniejszych detalach, dzięki czemu dostrzec można wszystkie elementy ich wyposażenia, a nawet pracujące mięśnie. Z wielką przyjemnością i satysfakcją oglądałem każdy finisher, jaki serwowałem oponentowi po długim, emocjonującym i mozolnym pojedynku.
Zawiodła mnie natomiast oprawa dźwiękowa. Muzyki jest mało, także w trybie fabularnym, dialogi brzmią jakby nagrała je jedna, może dwie osoby, efekty dźwiękowe zdają się być zaś mało sugestywne, a czasem wręcz ich brakuje. To jednak nie problem dźwiękowców, tylko osób odpowiedzialnych za silnik graficzny AnvilNext, opracowany na potrzeby cyklu Assassin’s Creed. Ewidentnie nie działa on tak, jak powinien.
Podsumowując, For Honor to naprawdę świetna gra akcji. Kupując ją pamiętajcie jednak, że nie jest to tytuł dla jednego gracza, ale produkcja nastawiona przede wszystkim na rozgrywki wieloosobowe. Zabawa jest satysfakcjonująca, zawartości nie brakuje (choć map i trybów jest mało), a twórcy obiecują regularnie dostarczać nową. Jeśli spełnią obietnicę, gra wystarczy na wiele miesięcy, może nawet lat. Jeżeli się nie postarają, boję się, że po kilkudziesięciu godzinach siekania wrogów zaczniecie się lekko nudzić.
Świetna |
Grafika: Jest bardzo dobrze. Szczególnie efektownie wyglądają modele postaci. |
Przeciętny |
Dźwięk: Raczej przeciętnie i bez polotu. |
Świetna |
Grywalność: Potrafi pochłonąć. Pamiętajcie jednak, że chodzi głównie o multiplayer. |
Świetne |
Pomysł i założenia: System walki jest nietypowy, ale działa bardzo dobrze. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Czuć siłę wojowników, dzięki czemu sterowanie daje satysfakcję. Szczególnie dużo przyjemności sprawiają finishery. |
Słowo na koniec: For Honor to jedna z ciekawszych sieciowych gier akcji ostatnich lat. Jeśli deweloperzy odpowiednio będą ją rozwijać, wystarczy Wam na długo. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler