Kampania singlowa to swoisty samouczek. Głównym daniem jest tryb współzawodnictwa z innymi graczami. Po jego odpaleniu naszym oczom ukazuje się sporych rozmiarów mapa, a na niej trzy dostępne frakcje, bezustannie walczące o dominację. Każda zaczyna z takim samym wycinkiem terenu, a w rękach wojowników spoczywa ewentualny jej rozwój albo upadek.
Wybierając frakcję decydujemy się na jedną z dostępnych postaci. Na wstępie mamy ich trzy: Strażnika, Drengra oraz Kensei. Do odblokowania, za stal, czeka natomiast dziewięciu kolejnych, w tym m.in. Pogromca, Walkiria oraz Orochi. Nazwy same w sobie mogą Wam nic nie mówić, dlatego szybko wyjaśnię, że każdy wojownik reprezentuje jedną z czterech klas: weterana, kolosa, skrytobójcę lub hybrydę.
Pierwsza jest zdecydowanie najłatwiejsza do opanowania i najbardziej wszechstronna. Druga to typowy tank. Posiada potężny oręż i niemało punktów życia, ale jednocześnie jest dość powolna. Trzecia, jak nie trudno wywnioskować po nazwie, nie jest szczególnie rosłym wojem. W starciach polega na zręczności oraz szybkości. Ostatnia, zdecydowanie najtrudniejsza, nieźle radzi sobie w walce na odrobinę większą odległość. Nosi średni pancerz i korzysta z broni pokroju halabardy tudzież włóczni. Wybór klasy zależy przede wszystkim od naszych preferencji. Poszczególni wojownicy zostali dobrze wyważeni i nie dostrzegłem, aby były jakieś problemy z balansem. Warto każdego wypróbować, sprawdzić jakie ma perki oraz oręż, a dopiero wtedy się zdecydować.
Po wybraniu jednej z postaci, nie zostaje nic innego, jak dopasować jej wygląd oraz wyposażenie. W kwestii aparycji jesteśmy w stanie zmienić m.in. kolorystykę kilku elementów pancerza, a także zmodyfikować oręż. Inwentarz początkowo jest jednak bardzo skromny i nie mamy niczego na podmianę. Z czasem zdobędziemy jednak dodatkowe pancerze, naramienniki czy wyposażenie głowy. Niektóre elementy wymagają jedynie określonego poziomu doświadczenia, ale są też takie, za które trzeba zapłacić żelazem.
Żeby jeszcze bardziej zróżnicować prowadzonego bohatera, jego wyposażenie możemy modyfikować. Ulepszenia wymagają nieco stali oraz materiałów, które pozyskujemy rozkładając niepotrzebne wyposażenie na czynniki pierwsze. Usprawnienia nie są czysto kosmetyczne, ale wpływają na kondycję wojownika oraz zadawane przez niego obrażenia. Warto więc regularnie sprawdzać co udało nam się zdobyć i w jaki sposób możemy to spożytkować.
Co istotne, nowe wyposażenie da się nie tylko zdobyć w walce, ale także nabyć. W menu personalizacji istnieje opcja grabież, pozwalająca kupować losowe pakiety wyposażenia albo zbroi. W każdym jeden przedmiot wyższej rangi jest gwarantowany (dwa w najdroższej), pozostałe mogą okazać się natomiast bezużytecznym złomem. Jakkolwiek by nie było, mając nadwyżkę stali, można spróbować szczęście, a nuż uda się znaleźć coś rozsądnego.
Nim wrócę do rozgrywki w ramach multiplayera, słów kilka wypadałoby jeszcze napisać na temat waluty w grze, stali, oraz tego, co można za nią kupić. Zgromadzone fundusze wydać można na:
- Nowe postaci (w sumie 9, a każda kosztująca 500 jednostek);
- Stroje (bojowe, elitarne, mityczne, reputacji – różnią się tylko kolorystyką, a kosztują dość srogo);
- Na egzekucje, czyli dodatkowe animacje finisherów (są bardzo drogie, kilkakrotnie droższe od postaci);
- Na gesty (piekielnie drogie);
- Efekty, czyli dodatkowe animacje dookoła postaci, np. latająca mroczna chmura, zwana ciemnością albo płatki kwiatu wiśni.
- Talenty - choć dostajemy je za postępy w grze, możemy je też wszystkie odblokować za stal.
Jak widać powyżej, Ubisoft nie chciał w żaden sposób wyróżniać graczy, którzy płacą. Osoby wykładające prawdziwą kasę na to, by zakupić stal, wcale nie zyskują przewagi. Różnica pomiędzy płacącymi, a niepłacącymi jest taka, że Ci drudzy muszą po prostu grindować, jeśli chcą podrasować wizualnie swojego wojownika. Wymuszania zakupów udało się uniknąć, za co Francuzom chwała i honor!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler