The Last of Us: Part I (PS5)

ObserwujMam (2)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

The Last of Us: Part I (PS5) - recenzja gry


@ 01.09.2022, 23:31
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

The Last of Us: Part I to remake pierwszej odsłony serii The Last of Us. Projekt przygotowany przez Naughty Dog jest naprawdę godny Waszej uwagi, choć jednocześnie nie jest dla wszystkich. Dlaczego? O tym w naszej recenzji.

The Last of Us to jedna z najlepszych gier w historii. Pierwowzór zadebiutował na PlayStation 3 i natychmiast zyskał miano kultowego. Nic w tym jednak dziwnego, wszak studio Naughty Dog przygotowało coś niesamowitego. Fantastyczne fabularne doświadczenie, w którym rozgrywka również stała na najwyższym poziomie. Teraz dzieło ekskluzywnie dostępne dla PlayStation stało się jeszcze lepsze, a wszystko za sprawą The Last of Us: Part I, czyli remake’u przygód Joela i Ellie.

Jako że ogólne założenia projektu nie uległy zmianie, pozwolę sobie nie rozpisywać się zbytnio na temat założeń fabularnych, tudzież mechaniki rozgrywki. Wszystkie te elementy zawarliśmy w naszej oryginalnej recenzji sprzed lat. Jeśli chodzi o The Last of Us: Part I, napiszę jedynie, że mimo upływu lat mechanika rozgrywki się nie zestarzała. Zabawa nadal sprawia frajdę – w szczególności potyczki z napotkanymi przeciwnikami. Jest coś dziwnie przyjemnego w tym, że możemy rzucić w poszukującego nas delikwenta butelką, a następnie zaatakować go, gdy będzie próbował się otrząsnąć. Nic też oczywiście nie stoi na przeszkodzie, abyśmy całkowicie po cichu sprzątnęli przeciwnika, tudzież zlikwidowali go bronią palną. Możliwości jest sporo, a każda satysfakcjonująca.

Pod względem fabularnym, The Last of Us: Part I to klasa sama w sobie – jak oryginał. Scenariusz – tak po krótce – opowiada nam losy dwójki bohaterów. Pierwszym jest mężczyzna o imieniu Joel, bardzo niemile doświadczony przez los. Drugim jest natomiast nastolatka o imieniu Ellie. Dziewczyna jest odporna na grzybową infekcję, która sieje spustoszenie na świecie, a w związku z tym dotrzeć musi do laboratorium Świetlików, w którym z jej krwi powstanie antidotum. Joel robi za ochroniarza Ellie, a my oczywiście musimy zadbać o to, by protagoniści dotarli do celu. Łatwe to niestety nie będzie, bo na każdym kroku czyhają na nich niebezpieczeństwa. Mogą to być albo zainfekowani, albo inni ludzi – świat to niezbyt przyjazne miejsce.

Jeśli chodzi o to, co najważniejsze w przypadku The Last of Us: Part I, czyli oprawę wizualną, deweloperzy ze studia Naughty Dog się postarali. Przed premierą zapowiadano, że cała gra na potrzeby remake’u została skomponowana od nowa. Po spędzeniu z projektem blisko dziesięciu godzin, jestem w stanie w to uwierzyć, choć jednocześnie mam wrażenie, że niektóre elementy tylko podrasowano, miast projektować je od zera. Na pewno ogrom pracy włożono w otoczenie. Nie mam tu na myśli oczywiście samych tekstur, bo środowisko zostało uzupełnione o obiekty, których wcześniej nie było. Moc PlayStation 3 wymuszała pewne ustępstwa, a na PlayStation 5 artyści mogli rozwinąć skrzydła.

Ze względu na znacznie większe zasoby PlayStation 5, The Last of Us: Part I prezentuje się bardzo dobrze. Wszelkie budynki są bogatsze w szczegóły, w dziczy widzimy znacznie gęstszą roślinność, a gdy przebywamy wewnątrz jakiejś struktury, nie sposób nie dostrzec lepszego cieniowania, wyższej jakości tekstur oraz większej ilości detali. Różnic jest mnóstwo, a dzięki temu remake prezentuje się znacznie lepiej niż oryginał. Wszystko jest posępniejsze, mroczniejsze i bardziej dopracowane – widać, że mamy do czynienia z całkiem nowym cieniowaniem. Nie ma mowy o widocznych miejscach połączenia ściany z podłogą, tudzież gruzowiskami wypełnionymi poblakniętymi cegłami. Naprawdę przyłożono się do tego, aby gra wyglądała bardzo dobrze.

Zmiany dostrzec można też w animacjach. Są płynniejsze i bardziej naturalne, choć same modele postaci zachowały swój oryginalny charakter. Są jakby mniej naturalne, niż w przypadku The Last of Us: Part II. Charakteryzuje je lekko kreskówkowy sznyt, co oczywiście nie jest od razu zarzutem. Nie wszystkim natomiast spodobają się przemodelowane twarze. Ellie – dla przykładu – zdaje się być dojrzalsza, poważniejsza. Mam też wrażenie, że nieco starzej wygląda Tess. Gorzej? Oczywiście, że nie. Inaczej i tyle.


Screeny z The Last of Us: Part I (PS5)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosego78th   @   18:33, 09.09.2022
Opowieść na raz?

Przeszedłem już 3 razy i będę co kilka lat : )