Drobnym zmianom poddany został też system zaklęć. Można z nich korzystać o wiele rzadziej, bo pochłaniają spore zasoby many, a w dodatku, nie są tak skuteczne, jak wcześniej. Nadal są niezastąpione w sytuacjach krytycznych, niemniej jednak nie byłem w stanie polegać na nich tak często, jak w poprzednich odsłonach serii. Ten krok akurat uważam za odpowiedni, lubię jak gra jest dla mnie wyzwaniem i muszę walczyć o to by przetrwać, nie mając w zapasie kuł ratunkowych.
Bardzo ważnym elementem serii God Of War od zawsze była eksploracja terenu. Teraz jest podobnie, albowiem cały czas musimy zwracać uwagę na to, co dzieje się w otoczeniu. Wszędzie (dosłownie wszędzie, wcześniej aż tyle ich nie było) poukrywane są skrzynie zawierające podstawowe „surowce” Kratosa. W jednej znajdujemy czerwone kule (inaczej pisząc, doświadczenie), kolejna uzupełnia życie, jeszcze inna manę. Prócz tego mamy jeszcze skrzynie zawierające upgrady do życia oraz many – po prostu zwiększają one maksymalne siły witalne i duchowe naszego anty-bohatera.
Co jakiś czas wpadamy też na jakąś zagadkę, choć nie wiem czy tak można nazwać garść dźwigni, którymi musimy okazyjnie operować by brnąć dalej. Nie zrozumcie mnie źle, mechanizmy w God of War: Wstąpienia nadal są fantastycznie epickie i mocno zakręcone, ale cóż to za problem pociągnąć jakąś dzwignię, albo przekręcić kilka zębatek. Naprawdę tęskno mi za pierwszą i drugą odsłoną serii, w których czasem realnie dało się zaciąć i konieczne było pomyślenie. Rozumiem też potrzebę docierania do coraz szerszego grona graczy, ale prawda jest taka, że nie trzeba traktować wszystkich jak idiotów. Gracze zawsze sobie radzili i radzić będą, upraszczanie gier do maksimum w niczym nie pomoże, a mam też wrażenie, że jest jeszcze druga strona tego wszystkiego. Deweloperom się po prostu nie chce! Wolą iść na łatwiznę, zasłaniając się „potrzebami rynku”.
Jakby banalne łamigłówki nie wystarczyły, postanowiono też zrobić sporo sekwencji, w których Kratos zjeżdża po jakiś skalnych rynnach, albo innych podobnych cudach (Call of Ducenie pełną gębą). Musimy w tym czasie starać się omijać przeszkody, pędząc w dół niczym bobsleista. Dodatkowo, w grze jest dużo skakania pomiędzy półkami skalnymi, a ruchy Kratosa przypominają wówczas jakiegoś małpiszona. Nie wiem kto wpadł na to aby tego aż tyle nawrzucać, ale był to zdecydowanie głupkowaty pomysł. Wygląda to trochę jak chory na skoliozę Prince of Persia.
Graficznie i dźwiękowo jest w porządku, ale tego wszyscy się spodziewali. Nie ma natomiast tych wszystkich ochów i achów, które towarzyszyły poprzednim odsłonom sagi. Pewnie, nadal jest wiele epickich chwil, monumentalnych krajobrazów i dynamicznych pojedynków, ale wszystko to już było, a deweloper ewidentnie wyprztykał się z pomysłów. Wizualny splendor uzupełnia bardzo dobrze nagrana muzyka, świetnie dobrane głosy aktorów oraz przeszywające efekty specjalne. Nie sposób się do czegokolwiek przyczepić.
Na koniec pozostaje jeszcze tryb rozgrywek wieloosobowych – całkowita nowość jeśli chodzi o serię God of War. Multi zostało podzielone na dwa zasadnicze rodzaje: współzawodnictwo oraz współpracę. W tym pierwszym na arenę trafia grupa graczy i po prostu zaczynają się wzajemnie tłuc (jest kilka trybów zabawy, ale polegają z grubsza na tym samym). Najciekawsze jest to, że można wybrać przynależność do jednego z czterech bogów, a w rezultacie otrzymać inny bonus. Za zwycięstwa zdobywamy punkty doświadczenia, które następnie zamieniamy na upgrady do broni oraz różne inne dobroci – dzisiejszy standard. W drugim modelu zabawy staramy się po prostu przetrwać w obliczu znacznie przewyższających nas liczebnie sił wroga oraz ciągle upływającego licznika czasu, napełnianego krwią poległych. Walki są szybkie i dynamiczne, a podstawą jest wspólne działanie. Całość śmiga poprawnie, mechanika rozgrywki to kalka tej z kampanii singlowej, a lagów, ani niczego podobnego nie zauważyłem.
Podsumowując, God of War: Wstąpienie to dobra gra, ale zdecydowanie najsłabsza z wszystkich wydanych do tej pory odsłon. Fabuła jest słabo poprowadzona, nie ma w niej żadnych godnych zapamiętania momentów, a na domiar złego, postacie, z którymi mamy do czynienia są płytkie niczym rynienka ściekowa. Ich motywy są nieznane, a nawet jeśli coś wiemy, to nie jest to istotne. Wystarczy wiedzieć, że wszyscy z jakiegoś powodu są na siebie wkurzeni i próbują się zatłuc, koniec, kropka. W mechanice rozgrywki także poczyniono sporo cięć, wszak mnóstwo rzeczy zostało już wcześniej pokazanych, a w związku z tym nie dało się ich ponownie eksploatować. Jeśli seria ma przetrwać konieczne są istotne zmiany, choć ja osobiście wolałbym żeby odpuścili. Po co ciągnąć to wszystko na siłę, kiedy widać, że przygoda Kratosa dobiegła już końca. Powiedział wszystko, co miał powiedzieć.
Świetna |
Grafika: Graficznie jest bardzo dobrze, ale widziałem o wiele ładniejsze produkcje. Z ostatnich miesięcy, to choćby Tomb Raider, czy Far Cry 3. |
Genialny |
Dźwięk: Jak zwykle bardzo dobrze. Podniosła muzyka, profesjonalny dubbing i przeszywające efekty specjalne. |
Dobra |
Grywalność: Kampania singlowa sprawia przyjemność, ale nie w takich porcjach, jak wcześniej. Multi to fajny dodatek, niemniej nie jest czymś dla czego warto sięgać po grę. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Ewidentnie widać, że deweloperom zaczyna brakować pomysłów. Pewnie dlatego zdecydowali się opracować multi. Jeśli chcą aby seria przetrwała, muszą sięgnąć do nowych inspiracji, grecką mitologię wydoili do cna. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Ze względu na przeciętną fabułę dość trudno się wciągnąć. Fizyka jako taka, praktycznie nie istnieje. |
Słowo na koniec: Dobra gra, ale nic ponadto. Chwilę można poszarpać i nawet jest przyjemnie, ale po przejściu raczej na pewno do niej nie wrócicie - chyba że po to, by chwilę poszarpać w multi. Jak na God of War - słabizna! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler