Code of Honor 2: Łańcuch krytyczny (PC)

ObserwujMam (34)Gram (15)Ukończone (14)Kupię (3)

Code of Honor 2: Łańcuch krytyczny (PC) - recenzja gry


@ 10.10.2008, 00:00
Marcin "Janek_wad" Janicki

W życiu każdego recenzenta zawsze nadchodzi taki moment, w którym na zastawionym hitowymi produkcjami biurku ląduje kolejny wspaniały program za dwadzieścia złotych, który niewątpliwie byłby murowanym faworytem do zgarnięcia głównej nagrody w kategorii „najlepsza okładka sci-fi”.

W życiu każdego recenzenta zawsze nadchodzi taki moment, w którym na zastawionym hitowymi produkcjami biurku ląduje kolejny wspaniały program za dwadzieścia złotych, który niewątpliwie byłby murowanym faworytem do zgarnięcia głównej nagrody w kategorii „najlepsza okładka sci-fi”. I nie mówię tutaj bynajmniej o wspaniałym front-arcie, lecz okraszonych toną wykrzykników bzdurnych podpisach na pudełku, po których przeczytaniu dowiadujemy się, iż właśnie trzymamy w rękach najlepszą, najbardziej realistyczną, najpiękniejszą i najmocniej odwzorowującą realia produkcję. I właściwie wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że owy program to piętnasta już z kolei strzelanka, oparta na tym samym beznadziejnym silniku, a od poprzedniej różniąca się praktycznie rzecz biorąc tylko i wyłącznie tytułem, tudzież jeszcze bardziej beznadziejnymi mapami.

Code of Honor 2: Łańcuch krytyczny (PC)

Od razu uprzedzam, iż do gier za dwie dyszki nic nie mam, a już zwłaszcza do składających się z reedycji kultowych tytułów serii, oferowanych graczom przez naszych wspaniałych rodzimych dystrybutorów. Kiedy jednak przychodzi Ci zagrać w kolejnego shootera, w którym akcja prze do przodu niczym w szachowym pojedynku Kasparowa z komputerem, a znany z serii „American Pie” Stifler to przy wirtualnych przeciwnikach bóg inteligencji, entuzjazm towarzyszący zazwyczaj rozpakowywaniu pudełka z grą, gdzieś się ulatnia. I tak też było w moim przypadku, dlatego do recenzowanego Code of Honor 2: Łańcuch Krytyczny mentalnie przygotowywałem się przez dłuższy czas, mając nawet w zamiarze wycieczkę do Tybetu, celem odwiedzenia mistrza Dalajlamy. Ostatecznie jednak dotarłem jedynie do położonej dziewięć kilometrów od mojego obecnego miejsca zamieszkania wsi, a i ta podróż zakończyła się dwunastogodzinnym bólom głowy i zagadkowym niedowładem największego palca lewej nogi. Pomny ostatniej przygody z Marine Sharpshooter 3, postawiłem sobie obok monitora ogromny budzik i wyregulowawszy timer na 15 minut, rozpocząłem rozgrywkę.

Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie nie tyle to, iż po owych piętnastu minutach nie obudziłem się z głową na klawiaturze, aczkolwiek sam fakt, że ukończyłem tytuł bez jakichkolwiek przerw w rozgrywce. Gra może i nie jest jakąś wybitną produkcją, może nie powala grafiką tak jak Crysis i z pewnością do najlepszych tego gatunku trochę jej jeszcze brakuje, lecz panom ze studia CITY Interactive udało się stworzyć produkt, który mimo kilku pomniejszych wad oferuje graczowi naprawdę dynamiczną rozgrywkę. Przyznam się bez bicia – shootery nie są moją specjalnością, a w ostatnią grę tego typu dosyć mocno zaangażowałem się bodaj jakieś sześć lat temu, kiedy to z uśmiechem na twarzy i obłędnym okrzykiem bojowym, likwidowałem kolejnych nazistów w Medal of Honor: Allied Assault. Nie jest to oczywiście równoznaczne z faktem, iż recenzowany tytuł bije na głowę wszystkie FPS-y, jakie okazały się po tym terminie. Nie, lepszych „naparzanek” uświadczyliśmy w tym czasie dziesiątki (o ile nie setki), aczkolwiek Code of Honor 2: Łańcuch Krytyczny to taki lekki tytuł, na jeden jesienny/zimowy wieczór. Dla zapalonego miłośnika tego typu rozgrywki zdecydowanie zbyt prosty, zbyt mało realistyczny i niewystarczająco mocno rozbudowany, lecz dla shooterowgo laika, który chciałby sobie czasem postrzelać do złych panów w czerwonych czapkach, jak znalazł.

Code of Honor 2: Łańcuch krytyczny (PC)

Filozofia rozgrywki jest niezwykle jasna. Dostajemy broń i wraz z kilkoma wirtualnymi towarzyszami wyruszamy na wyspę, by pokrzyżować plany terrorystom, mającym chrapkę na skonstruowanie broni biologicznej. W międzyczasie okazuje się, iż przypadkiem, gdzieś w okolicy pojawił się guru przestępczego światka, niejaki pan Mendoza. Czy z naszymi pospolitymi mendami ma coś wspólnego, tego nie wiem, acz rozkaz to rozkaz. Zlikwidować! I tyle fabuły. Wybaczcie jeśli coś pominąłem, tudzież poplątałem, aczkolwiek na opowiedzianą w grze historię prawie w ogóle podczas rozgrywki nie zwracałem uwagi. I tak sprowadza się to wszystko do parcia przed siebie oraz eksterminowania pojawiających się na drodze dziesiątek przeciwników. Ciekawie rozwiązano zakończenie fabuły, które w dosyć jasny sposób sugeruje, iż kolejne części serii z pewnością już za niedługo zawitają na sklepowych półkach.


Screeny z Code of Honor 2: Łańcuch krytyczny (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?