RetroStrefa - Tomb Raider
Zwiedzanie kolejnych poziomów nie było zajęciem tak totalnie banalnym, jak to wygląda w dzisiejszych czasach. Na naszej drodze autorzy postawili szereg łamigłówek i zagadek, którym trzeba sprostać. Nie będzie to oczywiście nic nadzwyczaj trudnego: a to przestawimy w odpowiedniej kolejności jakieś przekładnie, a to znajdziemy jakąś ściankę do przepchnięcia, itp. Dodatkowo, czeka nas sporo wyzwań zręcznościowych – poziomy zmuszają do wspinaczki, dalekich skoków, biegów na czas, etc. Jak na tamte czasy było to naprawdę coś niezwykłego i do dzisiaj rzadko spotykanego!
Drugim nieodłącznym elementem Tomb Raidera jest walka z różnorakimi adwersarzami. Pamiętamy, że Lara Croft nigdy nie była zwolenniczką pojedynków w zwarciu, toteż do eksterminacji przeciwników zawsze wykorzystywała szereg broni palnych (ewentualnie jakiś kusz czy harpunów). W przypadku części pierwszej, asortyment giwer nie był zbyt duży i był to zasadniczo jedyny element, który wzbudzał pewien niedosyt w graczach. Na naszym wyposażeniu znalazły się bowiem jedynie słynne dwa pistolety Lary, strzelba, dwa pistolety automatyczne i dwa uzi. Wiele tego nie ma, ale na potrzeby gry – jako tako starczało. A z kim w ogóle walczyliśmy? Ano z różnorakiej maści, postury i rasy wrogami. Przede wszystkim były to jakieś zwierzęta i inne bestie, takie jak nietoperze, wilki, aligatory, niedźwiedzie, czy nawet – uwaga! – wielki dinozaur. Nie zabrakło też garstki zwykłych bandytów, których bezpretensjonalnie musieliśmy ustrzelić. Warto przy tym dodać, że broń nie jest jedynym ekwipunkiem jaki znajdziemy. Oprócz niej, w naszym plecaku znajdą się apteczki lecznicze, a także szereg przedmiotów niezbędnych do ukończenia danej planszy.
Wszystkie te czynności – zarówno „zręcznościowe” jak i „bitewne” – będziemy w stanie uskuteczniać dzięki bardzo szerokiemu zakresowi ruchów jakim dysponuje główna bohaterka. Potrafi ona biegać, chodzić, wykonywać dalekie skoki, wspinać się, chwytać krawędzi, pływać i nurkować, wykonywać akrobacje powietrzne, do tego przestawiać jakieś zapadnie, popychać ruchome elementy… Było tego doprawdy sporo i jak na ówczesne realia robiło ogromne wrażenie!
Co ciekawe i także dość nowatorskie, na każdym z piętnastu poziomów każdorazowo porozsiewano pewną ilość sekretów do odnalezienia, dzięki którym mogliśmy np. odnaleźć dodatkową amunicję, lekarstwa, czy po prostu znaleźć je dla samej frajdy odnajdywania. Po ukończeniu każdej misji program wyświetlał nam informacje o ilości odkrytych sekretów, toteż wszyscy zapaleńcy mieli powód do powtarzania poziomów – rzecz jasna w celu ich kompletnego ukończenia. Co jeszcze dla gry charakterystyczne (w sumie dla prawie wszystkich dotychczasowych gier z serii), oprócz zwykłego wątku fabularnego, autorzy przygotowali dla nas planszę dodatkową - zawsze dostępną z głównego menu gry. Dawała nam ona możliwość swobodnego zwiedzania wielkiej rezydencji naszej pani archeolog, co wprawdzie nie miało nigdy szczególnego celu, ale samo w sobie przysparzało pewnej frajdy (tryb ten w dalszych częściach gry był rozbudowywany).
Tomb Raider nie był tylko świetny merytorycznie i pod względem grywalności. Był też grą rewolucyjną pod względem technologicznym. Jako jedna z pierwszych produkcji w pełni wykorzystywała dobrodziejstwa trójwymiaru i rzadko utylizowanego widoku trzecioosobowego. Rzecz jasna trzeba mieć na uwadze, że w 1996 technologia ta jeszcze raczkowała, toteż grafika Tomb Raidera była wyraźnie kanciasta i daleka od ideału, ale nie przeszkadzało to w robieniu na graczach „nowoczesnego” wrażenia. Również udźwiękowienie stało na wysokim poziomie, choć tu akurat Core Design nie zaserwowało nam żadnych rewolucji.
Jeśli jakimś cudem nie graliście w pierwszą część Tomb Raidera, to nie wiem co tu jeszcze robicie. Zamknijcie stronę i do dzieła! Migiem!
Już za tydzień w czwartek będziemy mieć dla Was kolejny artykuł z serii RetroStrefa, oczywiście gorąco zachęcamy do czytania i komentowania.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler