Dla mnie nie ma największego shitu wśród seriali - po prostu olewam wszystkie wyciskacze łez, zwłaszcza polskie, bo są żenujące. Te wszystkie Klany, M jak miłość, Na Wspólnej itd. rzekomo mają pokazywać prawdziwe życie, ale... po co to robić, skoro ma się je na co dzień? Na dodatek siłą rzeczy muszą być jakoś ugrzecznione i uproszczone, wiec śmieszą (że już o lokowaniu produktów w nich nie wspomnę). Na szczęście u nas szał na brazylijskie telenowele już minął, bo te z kolei były kompletnie oderwane od naszej rzeczywistości.
Niemniej jednak, jak to zauważył Rav - ciągle są emitowane, bo jest na nie zapotrzebowanie, mają swoją wierną widownię, która chłonie każdy odcinek i bezkrytycznie przyjmuje nowe seriale zastępujące stare. Spójrzmy prawdzie w oczy - najpopularniejsze polskie kanały nie emitują w godzinach 17-21 nic ciekawszego, niż telenowele, poprzetykane programami informacyjnymi. Z tego względu TV włączam jedynie dla newsów i czasami starego, dobrego filmu.
Co do polskich filmów - owszem, próbują naśladować zachodnie produkcje (nadchodzący Kac Wawa to przykład wybitny, z miłą chęcią go oleję), ale jeśli chodzi o komedie, było dla mnie kilka dość przyjemnych i to nie tylko bardzo starych - Nic śmiesznego, Dzień świra (dobra, to akurat komediodramaty, ale jak się przy nich nie śmiać...? a potem im nie przytaknąć... mać.), Chłopaki nie płaczą, Poranek kojota, Sztos, Vinci, To nie tak jak myślisz, kotku. Do Czarka Pazury nic nie mam, wręcz przeciwnie - bardzo go lubię (i 13 posterunek), ale jako reżyser wybitnie się nie sprawdza - Weekend to dla mnie kompletna porażka, podobnie jak Ciacho (choć to już nie jego). Teraz dopiero zalewają nas komedie prawdziwie głupie...
Co do filmów bardziej poważnych - Polacy mają talent, zwłaszcza gdy uciekną od wspomnianej w tym wątku martyrologii. Mnie szczególnie spodobały się dwa: Wesele i Samowolka. Kto nie widział - szczerze polecam.