Offline
Powiem tak - gdy w roku 1996 po raz pierwszy w kafejce internetowej ujrzałem grę Twisted Metal z otwartym miastem, pomyślałem - "whoa, możemy jeździć, dokąd tylko chcemy, niesłychane". Od tamtego czasu sandboks samochodowy stał się moim ulubionym gatunkiem gier (obok survival horrorów). Nawet wydany na Amige Battle Command z 1990 roku mnie ciekawił, gdzie jeździliśmy czołgiem po niemal pustym świecie składającym się z prostych brył geometrycznych. Potem przyszedł czas na Drivera. Gdy wyjechałem po raz pierwszy z garażu podziemnego na ulice Miami, byłem zszokowany. Nigdy wcześniej nie widziałem tak wielkiego miasta (do dziś jest spore). Jak byłem małym brzdącem nie przypuszczałem, że ewolucja wirtualnego miasta dojdzie do takiego poziomu jak w GTA V (jeśli oczywiście słowa o wielkości to nie przechwałki).
Jeszcze trochę i dojdziemy do momentu, w którym twórcy specjalnie powiedzą sobie "stop, większego terenu nie tworzymy", bo będzie to stratą czasu. Nikt nie będzie grał bowiem w jedną grę po 300h - takie życie - ludzie pracują, chodzą do szkoły, a chcą mieć kilka gier na koncie, nie jedną.
Jeszcze trochę i dojdziemy do momentu, w którym twórcy specjalnie powiedzą sobie "stop, większego terenu nie tworzymy", bo będzie to stratą czasu. Nikt nie będzie grał bowiem w jedną grę po 300h - takie życie - ludzie pracują, chodzą do szkoły, a chcą mieć kilka gier na koncie, nie jedną.