Niezłe... Moja ulubiona, niestety niegrywalna już postać to Wiktor von Drachenfels, szlachcic. Człowiek tak zły i spaczony, że demony lęgną się do niego jak muchy do... nieważne. W każdym razie, jego pradziad był Imperatorem, oskarżonym (słusznie) o kontakty z Chaosem i spalonym. Ród został wyklęty. Z biegiem lat kolejni potomkowie stawali się coraz łagodniejsi, skupiali się nie na polityce i podbojach, tylko na handlu. Wiktorowi się to średnio podoba, tęskni za starymi czasami. Urządza zamach na ojca, by stanąć na czele rodu. Zamach się nie udaje, Wiktor zostaje wychłostany i wygnany. Jakiś czas później trafia do wioski, gdzie mają miejsce dziwne wydarzenia... Tak zaczyna się historia postaci, którą grałem najdłużej, najlepiej się w nią wczułem i najbardziej żałowałem, ze musiałem z niej zrezygnować.
A oprócz tego grałem bardem, Ravnarrem Carrunte, pewnym magiem ognia, niziołkiem - łowcą wampirów... Trochę tego było