Zapowiedź gry Ninja Gaiden III (XBOX 360)
Po odejściu Tomonobu Itagaki z Team Ninja wydawało się, że Ninja Gaiden już nigdy nie będzie takie samo. Chyba jednak nikt nie podejrzewał, że pod skrzydłami Yosuke Hayashi „trójka” może okazać się najlepszą odsłoną serii. Mroczna, tajemnicza, skupiająca się w końcu na bohaterze, a przy tym zwariowana, brutalna i wymagająca jak zwykle. Ktoś tu chyba znalazł przepis na sukces.
Fabuła w tej produkcji nigdy nie miała ambicji być czymś więcej, niż tylko zapychaczem dziury pomiędzy kolejnymi, morderczymi sekwencjami. Tym razem ktoś puknął się w czoło i powiedział: „Hej! Przecież Ryu w swojej karierze pociął pewnie kilka milionów ludzi, demonów i… on wszystko ciął! Niech go teraz coś w końcu ruszy!”. Jak powiedzieli, tak zrobili. Gra lawiruje pomiędzy szaleństwem, obłąkaniem, a wyrzutami sumienia. Ninja nie jest już tylko i wyłącznie maszyną do zabijania, okazało się, że kumulowane przez lata emocje nagle zaczęły szukać drzwi z napisem „Exit”. To z pewnością dobrze się nie skończy, zwłaszcza, że po drodze poucinamy jeszcze kilka tysięcy kończyn. Biedny Hayabusa, a graczom radość!
Gra jest mroczniejsza nie tylko ze względu na wewnętrzne rozterki głównego protagonisty. Na jedną rękę Ryu została rzucona klątwa. W gnijącym ramieniu kumulowana jest energia dusz pokonanych osobników. Zapewne miało to dobić wojownika, ale okazało się, że chłop z igły zrobił widły. Kroimy, kroimy, duszyczki trafiają do kończyny, a gdy uzbiera się ich konkretna ilość, to odpalamy super atak siejący jeszcze większą rzeźnię… ups! Deweloper pragnie podbić serca starych wyjadaczy i nowych śmiałków, przy okazji gromiąc konkurencję. W takiej sytuacji, oprócz kilku poziomów trudności przygotowano także, a co ja mówię? Jakie przygotowano? To istny zalew sekwencji QTE! Heavy Rain na dopalaczach? Oby nie, jednak trzeba przyznać, że i tak już nieziemsko szybka akcja, zyskuje jeszcze bardziej na dynamice. Co najfajniejsze, nie będziemy się mimo wszystko czuć, jakbyśmy byli prowadzeni za rączkę. Demo z E3 kipiało od tego typu akcji, tymczasem w wywiadach pracownicy Team Ninja podkreślają, że nie będzie tego aż tak wiele, a poza tym zapomnijmy o wyskakujących, wielkich ikonach przycisków. Sytuacja wygląda tak, że po prostu będziemy wiedzieć, co należy w danym momencie zrobić. Można powiedzieć, że to normalny gameplay, tylko ukazany z innej perspektywy. Przykładowo, biegniemy sobie przed siebie, nagle naszym oczom ukazuje się przewrócona ciężarówka. Co robimy w takiej sytuacji? No wiadomo, dobijamy rannych (a jak, w końcu to NG!) i przeskakujemy nad autem. Coś leci na nas z dachu, zauważamy w ostatniej chwili i dostajemy milisekundy na zrobienie uniku, itd., itp.. Jeżeli dobrze się temu przyjrzeć, to wychodzi na to, że od dawna twórcy traktują nas jak debili, wklejając na ekran te wielkie guziki. Dlaczego nikt wcześniej o tym nie pomyślał, przecież to wszystko jest… naturalne. No, nieważne, zapowiada się super!
Zdarzają się momenty, w czasie których Ryu przypomina sobie wczasy u wujka Solid Snake’a, bo zabijaka potrafi także wziąć wroga od tyłu, ekhm. Zakradamy się do delikwenta i jednym przyciskiem wykonujemy efektownego, acz cichego finishera. Warto czasami omijać w ten sposób trudniejsze fragmenty, no chyba, że jesteście zaprawionymi w bojach krwiopijcami, którzy wolą wlecieć w dziki tłum krzycząc: ”bo zupa była za słona”. W pewien sposób daje to złudzenie możliwości wyboru stylu gry, jednak to tylko fikcja, bo centralnym ośrodkiem jest walka na krótki dystans. Obejście cichaczem całego tytułu nie jest brana pod uwagę.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler