Zapowiedź gry Bionic Commando Rearmed 2 (PS3)

Gdy ktokolwiek mówi, że największą nowością sequela będzie możliwość wykonywania skoków, to wiadomo od razu, że chodzi o Bionic Commando Rearmed 2, które ujrzy światło dzienne już za kilkanaście dni. Jednak to, co doskonale wychodzi Małyszowi, niekoniecznie musi się sprawdzić w przypadku Spencera.

0 kudos

Większość graczy mających styczność z tym tytułem pokochała go nie tylko dlatego, że koleś ma bioniczne ramię i ogólnie jest “cool”. Sporo osób skusiło duże wyzwanie, które pierwsze Rearmed stawiało przed chętnymi. Było to spowodowane między innymi tym, że gościu nie potrafił skakać (bo jakby ktoś nie wiedział, biali są w tym ciency), a każde huśtanie się na linie musiało być dokładnie wymierzone, bo nóż widelec zabraknie kilku pikseli do pokonania przepaści. Tym razem zadanie jest ułatwione, co nie wszystkim może się spodobać. O podskokach już pisałem, jednak nie są one szczególnie efektowne, czy wykonywane na wielkie odległości. Spencer praktycznie ledwo co odrywa się od ziemi, więc używanie „bionicznych mocy” jest na porządku dziennym. No i mamy pierwszy feler. „Jedynka” pod tym względem oferowała genialne sterowanie, wystarczyło wychylić gałę w danym kierunku. Teraz, by zakończyć „huśtaweczkę”, należy wdusić przycisk (odpowiednio „B” w przypadku X360 lub kółko na PS3). Każdorazowe wciskanie tego ustrojstwa z początku bankowo przysporzy wiele problemów i nie będziemy przeklinać siebie i braku swoich umiejętności, tylko pokrętne sterowanie, bo tamto rozwiązanie niby złe było? Nie słyszałem, żeby ktokolwiek na nie narzekał, ale chłopaki z Fatshark uparcie twierdzą, że zrobili to, by gracze przypadkowo nie odpinali linki. No niby tak, ale nie czuje się w żaden sposób przekonany, znowu trzeba będzie się przestawić. Ponadto nasz podopieczny może chwytać się krawędzi! Zapomnijmy więc o źle wymierzonych skokach, bohater i tak czegoś się uczepi. Gra zdecydowanie uderza w większą rzeszę potencjalnych klientów, jednak czy wyjdzie jej to na dobre, okaże się już niedługo. Osobiście nie podobają mi się te delikatne zmiany, ale to i tak jeszcze nie wszystko.

Kolejną „nowością” jest delikatny lifting, jaki przeszedł Spencer. Facet ma inną fryzurę i uwaga, wąsy! Poziomy oczywiście również dostały swoje smakowite kąski. Są teraz wyższe i większe, a wszystko przez skoki głównego bohatera, które pozwalają na pokonywanie przeszkód dawniej nieosiągalnych. Ponadto poukrywano na nich mnóstwo tajemniczych pomieszczeń. Dostęp do nich zdobywa się podczas kampanii. Gracz otrzymuje nowe możliwości pozwalające dostać się w niedostępne wcześniej miejsca. Jednym słowem, będzie po co wracać do już skończonych układów. Bardzo fajnie.

Cała reszta to stare, dobre Bionic Commando. Nawet grafika nie uległa wielkiej zmianie w porównaniu do poprzedniczki, chociaż jest trochę bardziej kolorowa i "trendy". Czy to źle? Broń boże! Ostatnio trochę męczyła mnie stonowana i ciężka paleta barw, teraz ten problem zniknie.

To, co deweloper zdecydował się wprowadzić i tak już budzi spore kontrowersje wśród fanów, którzy niestety będą musieli się przestawić. Nowym śmiałkom powinno się spodobać. Jednego jestem jednak pewny. Bionic Commando Rearmed 2 nie ma szans na "zaszczytne" miano crapa. Nie będzie też "tylko" dobrą produkcją. Albo spodoba się nawet tym narzekającym nudziarzom (jak ja), albo nastąpi koniec świata. Wybieram tę pierwszą opcję!

Podsumowanie:
Szykuje się jedna z mocniejszych premier lutego i murowany kandydat do gry roku w kategorii "Produkcje z cyfrowej dystrybucji".

Zapowiada się świetnie!