Dropzone (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Beta-test Dropzone - dynamiczny i wciągający darmowy RTS (PC)


bigboy177 @ 11:25 09.08.2016
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Żeby nie było zbyt łatwo, grupy obcych cały czas się zmieniają. Każda kolejna horda jest mocniejsza i bardziej niebezpieczna od poprzedniej. Często jest tak, że jeśli nie rozplanujemy wszystkiego poprawnie, zostaniemy wybici podczas ataku, a resztkami Kavash zajmie się przeciwna drużyna, dokańczając rozpoczęte przez nas dzieło. Oczywiście sytuacja może być zupełnie odwrotna, ale wtedy raczej nikt nie będzie narzekać.

Jako że przeciwnicy stają się coraz groźniejsi, musimy im w jakiś sposób dorównać. Z tego powodu deweloperzy przygotowali całkiem rozbudowany system progresji kontrolowanych przez nas robotów. W miarę postępów w danym pojedynku zdobywamy punkty doświadczenia. Co jakiś czas dzięki nim awansujemy na wyższy poziom, co natomiast pozwala nam rozwinąć jedną z kontrolowanych maszyn. Awans odblokowuje wcześniej niedostępny oręż albo usprawnia już posiadany, sprawiając że zadaje on większe obrażenia, tudzież skuteczniej wspiera resztę ekipy.

Umiejętności są przeróżne. Typowy tank potrafi m.in. uderzać potężnym młotem w ziemię, wywołując fale uderzeniowe, zadające obrażenia wszystkiemu dookoła. Strzelec dysponuje rakietami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby nauczyć go np. specjalnego skoku, którym dostanie się błyskawicznie na pole walki, albo ucieknie kiedy zrobi się zbyt gorąco. Wsparcie, jak wspomniałem, potrafi tworzyć pole siłowe, naprawiające inne roboty, ale także wysyłać uzdrawiające drony. Możliwości jest naprawdę dużo, a na samych awansach sprawy się nie kończą.

Bardzo ważnym elementem jest system „tunningu”, do którego mamy dostęp przed pojedynkami. Możemy w nim zmienić nie tylko wygląd kontrolowanej maszyny, ale także jej wyposażenie, całkowicie modyfikując sposób toczenia pojedynków. Dla przykładu tank wcale nie musi mieć urządzenia powodującego wstrząsy ziemi. Można w nim zamontować coś jakby energetyczny walec, działka, a nawet miotacz (ognia lub plazmy). Wybór jest znaczny, a początkowy zestaw to tylko przystawka przed głównym daniem. Deweloperzy cały czas opracowują nowe narzędzia mordu, są specjalne skrzynki do kupienia, pełne dobroci, jest również system craftingu, dzięki któremu z rozlicznych elementów składowych da się budować własny sprzęt. Do każdej maszyny przypisać można 3 umiejętności aktywne oraz 3 pasywne.

Oczywiście oręż to nie tylko zmiany wizualne. Deweloperzy opisali każde urządzenie szeregiem statystyk, decydujących o tym, jakie zadaje obrażenia, jaki ma zasięg oraz jak często można z niego korzystać (ile trwa regeneracja). Wszystko jest przemyślane, dobrze zaprojektowane i odpowiednio zbalansowane. Grając nie dostrzegłem, aby jakiś konkretny sprzęt był potężniejszy od innego.

Poziomy zgromadzone w trakcie walki resetują się w momencie rozpoczęcie kolejnej. Musimy ponownie pozyskiwać doświadczenie, awansować i rozwijać zdolności. Nie oznacza to jednak, że nic nie jest zapamiętywane. Po pierwsze, do kolejnych potyczek przenosimy wszystkie zdobyte dropy. Po drugie, awansujemy też siebie, czyli można rzec dowódcę oddziału. Po trzecie, nie znika nam wirtualna waluta, dzięki której kupujemy m.in. skrzynki z przydatnym sprzętem. Kształtujemy zatem nie tylko oddział, ale także głównego bohatera Dropzone – siebie.

Rozpisałem się, jeśli chodzi o założenia rozgrywki, a nie wspomniałem jeszcze w sumie o trybach zabawy. Tych jest zasadniczo trzy. Po pierwsze, są pojedynki przeciwko komputerowi, po drugie, standardowe potyczki multiplayer, a po trzecie, turnieje. Te ostatnie nie są jeszcze jednak gotowe, ale jak czytamy w interfejsie gry, wkrótce mają się pojawić. Do tego dochodzi jeszcze tryb widza, dzięki któremu da się podglądnąć starcie innego gracza. Nie powala niestety liczba map. Twórcy przygotowali tylko dwie, ale można być pewnym, że do planowanej na przełom jesieni i zimy premiery pojawią się kolejne.

Ogólnie rzecz biorąc, Dropzone to rozbudowany tytuł, który twórcy jeszcze długi czas będą rozwijać. Są plany na turnieje, regularnie pojawiają się dodatkowe wyzwania i wcześniej niedostępna zawartość. Prócz tego, potyczki są naprawdę dynamiczne i emocjonujące. Początkowo niełatwo wszystko ogarnąć, bo dzieje się dużo, a my musimy sterować trzema niezależnymi maszynami, ale jeśli przebrniecie przez kilka pierwszych potyczek, kolejne będzie łatwiej ogarnąć. W moim przypadku wystarczyło pięć bojów, abym wciągnął się totalnie i aby pojawił się syndrom jeszcze jednej tury. Dropzone naprawdę wciąga i, co ważne, to gra, do której da się przysiąść na pół godzinki lub godzinkę, stoczyć kilka bojów, a potem wrócić do innych zajęć; ale można też maniaczyć, doprowadzając strategię walki do perfekcji. Nie sposób coś zarzucić jeśli chodzi o grywalność.

Pod względem technicznym także jest bardzo dobrze, chociaż zdarzyło mi się, że tytuł zawiesił cały komputer i byłem zmuszony do jego resetowania. Trzeba jednak pamiętać, że beta testy mają na celu znalezienie i wyeliminowanie takich niedociągnięć. Graficznie i dźwiękowo jest w porządku, choć bez szaleństw.

Podsumowując, pierwsze doznania płynące z zabawy z Dropzone są zdecydowanie pozytywne. To jedna z ciekawszych strategii tego typu w jakie grałem i myślę, że jeszcze nie raz do niej wskoczę, choćby po to, aby zobaczyć jak rozwijają ją deweloperzy. Zdecydowanie polecam Wam zerknięcie na nią, szczególnie że wciąż mamy kluczyki, umożliwiające przystąpienie do zamkniętych beta testów.

Podsumowanie:
Dropzone to bardzo interesująca propozycja w portfolio firmy Gameforge. Coś innego, ciekawego i wciągającego. Grać można zarówno z doskoku, jak i z pasją. Wiele wskazuje na to, że chętnych nie będzie brakować.
Zapowiada się świetnie!

Screeny z Dropzone (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?