The Crew: Motorfest (XBOX X/S)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

The Crew: Motorfest (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 21.09.2023, 17:12
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

The Crew: Motorfest można spróbować opisać memem o "Forzie Horizon w domu". Niby podobna w swoich założeniach, kilka aspektów przerobiła, co wyszło z mieszanym rezultatem - raz lepiej, raz gorzej. Ale nowa gra od Ivory Tower i firmy Ubisoft nie zdetronizuje króla.

Przykro mi, jest to niemożliwe, silniejsze od czegokolwiek. Patrząc na nowy produkt francuskiego Ubisoftu nie da się nie wypowiedzieć zdania: "The Crew: Motorfest to kopia Forza Horizon". Ale skoro mam to już za sobą, to mogę przejść dalej. The Crew: Motorfest chciało być bardziej Forzą Horizon niż sama Forza Horizon! I co wyszło... klon, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Choć uczciwie przyznam, że niektóre rzeczy w Motorfeście okazały się po prostu lepsze!

Nowa gra wyścigowa od Ivory Tower przenosi graczy na tropikalną wyspę O'ahu na Hawajach. Miejsce zostało wiernie odtworzone, co tylko dodaje kolorytu. A tak się składa, że na O'ahu trwa właśnie wyścigowy festiwal - i my jesteśmy jego częścią. Pomysł brzmi znajomo, lecz to żaden zarzut lub wada. W bardzo ogólnym rozrachunku, trzecia część The Crew to fajna gra - tak, fajna. Dawno żadna pozycja nie pasowała mi do tego określenia. Zróżnicowanie lokacji nadaje grze "Ubisoftowego" sznytu, eksploracja sprawia frajdę, rozmaite pojazdy - choć prowadzą się raczej średnio - budują pewien spójny charakter, a całość domyka klamra kiczu, ale i różnorodności. Wszędzie niby świeży lakier, jednak gdy w pewnych miejscach zaczniemy skrobać, to pod powierzchnią zaczyna gdieniegdzie wyłazić rdza.

Na pierwszy ogień idą Hawaje i O'ahu. Otoczenie oferuje zróżnicowane środowisko: możemy zjeżdżać po pokrytych popiołem zboczach wulkanu, podróżować w głąb bujnego lasu deszczowego, driftować po krętych górskich drogach lub po prostu relaksować się na słonecznych plażach - a uwierzcie mi, wycieczka nadbrzeżną trasą przy zachodzącym słońcu to tutaj robi robotę. Nawet ścigać się ulicami stolicy, miasta Honolulu - jakby nie patrzeć sporej (w porównaniu np. do meksykańskich miasteczek w Forzie Horizon 5) aglomeracji. Problem polega na tym, że jest to miasto-widmo; wyludniona metropolia z odrażającą, kanciastą, niemal wprost z Xboksa 360 architekturą. Gdyby nie to, byłoby naprawdę dobrze, ale Honolulu straszy: i to nie na żarty.

To, co moim zdaniem zrobiono lepiej, to progres i quasi-kampania fabularna. Mówię "quasi", bo de facto nie ma tu żadnego scenariusza, żadnej myśli przewodniej - trafiamy na wyspę jako jeden z grupy kilku śmiałków zaproszonych do rywalizacji na tytułowym Motorfeście. Wybieramy jedno z trzech dostępnych aut i rozpoczynamy ściganie. A odbywa się ono w ramach playlist: tematycznych serii zróżnicowanych wyścigów. I kiedy mówię “zróżnicowanych”, to nie mam na myśli tylko przez ichniejsze samochody (jak japońska motoryzacja w "Made in Japan"), ale też kulturę, stylistykę, budynki, lokacje itd. Nazwałbym to parkami rozrywki, wśród których wymienić warto "Hawaii Scenic Tour", "American Muscle", "911 Legacy" (historia Porsche), czy też "Rule the Streets" (cykl związany z medialnym kanałem Donut Media).

Co ciekawe, każda taka playlista pozwala nam zasiąść za kierownicą innego pojazdu - i nie mam na myśli tylko samochodów, bowiem jak na The Crew przystało, w ofercie są też samoloty, motocykle oraz łodzie. I to niemało, ponieważ wszystkich maszyn jest blisko 600! Możemy wszystkie oczywiście modyfikować i tuningować (nawet wnętrza!), jest to jednak dużo prostszy niż w Horizonie mechanizm. Co istotne jednak, na każdy z wyścigów w ramach serii po prostu wypożyczamy maszynę, więc nie musimy ciułać na grinderskich wyzwaniach, by móc odblokować sobie nowe atrakcje.


Screeny z The Crew: Motorfest (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?