
Po zaprezentowaniu w 2020 roku next-genowej formuły serii NBA 2K, Visual Concepts konsekwentnie rozwija wykreowane pomysły, tworząc kolejne, coraz lepsze, iteracje swojego flagowego produktu. Truizmem będzie stwierdzenie, że najnowsza część jest jednocześnie najlepszą - jednak tak właśnie jest w tym przypadku!
Miejmy to już za sobą: tak, 2K Games i Visual Concepts nadal bezczelnie zdzierają z graczy prawdziwe pieniądze w zamian za wirtualną walutę, która pozwala m.in. na ulepszanie koszykarza w trybie MyCareer i rozwój drużyny w MyTeam. Ta praktyka nie zniknie, choćbyśmy wszyscy zaczęli tupać nogą i krzyczeć ze złości (a zakładam, że nagle nie pojawi się chęć bojkotu serii i niekupowanie kolejnych jej wydań). Niemniej powinno to wybrzmieć już na samym początku.
Przechodząc do sedna: NBA 2K23 jeszcze dalej przesuwa granicę w temacie "filmowości", czy raczej "telewizyjności" wirtualnej koszykówki. Wydawało mi się, że naprawdę trudno będzie przeskoczyć poziom ostatnich części, jednak "dwudziestce trójce" się to udało - teraz nie dość, że tranzycja pomiędzy kolejnymi przerwami w grze jest niesamowicie płynna, a same animacje jeszcze bardziej wygładzone i dopieszczone, to jeszcze wprowadzono szereg mniejszych dodatków, które tylko podbijają wrażenie bycia "w środku"!
Najbardziej widać to w karierze, czyli chyba najbardziej popularnym trybie. Teraz poza bieganiem pomiędzy kolejnymi obiektami, jak hala treningowa, arena meczowa, czy pozostałymi miejscami ważnymi dla fabuły, wchodzimy także bezpośrednio do tych obiektów! Na przykład przed meczem udajemy się do bocznego wejścia dla graczy, przechodzimy z parkingu przez sławną w NBA ściankę z reporterami i dziennikarzami, a ponadto możemy wejść do szatni, przebrać się i wbiec tunelem bezpośrednio na parkiet! Podobnie sprawa się ma z innymi obiektami - teraz (z reguły) drzwi same się przed nami otwierają, a my (z reguły) bez ekranów ładowania wchodzimy do wnętrz dotychczas zasłoniętych specjalnymi planszami.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler