Twelve Minutes (XBOX X/S)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Twelve Minutes (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 27.08.2021, 00:36
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Wspomniana funkcjonalność to na pewno ciekawy smaczek i dobry materiał do wypunktowania w tekstach takich jak ten - recenzent może pochwalić tytuł, powiedzieć, że jest nieszablonowy, nietuzinkowy, że czymś się wyróżnia. Ten miecz jednak jest obosieczny, ponieważ po zakończeniu czujemy niesamowity niedosyt! W Twelve Minutes jest do odkrycia sporo smaczków, gdy jednak znajdziemy się już w pozycji, w której znamy twist fabularny, to raczej nie do końca chcemy po raz kolejny przechodzić tej gry specjalnie dla kilku detali.

Twelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszczTwelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszcz

A zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, scenariusz gry - czego by o nim nie mówić - jest dość efektowny i stanowi solidną kartę przetargową. Co prawda finał zbija mocno z pantałyku i do teraz nie za bardzo wiem, czy zaskoczył mnie pozytywnie, czy raczej negatywnie. Na pewno wywołuje efekt “wow” (ale to dobre / ale to słabe), a to stanowi już jakąś wartość per se. Co jest dość istotne, to równo rozłożono fabularne akcenty na przestrzeni całej zabawy. Powoli dochodzimy do finału, a kolejne obserwowane wydarzenia z niemal aptekarską dokładnością dozują potrzebne graczowi informacje.

Napisałem na samym początku, że tytuł ten nie jest przyjazny użytkownikowi - Twelve Minutes jest niezwykle nieintuicyjne. Zaraz po wstawce wprowadzającej trafiasz do pozornie niewielkiego mieszkania, które sam musisz eksplorować, łączyć kropki, próbować budować jakąś spójną narrację. Nie wszystkie czynności, które wykonasz, wpływają na popchnięcie historii do przodu - w Twelve Minutes sporo jest takich elementów będących wyłącznie dla estetyki, czy też wprowadzenia jeszcze większej nieliniowości. Przez to (a może i dzięki temu) trudno podejść do tej gry jak do jednowymiarowo dobrej lub złej: zbyt duża swoboda dana graczowi bez żadnej instrukcji nierzadko powoduje frustrację. Jednak po poprawnym rozgryzieniu łamigłówek radość jest równie wysoka.

Twelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszczTwelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszcz

Niezwykle profesjonalnie za to wypadła warstwa audio! Nie tylko w kontekście ścieżki dźwiękowej, niebywale charakterystycznej i zróżnicowanej (mimo tylko kilku utworów stanowiących motywy przewodnie wszystkich dziewięciu przełomowych momentów gry). Mam tu przede wszystkim na myśli aktorską obsadę - wirtualnym postaciom głosów użyczyli James McAvoy, Daisy Ridley i Willem Dafoe. Wszyscy świetnie, bardzo naturalnie brzmią i dialogami świetnie budują atmosferę.

Koniec końców trudno jednoznacznie ocenić Twelve Minutes. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia: a ja mówię to z pozycji zaintrygowanego pomysłem Louisa Antonio gracza. Wydaje mi się, że poprawnie zdiagnozowałem pewne niedociągnięcia gry, mimo to podważam jednak sens kupowania takiego “filmowego” doznania wystarczającego góra na trzy godziny za ponad sto złotych (a tyle aktualnie tytuł ten kosztuje). I tutaj z pomocą przychodzi Xbox Game Pass, którego produkcja jest częścią. Nie odważyłbym się rekomendować Twelve Minutes jeśli trzeba byłoby je kupić.


Długość gry wg redakcji:
3h
Długość gry wg czytelników:
3h 24min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Oprawa wizualna jest w stanie świetnie zamaskować swoje niedoskonałości, ponieważ akcję obserwujemy z lotu ptaka. Poza tym nie jest to specjalnie skomplikowane miejsce akcji, które potrzebowałoby jakichś wodotrysków. Absolutne minimum.
Świetny Dźwięk:
Ścieżka dźwiękowa mimo iż niewielka, dziewięć utworów, udźwignęła ciężar budowania klimatu. Z uwagi na to, że poza nią do dyspozycji twórcy mieli tylko aktorów podkładających głosy pod postacie, wyszli z tego obronną ręką.
Dobra Grywalność:
Twelve Minutes podjęło ryzykowną grę ze swoim odbiorcą, dając mu zwykłą swobodę bez większych instrukcji, jak postępować. Momentami naprawdę trudno się tutaj zorganizować, ale kiedy rozgryziemy już poszczególne zagadki, radość jest niepowtarzalna.
Genialne Pomysł i założenia:
Jestem fanem idei stojącej za Twelve Minutes. Zamknięcie gracza w ciasnym mieszkaniu i danie mu do ręki najpotężniejszej ze wszystkich broni - swobody - było ryzykownym zagraniem. Wręcz pokerowym all in.
Świetna Interakcja i fizyka:
Mimo iż miejsce akcji jest niewielkie, na pierwszy rzut oka niewiele jest też przedmiotów, z których korzystamy. Jednak na przestrzeni kolejnych pętli zmieniają one często swoje pierwotne przeznaczenie, przez co gra nabiera tempa i lekkiej nieprzewidywalności.
Słowo na koniec:
Twelve Minutes jako gra sensu stricte wypada po prostu średnio - ale już jako całość, po dodaniu muzyki, dialogów, filmowego pomysłu, przybiera naprawdę ciekawy charakter. Niestety, jest to zbyt krótka przygoda, by ktokolwiek powinien wydawać na nią ponad 100 złotych.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Twelve Minutes (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?