Twelve Minutes (XBOX X/S)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Twelve Minutes (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 27.08.2021, 00:36
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Twelve Minutes trudno zaprezentować na krótkich przedpremierowych zwiastunach, ponieważ clou gry to swoboda - gracz jedyne co wie po wejściu do mieszkania, to, że za dwanaście minut zapuka policjant i oskarży małżonkę o zabójstwo swojego ojca. Co ma z tym zrobić gracz? Wszystko! Szczegóły w recenzji!

Twelve Minutes lansowane było jako wciągający thriller z niecodziennym pomysłem na rozgrywkę. Gracz bowiem ma tytułowe dwanaście minut, po których pętla się resetuje i kontrolowany przez niego bohater ląduje w tym samym, co poprzednio, punkcie wyjścia. Kiedy w końcu sami gracze mogli sprawdzić finalny produkt okazało się jednak, że tak przełomowo do końca nie jest, a na usta ciśnie się znane powiedzenie: z dużej chmury mały deszcz.

Na debiutanckie dzieło Louisa Antonio musieliśmy czekać kilka lat. Pierwszy pokaz Twelve Minutes odbył się w 2013 roku, lecz bardziej oficjalne zaprezentowanie produkcji odbyło się dopiero na konferencji Microsoftu w trakcie targów E3 2019. I od razu zebrała ona rzesze fanów: gra oraz sam koncept za nią stojący. Na papierze bowiem schemat, w którym tajemniczy policjant wchodzi do mieszkania głównego bohatera, by oskarżyć jego żonę o zabójstwo własnego ojca, a my, krok po kroku, musimy dochodzić prawdy i wyciągać wnioski z kolejnych podejść, po prostu "żarł".

Praktyka nie odbiega od teorii: dostaliśmy wszak całkiem sympatyczną, choć krótką i mało przyjazną użytkownikowi, przygodówkę. O co tak naprawdę tutaj chodzi? Wspomniane pętle to dosłownie kolejne iteracje dwunastu minut, w których na każde z podejść mamy dokładnie taki limit czasowy. Na szczęście program nie wymaga od nas znajdowania w każdym z nich nowych informacji, dowiadywania się o kolejnych sposobach na zagadki itp. Równie dobrze możemy w nieskończoność rozgrywać kolejne razy i mieć tytuł na 10 albo 15 godzin, a nie na 3-4. Bo właśnie w tyle czasu udało mi się Twelve Minutes skończyć (w sensie w lekko ponad trzy godziny).

Twelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszczTwelve Minutes - recenzja. Z dużej chmury mały deszcz

Całą zabawę zaczynamy od wejścia do naszego mieszkania. I to tylko w nim toczy się akcja gry; nie możemy wyjść z lokum, ponieważ wtedy automatycznie pętla zostaje przerwana i wracamy do początku. Gdy już znajdziemy się w środku, z łazienki wychodzi do nas nasza małżonka, wita się z nami i mówi, że jest specjalna okazja, że przygotowała deser. I po tym krótkim wstępie zaczyna się prawdziwa akcja. Twelve Minutes jest o tyle nietuzinkowe, że nie możemy powtarzać kolejnych czynności, za każdym razem powinniśmy inaczej podchodzić do sposobu przejścia pętli.

Tytuł od Louisa Antonio nie jest wszak typową przygodówką, gdzie kolejne etapy, zagadki, klucze do tych łamigłówek itp. zdobywamy liniowo przechodząc od punktu A do B bez możliwości zboczenia z niej. Przykładowo: wraz z poznawaniem kolejnych faktów dotyczących przeszłości wybranki serca odblokowują się kolejne opcje dialogowe, a w tego efekcie nieustannie musimy sprawdzać ich stan. W pewnym sensie dzieło to prezentuje sposób na rozgrywkę asynchroniczną - zakończenie możemy zobaczyć już po pierwszych trzech lub czterech pętlach, nie doświadczając nawet innych dostępnych rozwiązań / zakończeń. A jest ich w Twelve Minutes kilka. I, z jednej strony, to największa zaleta tej gry, z drugiej zaś, jej wada.


Screeny z Twelve Minutes (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?