State of Decay to bogata produkcja. Samo szwendanie się, zbieranie surowców i walka to jedno, ale z drugiej strony, są także morale naszych podopiecznych, które, np. spadają podczas śmierci jednego z kolegów, a rosną, gdy przykładowo kogoś uratujemy. Dodatkowo, podczas śmierci kompana naprawdę czuć tę stratę. Robi się jakoś tak smutno, w końcu przez kilka godzin gość zrobił tyle dobrego. I wszystko byłoby tak pięknie, gdyby nie to, że…
… ta gra to syf. Jest to tak niedopracowany i pełen bugów tytuł, że po prostu ciężko w to uwierzyć. Mamy rok 2013, nowa generacja jest tuż za rogiem, a State of Decay przy każdym odpaleniu wita nas paskudną oprawą graficzną i klatkowaniem, ale to takim, że przez kilka sekund nie da się nic zrobić. Im dalej w las tym gorzej. Pikseloza i wyblakłe tekstury wylewają się z ekranu. Gra tnie się dosłownie co kilka minut. Twórcy nie wykazali się żadnym pomysłem na projekt świata i zrobili wiochę z domkami i lasami. Przenikanie się tekstur występuje nagminne i jest mega hardkorowe. Gość potrafi dosłownie wejść w bramę czy też „zakopać” się do pasa w ziemi. Animacja postaci to czasy pierwszego PlayStation, a dźwięk nie zgrywa się całkowicie z tym, co się aktualnie dzieje. Przykładowo można usłyszeć rozmowę bohaterów, będąc samemu na odludziu, albo trzask podwozia samochodu, które uderza o jakiś kamień, gdy penetruje się wnętrze kolejnego domu. Sztuczna inteligencja jest tak głupia, że aż niemożliwa. Gdzieś po godzinie, dwóch, jest taka misja, w której musimy bronić domu. Spróbowałem raz i zginąłem. Za drugim podejściem pozabijałem okna deskami i poszedłem na piętro chałupy. Po 15 min. okazało się, że na dole łazi banda zombie, które dają się bić innemu ocalałemu, od czasu atakując, co i tak nic nie daje, bo ten jest jakiś nieśmiertelny. No litości!
Strasznie ciężko patrzy się na to coś i słucha się tego wszystkiego, a mimo wszystko chce się grać. Nie rozumiem po prostu. W normalnym przypadku trochę bym się poznęcał, a na koniec wystawił jakieś marne 2 czy 3. State of Decay jest jednak dobrą produkcją i aż boję się pomyśleć jakie mogłoby być, gdyby twórcy przeznaczyli więcej pieniędzy i więcej czasu (pewnie ani jednego, ani drugiego nie mieli) na ten tytuł. Szkoda, że wydawca, firma Microsoft, który chyba tylko zezwolił na wydanie gry na swojej platformie i nie zrobił nic więcej, nie pokusił się o zainwestowanie konkretnych środków. To mógłby być taki produkt na wyłączność konsoli Xbox 360, że głowa mała. Niestety to tylko niespełnione nadzieje. Finalny produkt, pomimo wielu niedoróbek, jest dobry, ale nic poza tym.
Słaba |
Grafika: Tak nie powinny wyglądać gry na Xboksa 360. |
Słaby |
Dźwięk: Nie po to kupowałem zestaw 5.1. |
Dobra |
Grywalność: Takie powinny być gry opowiadające o świecie opanowanym przez zombie. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Pełno zombie, pełno zombie i nie chodzi tylko o zabijanie? Wielki Brat jest pod wrażeniem. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Wciągająca rozgrywka, która sprawia frajdę nawet pomimo tych wszystkich niedoróbek. |
Słowo na koniec: State of Decay na pewno nie zasługuje na oceny jakie zebrał na całym świecie (średnia na serwisie Metacritic wynosi 77 punktów!). Nie rozumiem jak można sypać 8 przy tak niedopracowanym projekcie. 6 to maksimum, bo rozgrywka jest super, ale tona bugów znacznie utrudnia czerpanie satysfakcji. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler