Pomimo wiader pomyj, jakie wylałem na twór Kanadyjczyków, kupy błędów i archaizmów (latanie po całej lokacji i szukanie karty otwierającej drzwi przerabialiśmy dekadę temu), muszę przyznać, że z czasem tytuł odpalałem z niemałym zaangażowaniem. Walki w otwartym terenie dawały mnóstwo frajdy, miejscami pozwalając na zabawę w taktyczne podejście, z flankowaniem na czele. Mimo to nie ukrywam, że najwięcej radochy daje paradowanie ze strzelbą i prucie w grupkę biegnących oponentów – wspomnienia związane z Serious Samem gwarantowane.
Ogromny wpływ na grywalność ma nie najgorszy tryb (a raczej tryby) sieciowe, zaimplementowane przez panów ze Slant Six Games. Nie są one może najoryginalniejszymi formami spędzania wolnego czasu, ale swą rolę odgrywają jak należy. Pod warunkiem, rzecz jasna, że nie nawali system wyszukiwania graczy. Próba logowania się do jednego trybu zakończona lądowaniem w całkowicie innym, to tutaj normalka. Swoje trzy grosze do spotęgowania frustracji dorzuca czas niezbędny na doładowanie mapy – bite półtorej minuty z życiorysu mniej. Załóżmy jednak, że wszystko przebiegnie bez większych problemów i wkroczycie do świata sieciowego szaleństwa. Z czym to się je?
‘’Atak drużynowy’’ to nieco zmodyfikowany team deathmatch. Gracze podzieleni na dwie drużyny mają za zadanie zdobyć przed końcem czasu określoną liczbę punktów, przyznawanych za zabicie przeciwnika. Pole walki jest chaotyczne, ale i na swój sposób wciągające. Stale coś się dzieje, dzięki czemu o nudzie nie ma mowy. Tryb ‘’Ocalony’’ polega na odpieraniu ataków wrogich jednostek do momentu przylotu helikoptera ratunkowego. Szału nie ma (tym bardziej, że mamy dość zawężone pole działania), ale jest ciekawiej, niż z ‘’zagrożeniem biologicznym’’, będącym swoistą wariacją na temat capture the flag. Co by jednak nie mówić – do sieciowej formy zabawy przyłożono znacznie większą uwagę, niż do single playera. Obawiam się jednak, że na niewiele się to zdało. Serwery powoli zaczynają świecić pustkami, dlatego wątpię, by gra została zapamiętana na dłużej…
…choć na dobrą sprawę, wcale na to nie zasługuje. Kilka pozytywnych elementów nie zmienia faktu, że jako całość, tytuł jest niezwykle niedopracowanym tworem, którego należy wystrzegać się za wszelką cenę. Szkoda pieniędzy, nerwów i miejsca na półce.
Przeciętna |
Grafika: Na PlayStation 2 wyglądałoby to całkiem nieźle. Na Xboxie 360 i PlayStation 3 woła o pomstę do nieba. Niech Was nie zwiodą screeny - ta gra jest szpetna. |
Dobry |
Dźwięk: Aktorzy podkładający głosy pod postaci wypadają tragicznie. Sytuację ratuje, w pewnym sensie, solidna muzyka i niezgorsze odgłosy otoczenia. |
Dobra |
Grywalność: Zaskakująco wysoka, jak na tak mizerne wykonanie. Ocenę w dużej mierze ratuje tryb sieciowy, aczkolwiek on także nie ustrzegł się błędów. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Shooter jakich wiele, stworzony bez polotu i fantazji. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Fizyka leży i kwiczy, podobnie zresztą integracja gracza z członkami Watahy. Nie sposób polubić kogoś, kto nie ma za grosz charyzmy. |
Słowo na koniec: Zmarnowany potencjał. Rozczarowanie pomieszane z niedowierzaniem. Niedowierzaniem, że gra wywodząca się z tak znamienitej serii, będzie głównym kandydatem do tytułu najgorszej produkcji roku. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler