Na razie tylko narzekam, ale nie da się tej grze odmówić posiadania wielu pozytywnych aspektów. To w końcu nadal jest Crackdown. Ciągłe rozwijanie umiejętności bawi po prostu niesamowicie, a możliwość pokonywania coraz większych odległości pojedynczymi skokami naprawdę potrafi napawać dumą i dawać sporo satysfakcji. Wspinanie się na wieżowce i zwiedzanie miasta wciąż jest bardzo przyjemne (szczególnie, jeśli nie robi się tego nocą). Genialne wrażenie robią również wszelkiej maści wybuchy, które są w stanie czasem utopić w ogniu całkiem spory kawałek ulicy, zmiatając z nóg kilkudziesięciu wrogów.
Zabrakło mi jednak pewnych detali, które były w jedynce, a z dwójki zostały – zupełnie bezsensownie – wycięte. Najlepszym przykładem są specjalne samochody Agencji. W pierwszym Crackdownie były one swoistymi transformerami – gdy zdobyliśmy wyższy poziom umiejętności prowadzenia furek do zadań specjalnych, zmieniały one swój wygląd i właściwości jezdne. Za każdym razem, gdy Agent do nich wsiadał lub wysiadał! To dopiero dawało poczucie mocy! A teraz? Po prostu tego nie ma, ot tak.
Graficznie nadal jest świetnie – może modele nie grzeszą szczegółowością, a tekstury rozdzielczością, ale komiksowa konwencja sprawia, że na ekran telewizora patrzy się z chęcią. Szczególnie wtedy, gdy wszystko dookoła wybucha i rozpada się na kawałki w ilościach po prostu hurtowych. Jedynym aspektem gry, który w moim odczuciu uległ poprawie, jest oprawa muzyczna. Wcześniej zupełnie nie zwracałem na nią uwagi, zaś teraz wręcz wsłuchiwałem się w niektóre kompozycje, potrafiące bardzo skutecznie zagrzać do walki.
Z jednej strony, to nadal dobra gra. Z drugiej – mam wrażenie, że te dwie części powinny się zamienić numerkami przy tytułach. To pierwszy Crackdown ma więcej i lepiej! A tak nie powinno być. Fakt, teraz dodano cykl dnia i nocy, który zaowocował również pojawieniem się nowego typu przeciwników, ale jak Wam pisałem – zupełnie nie odniosło to pożądanego skutku. Zabrano zaś elementy, które rozkochały mnie w serii. Nie ma tego wrażenia bohaterskości, nie ma miłych dla oka detali. Jedynka była dla mnie tytułem zasługującym na bardzo mocną dziewiątkę w skali dziesięciopunktowej. Dwójka to „tylko” siódemka, czyli gra nadal dobra, ale bez tej iskry szaleństwa i geniuszu.
Zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga, gdzie znajdziecie masę innych materiałów, nie tylko o grach.
Świetna |
Grafika: To, co kiedyś zachwycało, dziś jest... po prostu dobre. Bez szału, ale nadal patrzy się miło. |
Dobry |
Dźwięk: Jest... i to w sumie jedyne, co można powiedzieć. Nie przeszkadza, nie grzeje - 7/10, ponieważ jest po prostu "OK". |
Dobra |
Grywalność: Tu byłaby kiedyś mocna dziewiątka i to pewnie z plusem. Niestety, zmiany koncepcyjne nie wpłynęły pozytywnie na grywalność. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Podstawowy pomysł siłą rzeczy wtórny - w końcu to kontynuacja. Zaś nowe pomysły średnio trafione. Uśredniając stary geniusz i nową przeciętność wyszło 7/10. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Budynków może rozkruszyć się nie da, ale za to wybuchy i rzucanie ciężarówkami we wrogów nadal są świetne! |
Słowo na koniec: Jako się rzekło w recenzji - paradoksalnie to pierwszy Crackdown wygląda, jakby był kontynuacją serii. Był po prostu lepszy od faktycznej dwójki. Mimo wszystko, gra nadal jest dobra i te kilkanaście godzin zabawy fanom zapewni. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler