Bound (PS4)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Bound (PS4) - recenzja gry


@ 21.08.2016, 15:11
Łukasz "LuKaS77PL" Konieczny

Czy nowe dzieło twórców Datury może dorównać legendarnej Podróży, a połączenie figur geometrycznych z tańcem to przepis na sukces? Przed Wami Bound, jedyna w swoim rodzaju zręcznościowa gra przygodowa.

Na poboczu niedaleko plaży zatrzymuje się czerwony samochód. Wysiada z niego kobieta będąca przy nadziei i rusza ku piaszczystemu brzegowi. W ręce trzyma dziecięcy notes z kolorowymi rysunkami, zatrzymuje się i patrzy na słońce unoszące się nad horyzontem wyznaczanym przez linię wody. Po chwili scena się rozmywa i trafiamy do zupełnie innego świata. Trudnego do nazwania miejsca, zbudowanego z różnokolorowych, tańczących i pulsujących wielokątów. Mija kolejna chwila, a przejmujemy kontrolę nad inną kobietą – baletnicą, księżniczką królestwa geometrycznych form, poruszającą się niezwykle zmysłowym krokiem. Naszym zadaniem jest znalezienie potwora, niszczącego tę intrygującą krainę. Nie wiedząc nic poza tym, ruszamy przed siebie.

W ten oto - rodzący wiele pytań sposób - powitało mnie Bound, powstałe dzięki współpracy polskiego Plastic Games oraz Sony Santa Monica. Po pierwszych zapowiedziach tytuł ten okrzyknięto odpowiedzią na słynną Podróż autorstwa thatgamecompany, która czarującą stroną artystyczną, rewelacyjną mechaniką i zaledwie dwoma godzinami rozgrywki podbiła serca graczy, zgarniając tytuł gry roku. Po pierwszych minutach zabawy z Bound nie sposób zaprzeczyć, iż mamy do czynienia z produkcją nietypową. Projektem jedynym w swoim rodzaju, mającym własne, unikatowe walory. Czym one są? Jak wpływają na rozgrywkę i jakie wrażenia oferują? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Zanim skupię się na rozgrywce, wspomnę krótko o narracji, w którą twórcy ubrali swój projekt. Bound poznajemy za sprawą trzech warstw opowiadania historii. Gramy jako ciężarna kobieta, spacerująca ze szkicownikiem po plaży, a innym razem zostajemy wrzuceni do wspomnień w formie rozsypanej rzeczywistości, grając z perspektywy pierwszej osoby i formując ją ruchami kamery. Ostatnia, ta właściwa płaszczyzna zabawy to właśnie poznawanie nieznanej, złożonej z geometrycznych kształtów krainy w postaci bezimiennej tancerki. Mimo że każda warstwa narracji to zupełnie inna mechanika, a nawet styl oprawy, wszystkie zgrabnie się przeplatają od początku do końca historii. W każdej obserwujemy postęp w odkrywaniu fabuły i z biegiem czasu zauważamy elementy łączące, z pozoru niepasujące do siebie, sfery w jedną, logiczną całość. 

Na późniejszych etapach zaczniemy odkrywać, że Bound skrywa dużo głębszą opowieść niż by się mogło pierwotnie wydawać. Nie jest ona jakoś szczególnie wzruszająca i w dużym stopniu angażująca emocjonalnie, lecz jej subtelna, kreatywna i stawiająca wiele pytań prezentacja bez wątpienia się twórcom udała. Szkoda też, że budowanie napięcia wraz z postępem w fabule nie jest mocniej akcentowane, lecz to już kwestia gustu, gdyż mogą znaleźć się osoby preferujące mniej frywolną zabawę nastrojem. Samo zakończenie, mimo że podane w dobrej formie i dające nam dwa wybory, fabularnie mogłoby być nieco bogatsze

Spacery po plaży w promieniach słońca i składanie rozsypanych w drobne kawałeczki wspomnień to przyjemne części produkcji, lecz danie główne czeka nas w świecie sztuki abstrakcyjnej, który przemierzamy kombinacjami piruetów i innych baletowych akrobacji. Animacje poruszania się bohaterki Bound to wizualny i techniczny majstersztyk. Od momentu chwycenia za pada czujemy niezwykłą lekkość, niesamowitą płynność i grację drzemiącą w ruchach tancerki. Każdy zwrot, zachwianie się nad krawędzią, czy pozostawienie naszej postaci w bezczynności nie kończy się sztywnym zatrzymaniem się, czy dziwną reakcją, lecz zmysłowymi animacjami. Bohaterka ma nieustanną kontrolę nad środkiem ciężkości swojego ciała, a co więcej, nawet respawnowanie się zostało przedstawione w sposób dla niej unikatowy.


Screeny z Bound (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?