Konwój - tak zatytułowany został nowy tryb gry wprowadzony przez Zewnętrzne Rubieże, bo przecież nie samymi mapami rozszerzenie żyje. Żołnierze Rebelii muszą przetransportować cenne zasoby do środka pewnej maszyny przed upływem czasu. Ładunek porusza się po określonej ścieżce, przechodzącej przez trzy checkpointy. Wiadomo, Imperium robi wszystko, aby powstrzymać rebeliantów. Prosty pomysł na zabawę, dzięki któremu ludzie zaczęli myśleć. Zapasy trzeba co jakiś czas aktywować, dlatego gracze rzucają na siebie bariery ochronne - lasery wroga nie mają szans. Konwój wniósł nieco taktyki do Battlefronta, dotychczas przepełnionego bezmyślnym strzelaniem do wszystkiego, co się rusza. Końcówki meczów nabrały interesującej barwy - zasługa limitu czasowego.

Niewątpliwie największymi przegranymi dodatku są dwaj nowi bohaterowie specjalni - Greedo i Nien Nunb. Podczas gdy tysiące osób czeka na możliwość pogrania kultowym Chewbaccą, Obi-Wanem czy Yodą, DICE implementuje... dwóch no-name'ów. Co prawda, obaj świetnie wpisują się w ideę Zewnętrznych Rubieży, no wiecie, jeden jest łowcą głów, drugi przemytnikiem, ale... Gdzie jest do jasnej ciasnej Ben Kenobi!

Emocje na bok. Obie postaci wykonane zostały naprawdę przyzwoicie i uzupełniają dostępną już obsadę w trybie Bohaterowie kontra Złoczyńcy. Greedo posiada wskaźnik temperamentu - im więcej zaliczycie nim zabójstw z rzędu, tym będzie mógł skorzystać z lepszych granatów. Nasz Rodianin może krótkotrwale wyczuć przeciwników przez ściany oraz namierzyć i wystrzelić w kilku wrogów jednocześnie. Z kolei Nien Nunb rozstawia potężne wieżyczki i miny oraz oddaje szybkie strzały ze snajperki.

Nowi herosi namieszali nieco we wspomnianym wyżej trybie zabawy - popsuli rotację postaci, która bez zarzutu działa poza dodatkiem. Niekiedy trzeba czekać po pięć, sześć rund z rzędu, aby wejść w skórę bohatera specjalnego. Podczas pewnej rozgrywki cały mecz spędziłem jako szturmowiec, w między czasie Darth Vader stał bezczynnie na respawnie, a ten sam gracz wchodził w jego kombinezon z rundy na rundę. Kwestia do poprawki, pewnie przy jednej z najbliższych łatek. Rozszerzenie wprowadza także kilka kolejnych broni oraz gadżetów, między innymi granat gazowy.

Zewnętrzne Rubieże nie poszerzają battlefrontowych zmagań o nowe planety, ani nie angażują do walk kultowych postaci z uniwersum Gwiezdnych Wojnych. Mimo wszystko, stanowią jednak solidną podstawę i odsłaniają ścieżkę obraną przez twórców na drodze rozwoju gry. Zamiast miszmaszów wprowadzających drobne nowości do wszystkich trybów zabawy, deweloperzy przynoszą nam zestaw kolejnych, świetnych map, świeży tryb i nowych, choć - przynajmniej w pierwszym DLC - nie do końca porywających bohaterów. Popularność Star Wars: Battlefront z tygodnia na tydzień spada i nie sądzę, aby to rozszerzenie przekonało do gry niezdecydowanych. Zewnętrzne Rubieże są raczej urozmaiceniem zabawy dla tych, którym tytuł przypadł do gustu, z wyszczególnieniem fanów rozgrywek na mniejszych mapach.