I jedna z najbardziej sprawiedliwych. W produkcji dostępna jest tylko jedna fura. JEDNA. Do tej pory miałem styczność z przynajmniej kilkunastoma samochodami (chociażby seria Need for Speed) możliwymi do przetestowania w grze. Bywało, ze upakowano ich na płytę setki (seria Forza) czy ponad 1000 (Gran Turismo 6), ale nigdy 1. Nie w grze wyścigowej, w której tylko się ściga. W tym przypadku jednak tak jest (albo ja jestem ślepy i nie widzę żadnego garażu w menu) i można zmieniać jedynie karoserię. Dzięki temu podczas rozgrywki liczy się tylko i wyłącznie poznanie trasy i umiejętności. To jest fair, bo wbijasz od razu na multi i wiesz, że dostajesz baty nie przez to, że ktoś ma szybsze auto, tylko przez to, że Ty jesteś łajza i czeka Cię sporo treningu. Produkcja jednak daje szansę takim osobnikom. Bo w tym całym genialnym multiplayerze, w tym nieprzyzwoicie wciągającym Time Trialu, nie jest tak, że jedziesz jedno okrążenie i kto wypadł lepiej, ten wygrywa. Śmigasz sobie przejazd za przejazdem przez kilka dobrych minut i liczy się tylko i wyłącznie najlepszy czas. Na bieżąco podglądasz jak sobie radzą inni, ile sekund brakuje Ci do najlepszych, itd. Świetna sprawa!
Model jazdy jest równie zakręcony, jak cała ta gra. Jest to (nie)typowy przedstawiciel zręcznościówek, tyle, że niewybaczający błędów. Kurczę, przecież to takie połączenie klasycznych gier platformowych, w których liczą się skoki wymierzone co do milimetra, z jazdą w samochodzie. Taka Lara Croft sprzed wielu lat, która zamiast piersi ma opony, a zamiast tyłka, bagażnik. Chodzi o to, że trasy nie należą do zwyczajnych, bo są pełne skoków, wybojów, dziur i przepaści. Można powiedzieć, że projekt ma w sobie także coś z gatunku symulacji lotniczych, no ale nieważne. W każdym bądź razie, jechanie na pałę sprawdza się raczej rzadko, ponieważ wywalisz w bandę 20 m przed zakrętem, po którym następuje skocznia i okazuje się, że straciłeś tyle na prędkości, że nie przelecisz na drugą stronę i musisz zaczynać od checkpointu. A sekundy sobie lecą… Fura trzyma się asfaltu jakby jechała na Butaprenie, aż tu nagle wjeżdżasz na teren błotnisty i okazuje się, że czas na zmianę przyzwyczajeń o 360 stopni. TrackMania 2: Valley wymaga czasu, by opanować ją w pełni. Mnie się to jeszcze nie udało.
Co do torów. Fani serii na pewno wiedzą co i jak, ale inni niekoniecznie. Otóż trasy są wprost z kosmosu. Jedne części są oddzielone od drugich niesamowicie wielkimi przepaściami, które pokonuje się lecąc w powietrzu przez 2, 3 sekundy. Skacze się przez barierki, rzeki, skacze się w dzień i w nocy. W ogóle strasznie dużo czasu spędza się w tej grze w powietrzu, a przypominam, że głównymi bohaterami produkcji są samochody. Tak, czy inaczej, twórcy porobili zakręcone tory, które i tak można olać, by zrobić sobie samemu jeszcze bardziej poryte "coś", ponieważ edytora poziomów zabraknąć oczywiście nie mogło. Spróbowałem coś wykombinować, bo musiałem (jestem można powiedzieć anty-fanem takich narzędzi) i kurczę nawet ja stworzyłem prostą, ale efektowną trasę. Bajer jest banalny w obsłudze, a dodatkowo, posiada dwa tryby działania (dla leszczy jak ja i dla wyjadaczy), więc jest tip top.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler