Wierzcie lub nie, ale w Syndicate potrafi być gorąco. W tym z pozoru barwnym i kolorowym świecie wróg czai się dosłownie wszędzie i nieraz zdarzało mi się dłużej zastanowić, skąd właściwie obrywam. DART-6 naprawdę przydaje się w walce, choć należy wziąć poprawkę na to, że jego użycie jest ograniczone – inaczej byłoby zdecydowanie za łatwo. Nasz chip ładujemy w bardzo prosty sposób, a mianowicie poprzez eliminację przeciwników. Im sprawniej nam to idzie, tym szybciej uzupełnimy paski zasilającej go adrenaliny i tym efektowniej przedostajemy się przez kolejne etapy. Gra w jawny sposób wynagradza nam skuteczność w boju, co pozytywnie wpływa na odbiór gameplayu. W miarę postępu otrzymujemy do rozdania specjalne punkty, pozwalające rozwinąć zdolności bojowe naszego protagonisty. Z ich pomocą możemy m.in. dodać sobie zdrowia, zwiększyć szybkość jego regeneracji czy umocnić bronie. Ot taki standard.
Elektronika, elektroniką, ale nie można zapomnieć o klasycznych pukawkach. Tych jest dość sporo i choć w wielu tytułach widziałem lepsze narzędzia mordu, mogę przymrużyć oko na ich dość standardowe wykonanie. Wygląd w końcu nie jest najważniejszy, bo pierwsze skrzypce gra radość jaką niesie ze sobą plucie ołowiem we wrogów. A ta jest ogromna, mógłbym nawet rzec, że dawno tak ochoczo nie masakrowałem kolejnych komputerowych przeciwników. Strzela się świetnie, broń jest odpowiednio wyważona i po prostu będzie Was bawić "zabijanie", jakkolwiek brutalnie to brzmi. Ok, realizmu może tu za wiele nie ma, ale kogo obchodzi realizm, skoro bieganie po ciasnych mapkach w Syndicate i masakrowanie (dosłownie – urwane kończyny, zerwane twarze – tutaj to norma) tych, którzy chcą nas zabić, jest - przynajmniej przez pierwsze dwie godzinki - bardzo miodne. Później żądza krwi opada, lecz morduje się wciąż z dość dużą dawką satysfakcji.
Co więcej, SI to nie byle tępaki czy cywile przebrani w śmieszne skafandry z gnatem w ręku, ale wyćwiczone oddziały, które znają się na swoim fachu. Wrogowie chowają się za osłony, przeskakują z jednego punktu ostrzału do drugiego, potrafią współpracować czy niespodziewanie rzucić nam granat za kołnierz. Momentami widać wady sztucznej inteligencji - ze dwa razy zdarzyło mi się, że gość stał i patrzył się na mnie jak na idiotę, totalnie olewając fakt, iż przykładam mu lufę do twarzy – ale to sporadyczne wyjątki, jak w każdej innej grze. Poziom trudności został odpowiednio wyważony. Trochę strzelanek w życiu już przeszedłem, ale w kilku miejscach produkcja Starbreeze skopała mi tyłek i to na poziomie „normalnym”, co doceniam w obliczu pójścia na łatwiznę, charakterystycznego dla wielu konkurencyjnych gier. Ciekawie zrealizowano walki z bossami. Nie są one niesamowicie trudne, ale wymagają chwili pomyślunku, a przeciwnik wcale nie ma zamiaru nam jej dać i stara się w miarę możliwości jak najbardziej uprzykrzyć życie Kilo. Emocji w tych pojedynkach nie brakuje, w przeciwieństwie do potyczek, które obserwowaliśmy w wyraźnie lepszym tytule o podobnej tematyce, czyli Deus Ex: Bunt Ludzkości.
Skończmy jednak rozważania nad singlem i przejdźmy do zachwalanego przed premierą trybu kooperacji. Nie bez powodu szwedzkie studio tak głośno go promowało, gdyż to bardzo mocny punkt zabawy. Postawiono na współpracę maksymalnie czterech graczy i właśnie w tylu najlepiej podchodzić do misji. Kluczowa jest współpraca pomiędzy członkami drużyny, bo samemu niczego nie zdziałamy, a jeszcze dostaniemy od gry solidnego kopa w tyłek za lekceważenie reszty ekipy. Zdecydowanie najlepiej postawić na komunikację głosową i mieć jeszcze przed rozpoczęciem misji zaplanowane to, do czego chcemy dążyć. Celów mamy kilka - czasami musimy coś przetransportować, kiedy indziej kogoś zgładzić, w jeszcze innym wypadku obronić dany cel na planszy. Zatrzymując się na chwile przy lokacjach koniecznie muszę wspomnieć o ich rozmiarach. Nie są to ciasne i wąskie, momentami wręcz tunelowe mapki z trybu fabularnego. W co-opie autorzy przygotowali dla nas naprawdę fajne, otwarte miejscówki, rozmieszczone w różnorodnych otoczeniach. Jakby tego było mało, zadania podzielono na kilka etapów, co nie ogranicza nas do rozgrywki wyłącznie na małym fragmencie pokaźnych rozmiarów lokacji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler