Pomimo braku urozmaiceń w tych kwestiach, LEGO Star Wars III: The Clone Wars nadal okazuje się być produkcją całkiem grywalną, nawet pomimo wkradającej się nutki monotonii. Jak to miało miejsce wcześniej, poziomy przemierzamy najczęściej grupką bohaterów, w której występują osobniki o różniących się zdolnościach specjalnych. Wciąż możemy przełączać się pomiędzy konkretnymi herosami, celem wykorzystania ich unikatowych umiejętności, tudzież ze względów własnych preferencji. W niektórych sytuacjach będą potrzebne moce Rycerzy potrzebne, w innych momentach przydadzą nam się haki będące na wyposażeniu klonów, a jeszcze w innym – skorzystamy z umiejętności R2-D2 do włamywania się do sieci komputerowych. Czasami z kolei będziemy zmuszeni rozwiązać jakąś banalną łamigłówkę, polegającą np. na przenoszeniu stosownych elementów w odpowiednie miejsca, przesuwaniu klocków, itp.
Oprócz tego, standardową czynnością jest walka z niezliczoną ilością oponentów, doskonale znanych z nowej trylogii George’a Lucasa. Ich likwidacja nie należy do nadzwyczaj skomplikowanej czynności. Jak już wspomniałem, dysponujemy raczej ograniczonymi możliwościami eksterminacji, więc nie spodziewajcie się czegoś na miarę Force Unleashed. Z całą pewnością urozmaiceniem będzie natomiast opcja kierowania najróżniejszymi pojazdami, chociaż i tu oczekiwanie wyjątkowo bogatych doznań byłoby nieco naiwne. Mimo wszystko, nie oznacza to, że zabawa totalnie powiewa nudą. Nie – wprawdzie po jakimś czasie doświadczymy pewnej wtórności, ale Clone Wars nadal dostarcza przyjemnych i pozytywnych wrażeń. Ponownie „plusuje” też bardzo interaktywne środowisko. Na planszach możemy zniszczyć całą masę obiektów, tudzież wpłynąć na nie w jakiś inny sposób (np. korzystając z Mocy Jedi). Co nam to da? Otóż da nam to przeznaczone do zbierania żetony, dzięki którym podbijemy sobie stosowne statystyki ukazujące się na koniec każdego z poziomów. Dodatkowo, możemy podczas misji zbierać inne przedmioty i wykonywać drugorzędne wytyczne, co również wpłynie na nasz finalny wynik. Tu trzeba zaznaczyć, że LEGO Clone Wars jest autentycznym rajem dla różnego rodzaju „zbieraczy” i „kolekcjonerów” – w grze zawarto masę smaczków, które na pewno przypadną do gustu graczom lubującym się w poszukiwaniu różnych „gadżetów”!
Oprócz tego, podobnie jak w poprzedniej odsłonie LEGO Star Wars, akcja kilku z misji rozegra się w przestrzeni kosmicznej, a my, rzecz jasna, przeniesiemy się podczas ich trwania za stery kosmicznych myśliwców. Zadania te mogłyby być jednak nieco bardziej rozbudowane, bowiem ograniczają się właściwie do lądowania na jakimś otwartym fragmencie większego statku kosmicznego, przestawiania na nim „klocków” i... w sumie tyle. Potem tylko na ogół wystrzelimy kilka torped i finto - po kilku takich powtórzeniach misja się kończy. Trochę szkoda, że np. zabrakło bardziej wyeksponowanego motywu walki z innymi myśliwcami. Byłoby to na pewno miłym urozmaiceniem, tym bardziej, że autorzy zadbali o naprawdę fajny model lotu naszym kosmolotem.
Ale jak wspominałem, Clone Wars to coś więcej niż tylko powielenie starej mechaniki rozgrywki. Autorzy zaserwowali nam także niespotykany wcześniej element strategiczny, wprawdzie niezbyt rozbudowany, ale na pewno będący miłym urozmaiceniem dla całej akcji. Ba – wręcz można mieć trochę za złe twórcom, że nie pokusili się o większe doszlifowanie tego aspektu. Wszak toczenie całkiem pokaźnych bitew zaczynało mi się w pewnym momencie podobać. Rzecz jasna w żadnym wypadku nie mamy do czynienia z jakąś rasową strategią, broń boże! Akcja nadal rozgrywa się z perspektywy trzecioosobowej, a kontrolę przejmiemy jedynie nad naszymi podstawowymi bohaterami. Jak więc prezentuje się ten element „strategiczny”? Otóż wygląda to tak, że na arenie zmagań rozmieszczono kilka punktów będących centrami przyszłych baz, wokół których zostaną następnie umieszczone konkretne już budynki. Przejęcie wrogiego ośrodka następuje poprzez zniszczenie wszystkich konstrukcji na jego terenie oraz na postawieniu w ich miejsce przynajmniej jednego, naszego obiektu (walutą będą tu oczywiście zebrane podczas potyczki żetony). Struktur do zakupienia jest nawet sporo i o ile nie jest to faktycznie jakaś znacząca liczba, tak w swoim podstawowym wymiarze całkowicie się sprawdza. Możemy więc zamówić takie obiekty jak baraki dostarczające nowe oddziały piechoty, czy lądowiska zapewniające różne typy machin bojowych.
Oprócz tego, zaopatrzymy się też w bardziej defensywne obiekty, takie jak działa, tudzież najróżniejsze osłony energetyczne. Jest tego faktycznie całkiem dużo i nikt nie powinien na tę ilość narzekać! Zupełnie przyzwoicie wyglądają również same bitwy. Na planszy na ogół znajdują się armie składające się z nawet trzycyfrowej liczby żołnierzy, których w spektakularny sposób będziemy mogli niszczyć - eliminując ich naszą bronią, mocą (to w szczególności daje fajny efekt!), czy też masowo rozjeżdżając ich naszymi maszynami. Fajna sprawa! Tutaj jednak wychodzi na jaw wyraźna rysa na jakości potyczek. Jest nią kulawej jakości sztuczna inteligencja, odpowiadająca za funkcjonowanie jednostek. Wszystkie po prostu biegają bez większego ładu i składu i bez naszej interwencji żadna ze stron nie jest w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Trochę psuje to finalny efekt, ale nie zmienia dalej faktu, że owe bitwy są jak najbardziej udanym elementem LEGO Clone Wars.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler