Oczywiście trudno było się spodziewać, by sama architektura owych poziomów mogła w przyćmić inne niedoskonałości. Niestety – odwiedzimy lokacje bardzo nudne i zaprojektowane bez jakiegokolwiek pomysłu, a także niezbyt duże i często klaustrofobiczne. Nic, a nic ciekawego. Trochę lepiej prezentują się dość różnorodne stwory, z którym przyjdzie nam się zmierzyć, ale w końcu są to diabelstwa zaczerpnięte już z poprzednich, lepszych odsłon gry.
Painkiller: Redemption oferuje graczom jeszcze kilka „smaczków”, także skopiowanych wprost ze wcześniejszych części szpili. Mianowicie, możemy niszczyć pewną część (ale niewielką) obiektów znajdujących się na planszy, by następnie zebrać „wyrzucone” przez nie złoto. Jest ono potrzebne jeżeli będziemy chcieli wykorzystać pewne karty znalezione na każdym z poziomów (łącznie jest ich 6). Owe karty wzmocnią nas szczególnymi atutami i w oczywisty sposób ułatwią rozgrywkę, jednak nie wymyślono niczego nowego względem poprzedników w kwestii ich działania – ich efekty także zostały powielone z wcześniejszych odsłon tytułu. Oprócz tego, możemy także kolekcjonować rzeczy do użytku bardziej konwencjonalnego, a ściślej mówiąc – amunicję i pancerz. Warto też dodać, że każdy zabity przeciwnik zostawi po sobie duszę, która zebrana nieco zregeneruje naszą energię życiową, a w odpowiedniej ilości, dusze pozwolą także na przejście w trwający kilkadziesiąt sekund tryb niszczycielski. W owym stanie zostaniemy opatrzeni odpornością na wszelkie ataki oraz dostaniemy nadzwyczajną siłę destrukcyjną, co chwilowo czyni nas praktycznie niepokonanymi. Na marginesie – to chyba jedyny ciekawy element gry.
Zerkając na screeny na pewno zauważyliście, że jakością grafiki Redemption także nie grzeszy. I cóż – macie 100% racji, bo w kwestiach wizualnych nowy Painkiller stoi kupę lat za Aztekami. Jakość tekstur jest niska, efekty specjalne również nie powalają… dosłownie, nie ma co oglądać. Trochę lepiej trzyma się oprawa muzyczna, ale jej także trudno zarzucić nadmiernie wysoką jakość.
Podsumowując, zupełnie szkoda czasu nawet na instalowanie tego „cuda”. Starcza na jakieś 3 godziny, jest totalnie wtórne oraz pozbawione nawet imitacji polotu i jakiegokolwiek pomysłu. Nie ma sensu męczyć się z Redemption, bowiem ani nie będzie to zabawa cokolwiek wnosząca, ani nawet nieprzysparzająca odczuwalnej rozrywki. Lepiej po raz kolejny sięgnąć po któregoś z poprzednich Painkillerów.
Przeciętna |
Grafika: Przestarzała, niezbyt estetyczna, poniżej przeciętnej. |
Przeciętny |
Dźwięk: Coś tam brzdąka w tle, ale żeby miało to urozmaicić rozgrywkę... |
Słaba |
Grywalność: Można chwilę pograć, ale po co... |
Słabe |
Pomysł i założenia: Pomysłu absolutnie brak. Większą wenę twórczą mam ja, gdy śpię. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Można trochę podniszczyć otoczenie, ale z dużym naciskiem na słowo "trochę". |
Słowo na koniec: Jakość właściwie nie istnieje, a jeśli istnieje, to jest ledwo zauważalna. Niestety Redemption to wyjątkowo słaba produkcja... |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler