Painkiller: Redemption (PC)

ObserwujMam (20)Gram (2)Ukończone (10)Kupię (1)

Painkiller: Redemption (PC) - recenzja gry


@ 16.03.2011, 22:05

Obserwacja losów Painkillera niestety zmusza mnie do wyciągnięcia jednoznacznego wniosku, że świetny początek marki został przez lata skutecznie spaprany. Gdy People Can Fly oddało prawa do swojego dzieła innym studiom, jakość gry zaczynała regularnie spadać, by w końcu stać się zupełnie szarym, niegodnym uwagi tytułem.

Obserwacja losów Painkillera niestety zmusza mnie do wyciągnięcia jednoznacznego wniosku, że świetny początek marki został przez lata skutecznie spaprany. Gdy People Can Fly oddało prawa do swojego dzieła innym studiom, jakość gry zaczynała regularnie spadać, by w końcu stać się zupełnie szarym, niegodnym uwagi tytułem. Jak się jednak okazuje – może być gorzej. Painkiller: Redemption ponownie trafiło w ręce polskiego producenta, niejakiego Eggtooth Team, składającego się z grupy fanów tworzących modyfikacje do wcześniejszych odsłon gry. Cóż, zapewne są wiernymi sympatykami tytułu, ale jednak nie mogę nie mieć wrażenia, że ich dzieło będzie dość szeroko potępiane przez zwolenników tejże sagi. To, co bowiem stworzyli, w żaden sposób nie wyrasta ponad amatorskie mody (których w sieci pełno), a wręcz totalnie pogrąża świetlistą niegdyś markę.

Painkiller: Redemption (PC)

Mechanika gry nie uległa praktycznie żadnym zmianom względem poprzedników, a i także względem innych, standardowych FPSów. Z kolei kwestia fabularna została uproszczona praktycznie do granic możliwości, wręcz poniżej wszelkich standardów. O co w tym wszystkim chodzi? O to, co zwykle - po raz kolejny zmierzymy się z armią ciemności i ocalimy świat przed zagładą. Jako taki scenariusz jednak praktycznie nie istnieje, a wątku nie przedstawi nam żaden filmik, żadne intro, a po prostu zwyczajny tekst pisany, z którym od bólu można się zapoznać. Kicha!

Misji do przejścia mamy „aż” 6, a na każdą z nich powinniśmy sobie zarezerwować jakieś pół godziny życia (choć tu bardzo wiele zależy od umiejętności gracza – jeśli uda Wam się unikać śmierci, 15-20 minut również na każdy poziom powinno wystarczyć). W owych 6-ciu zadaniach zamiennie pokierujemy znanymi z poprzednich części postaciami, takimi jak Daniel i Bielial. Różnic w ich prowadzeniu nie ma, ale w dość znaczny sposób różnią się dzierżonym przez siebie wyposażeniem (tu trzeba zaznaczyć, że wszystkie bronie – bo innego wyposażenia mieć nie będziemy – posiądziemy od samego początku każdej z misji, niczego nowego nie znajdziemy). Tutaj trzeba zauważyć, że Daniel ma troszkę mniej środków zagłady niż jego „kolega” po fachu Belial, ale powiedzmy, że nie jest to za bardzo odczuwalne. O ile więc obydwoje posiadają strzelby czy granatniki, tak Belial może np. dzierżyć kuszę czy też za pośrednictwem trupiej głowy rzucać klątwy na adwersarzy, a Daniel wystrzela ich z wyrzutni rakiet i broni energetycznej. Jak to miało miejsce wcześniej, każda z giwer posiada jeszcze drugą, zupełnie odmienną funkcję strzału, co wprawdzie działa na plus produkcji, ale ostatecznie nie zostało zaimplementowane do Painkillera przez twórców Redemption, więc nie traktuję tego jako szczególnej zalety gry.

Painkiller: Redemption (PC)

Konstrukcja przygotowanych misji osiąga szczyty banału i ocieka totalnym brakiem kreatywności. Każda plansza składa się z dokładnie jednego schematu: odwiedzamy jakąś lokację, walczymy z zewsząd atakującymi nas wrogami, przechodzimy kawałek do następnego pomieszczenia, znowu walczymy… i tak w koło. Zero jakichkolwiek „urozmaiceń”, a i same starcia z oponentami są nudne i zupełnie wtórne. Bestie po prostu rzucają się na nas w szaleńczym biegu, bez jakiegokolwiek ładu i składu, a my w równie szaleńczy sposób (trzeba w końcu dopasować styl do przeciwnika), jesteśmy zmuszeni do biegania po całym poziomie i napierniczania do kolejnych hord potworów. Nie ma w tym dosłownie niczego pasjonującego, ani odkrywczego, a pewną frajdę może to przysparzać przez – powiedzmy – 15 minut, jako forma przerwy obiadowej. Wysiedzieć przy produkcji dłużej byłoby już ciężko (chociaż zapewne są wśród Was więksi cierpliwcy niż ja).


Screeny z Painkiller: Redemption (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   21:11, 19.03.2011
Aż tak źle ?? ostania cześć Painkillera była lepiej oceniana na MG, to tylko pierwsza cześć wypadła z pod rąk People Can Fly, bo z tego co widzę każda kolejna robiła jakaś inna firma. A ta wypadła chyba najgorzej
0 kudoshunter   @   12:02, 20.03.2011
Cytat: Fox46
to tylko pierwsza cześć wypadła z pod rąk People Can Fly, bo z tego co widzę każda kolejna robiła jakaś inna firma.


Jeszcze 1 dodatek Battle out of hell robiło PCF i to tez byla super giera w reszte nawet nie grałem.