Czyli nie jestem odosobniona w swoim uwielbieniu do Jasia Fasoli.
Niesamowicie się uśmiałam (trochę siwy Jaś Fasola z telefonem, jak ten czas leci...), miła odmiana po początkowym chaosie. Całej ceremonii nie obejrzałam, wymiękłam przy muzyce. Poza Jasiem podobały mi się ogromne postacie z dziecięcej literatury ("Valdemort") i to niestety wszytko, reszta była dla mnie ciężka do ogarnięcia. Dużo lepiej wspominam Pekin i Ateny. Fajnie, że otwarcie było przygotowane z pompą, ale nie ogarnęłam wszystkiego - trochę za dużo na raz, zbyt chaotycznie, a w którymś momencie po prostu... nudno.