W dodatku Justyna biegła sama, a pod koniec biegu Marit dogoniła Longę (chyba, bynajmniej Włoszkę) i biegły razem. We dwójkę jest o wiele prościej. Po pierwsze jedna osoba ciągnie, druga trochę odpoczywa i tak na zmianę. Po drugie jak biegniesz, to wydaje Ci się, że biegniesz na 100%, ale jednak kiedy zauważasz, że słabsza zawodniczka od Ciebie Cię wyprzedza, to jednak stwierdzasz, że coś jest nie tak i podkręcasz tempo.
Justyna miała całkiem dobre smarowanie dziś, ale jednak w niektórych momentach narty jej "kopały".
Jak dla mnie sprawa z Marit jest oczywista. Dwa lata temu nie zajmowała miejsc na podium, do póki nie zaczęła brać tych leków. Zauważcie, że minęło może kilka miesięcy i już złote medale na Igrzyskach. No coś tu jest nie halo.
Rozumiem, że są zawodniczki wyspecjalizowane w danym stylu/biegu. Petra Majdić to sprinterka, niezbyt dobrze radzi sobie z dłuższymi dystansami. ALE ŻEBY BYĆ NAJLEPSZĄ/YM WE WSZYSTKICH KONKURENCJACH?!
Niestety, nic na to nie poradzimy, bo w tym całym ogólnoświatowym związku zasiadają Norwegowie.