Jestem już bliski ukończenia tego tytułu. Resistance przeleżało na półce chyba ponad 2 lata, zanim je ruszyłem i muszę przyznać, że pierwszy kontakt zrodził we mnie bardzo mieszane uczucia. Gra jest szarobura, ale wtedy chyba właśnie zaczęła się moda na shootery wyprane z kolorów. Jakość oprawy dziś wypada dość blado - widać, że to gra z początku obecności PS3 na rynku, kiedy to developerzy jeszcze do końca nie wiedzieli, jak ugryźć moc tej skomplikowanej sprzętowo konstrukcji, choć pewnie w chwili debiutu robiła niezłe wrażenie.
Pomijając idiotyzmy fabularne i kiepską narrację pełną dziur, sam gameplay się broni. Giwery mają odpowiedni wykop, dobrze brzmią i można mieć ich ze sobą cały komplet, zaś chimery wyglądają odpowiednio potwornie i złowieszczo. Czuć tutaj mocne inspiracje City 17 i tworami Kombinatu, ale niestety mocno wymieszane z nijaką architekturą obcych choćby z BlakSite: Arena 51. Momentami miałem nawet wrażenie, że ktoś na City 17 po prostu zwymiotował i wrzucił to jako tutejszy plac zabaw.
Nie mogę jednak odmówić Resistance czegoś, co jednak mnie przy niej trzyma - klimatu. Jest posępnie, panuje atmosfera beznadziei, a sekwencje przemierzania lokacji skąpanych w ciemnościach robią robotę, zwłaszcza podczas gry na słuchawkach, nocą. Jest ewidentnie coś, co sprawia, że na pewno sięgnę po kolejne odsłony, także tę na PSP.