Strona główna » Tematy wolne » Podgląd tematu
Opowieść o Demonie ;)

Offline
Kabraxis //grupa Stara Gwardia » [ Hamster Raider (exp. 3158 / 3200) lvl 10 ]0 kudos
Więc tak dziś rano skończyłem pierwszy rozdział mojego opowiadania i chce byście ocenili te moje "wypociny" Szczęśliwy
Wysłałem pw do userów których nicki użyłem, ale wszycy nie odp ;/
Może nie byli na forum lub z innych przyczyn losowych.
Jeśli jakiemuś userowi nie podoba sie że jego nick jest w tym opowiadaniu niech mi powie natychmiast zmienie to.
Za to że nie czekałem na odp wszystkich to przepraszam bo nie wytrzymałem ;)
Wszelka krytyka jest wskazana ;p



Offline
Kabraxis //grupa Stara Gwardia » [ Hamster Raider (exp. 3158 / 3200) lvl 10 ]0 kudos
Rozdział I


Nieunikniona wojna

Wiosenny poranek został przerwany przez rycerzy z Błękitnej Wieży, którzy przyjechali jak co dwa tygodnie po zapasy. Do karczmy, która znajdowała się niedaleko doków wszedł potężny, odziany w śliniąca zbroje rycerz. Był to dowódca oddziału Cris Misifal, doświadczony wojownik, który uczestniczył w bitwie pod bramą Demonów.
– Wanesso, podejdz no dziecko – zawołał młodą kelnerkę, która była córką gospodarza. Była bardzo piękna, sam kapitan oddziału zabronił używania siły w tym porcie ze względu na nią. – Witaj kapitanie Cris, co podać? – zapytała głosem tak miłym, aż kapitanowi zmiękło serce od piękna jej głosu.
– To co zawsze poproszę – gdy Wanessa usłyszała zamówienie zgrabnie się odwróciła i poszła do ojca by przekazać mu je. Cris był wykończony po podróży, Błękitna Wieża znajdowała się jakieś 30km od portu. Błękitna wieża to nic innego jak zamek, w którym stacjonuje armia Zjednoczonego Królestwa, a także magowie z Kręgu Magii. Zanim Wanessa zdążyła przynieść posiłek kapitanowi już cały oddział znalazł się w karczmie i zajął wszystkie miejsca przy stolikach. Kiedy Cris spożywał posiłek naprzeciwko niego usiadł gospodarz karczmy Telas.
– Witam kapitanie Cris, jak posiłek? – zapytał miłym głosem gospodarz.
- Jak zwykle przepyszny Telas’ie – Odpowiedział z akcentem wojownika.
- Kapitanie, nich mi pan powie prawdę… - powiedział cichym głosem.
- Jaką prawdę? – Cris udał zdziwionego choć dokładnie wiedział o co chodzi.
- Mnie pan nie oszukasz, po panu tego nie widać, ale po pańskim oddziale tak – stwierdził gospodarz machając ręką przed twarzą kapitana.
- Skoro chcesz wiedzieć to ci powiem… - odłożył posiłek na bok i zaczął szeptać.
- Przyszły do nas wieści że w stronę portu płyną 3 statki pełne Orków.
- Orków?!?! – karczmarz ze zmartwieniem spojrzał na kapitana
- Tak orków, według naszych źródeł na tych 3 statkach znajduje się łącznie 600 orków –w momencie wypowiadania tych słów, kapitan zbladł a jego podwładni od razu to zauważyli i zaczęli się denerwować.
- 600!!! Kapitanie pański oddział liczy 50 osób jak chce pan je powstrzymać?
- Na razie pozostaje nam nadzieja, że pogoda im nie dopisze i podróż zajmie im więcej czasu… - kapitanowi nagle urwał się głos.
- Jak to miejmy nadzieję? – zdenerwowany karczmarz złapał się za głowę
- Jeśli będziemy mieli pecha, przybędą dziś w nocy – było widać po Crisie, że sytuacja jest poważna, ale nikt się nie ośmielił do niego odezwać z oddziału.
- Dla bezpieczeństwa powinniśmy skryć się w Błękitnej Wieży – stwierdził gospodarz.
- Tydzień temu Błękitna Wieże zaatakowała grupa Magów Śmierci, nasi magowie rozpoznali ich byli to Mendażowie…
- Niemożliwe!!! Mendażowie służą Demonowi Kabraxis’owi, a on skrył się w czeluściach Piekła !!!
- Wysłuchaj mnie do końca…. – Cris starał się uspokoić karczmarza choć sam czuł strach.
- Już cię słucham, mów…
- Podczas ataku zostały zniszczone fortyfikacje obronne, zwłaszcza wieże, nawet jeśli schronilibyśmy się w zamku orki dostałyby się przez dziury w murze… - wokół nich była cisza wszyscy słyszeli o czym Cris z Tela’esem rozmawiają- ... dlatego gdy przybędą magowie, wszyscy mieszkańcy zaczną opuszczać miasto i przeniosą się na jakiś czas do bliskiego miasteczka Hesell, wtedy my zajmiemy pozycje obronne i będziemy czekać na posiłki. W razie ataku spróbujemy zatrzymać ich jak najdłużej– po tej wypowiedzi kapitan odetchnął.
- Nie powiedziałeś mi czegoś, znam cię i wiem kiedy coś ukrywasz – Cris i Tela’es znali się od czasów wojny z demonami.
- Tak, nie powiedziałem ci tego czego się najbardziej obawiamy…. – kapitan spuścił głowę by ukryć twarz przed spojrzeniem karczmarza.
- Czego mi nie powiedziałeś? Jest więcej statków? – Gospodarzowi serce waliło jak młot gdy usłyszał to co ma się wydarzyć.
- Na jednym z tych statków podobno znajduje się Kabraxis…
- Kabr… - karczmarz wyszczerzył gały na kapitana jakby był duchem.
- Tak Kabraxis, demon który działa powoli, starannie planując każdy swój krok….
- Mówiono, że został wygnany do Piekieł!!!
- Tak mówiono dla ludzi by byli spokojniejsi, tak naprawdę on jest i możliwe że tu zmierza.
- Ale po co? – zdziwionym głosem zapytał Telae’s.
- Widzisz… głęboko w Błękitnej Wieży jest zamknięty potężny mag, którego imienia nawet ja nie znam, są podejrzenia że chce go uwolnić.
- Cóż ten mag ma takiego w sobie, że jest aż tak cenny?
- Ehh…ze szczątków smoka…. – wahał się czy mu powiedzieć aż w końcu zadecydował -…ożywił smoka, z tych szczątków stworzył monstrum tak potężne, że było w stanie zniszczyć armie… - po twarzy Cris’a było widać, że zagrożenie jest na skale światową.
- Czemu ukrywacie to przed mieszkańcami?
- Ponieważ… - wypowiedz kapitana przerwał wbiegający żołnierz, który wyglądał jakby zobaczył śmierć.
- Kapitanie….- Słabiutkim głosem wydyszał młody żołnierz.
- Uzilesie, co się stało? – Kapitan zachował zimną krew, był gotow na najgorsze.
- Statki…widać je na horyzoncie!!! – Żołnierz powiedziawszy te słowa, padł na kolana.
- Telae’się, zabieraj rodzinę i uciekaj jak najdalej, Uzilesie idź się napij i dołącz do nas, reszta przygotować się na atak nieprzyjaciela!!! – Wypowiadając te słowa Cris szedł w stronę drzwi, gdy nagle się otworzyły.
- Kapitanie przygotować fortyfikacje!!! – To był głos najpotężniejszego maga z Błękitnej Wieży- Quall’a,był to elf na jego twarzy było widać wieki studiów, a także strach przed zagrożeniem.
- Słyszeliście Mistrza Quall’a biegiem do fortyfikacji !!! – Kapitan wykrzykiwał te słowa takim głosem, aż sam Quall był zdziwiony potęgą głosu Crisa, lecz nie miał czasu na podziwianie go. Pobiegł do innych magów by przygotować ich jak najlepiej.
***
Zabrakło czasu na fortyfikacje, nawet magowie nie mogli przypuszczać co zrobił Kabraxis. Przyzwał on potężne Impy, które ciągnęły statki by szybciej dotarły do celu. Dzięki nim płynęły formacją zwaną „strzałą w serce”, z lotu ptaka wyglądała jak początek strzały. Na pierwszym statku stał potężny kształt, ludzie wiedzieli, że to nie człowiek… to był Kabraxis… prowadził on 7 statków a nie jak przypuszczali magowie 3. Żeby mało było kłopotów nad pierwszym statkiem unosiła się sylwetka smoka… to była Cascinova. Kabraxis uważał ją za siostrę cioteczną choć była smokiem.
- Cascinovo, co ci żałośni ludzie robią? – Zapytał miłym głosem Kabraxis.
- Chcieli utworzyć fortyfikacje, ale zrezygnowali z nich gdy ujrzeli Impy.
- Hahaha fortyfikacje?!?! Hahaha nawet jeśli by je wybudowali zmiótłbym je jednym palcem.
- Ludzie nie znają naszej potęgi – stwierdziła smoczyca. Była ona barwy czarnej, a jej łuski były twarde niczym kamień.
- Dlatego się trochę rozerwiemy ;) – po tych słowach na twarzy Kabraxisa pojawił się demoniczny uśmiech.
- Co masz na myśli?
- Zrobimy tak…
***
- Panie spójrz!!! – gdy kapitan usłyszał te słowa nie mógł w to uwierzyć, smok czarny jak ciemność a na nim potężny kształt stwora z piekieł.
- To Kabraxis ze swoją siostrą Cascinovą – powiedział Quall.
- Oni na nas lecą!!! – Wykrzyknął Cris.
- Tak, chcą się pobawić…
***
- Siostrzyczko kochana zrzuć mnie na kościół, będzie jazda.
- Oczywiście braciszku – odpowiedziała z morderczym śmiechem smoczyca i gdy lecieli nad miastem Kabraxis wyskoczył ze grzbietu Cascinowy i wylądował w kościele przebijając się od samego dachu po ołtarz.
W tym czasie smoczyca ziewnęła ogniem na uciekających mieszkańców, Waness’a wraz z rodziną ukryła się w piwnicy gospody mając nadzieje, że ich nie znajdą.
- Giń demonie!!! Save’alus menus – wypowiadając te słowa Quall wyprowadził potężną fale energii, którą pokierował na Kabraxis’a.
- Zginiesz Quall’u a Seth’a i tak uwonie i nikt mnie nie pows…. – w tym momencie fala uderzyła w demona, który został trochę poharatany i odrzucony.
- Po moim trupie Kabraxis’ie !!!
Kabraxis podniósł się i patrzył w oczy magowi…
- Save’alus menus !!! – Quall ponownie próbował uderzyć demona, ale ten odskoczył.
- Sanievierowa!!! – tym razem Kabraxis pokierował strumień śmierci w maga, który nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń…
***
Nad miastem krążyła potężna sylwetka smoka, która paliła wszystko na swojej drodze. Większość mieszkańców wraz z żołnierzami spłonęła żywcem, z oddziału Kapitana Crisa pozostał tylko on z 3 łucznikami.
- Strzelajcie w oczy!!! – wypowiadając te słowa, sam kapitan uniósł łuk i strzelił, a po nim jego podwładni… wszyscy trafili w łuski, po smoczycy widać było uśmiech jakby ją mile drapali.
Jednak jej cierpliwość się skończyła, zanurkowała w stronę resztki żołnierzy po czym zionęła ogniem.
Doświadczony kapitan zdołał uniknąć ognia lecz uderzył głową w kamień i stracił przytomność..
***
- Quall’u nie jesteś w stanie mnie zabić!!! – przemówił pogardliwym głosem.
- Ja sam nie dam rady…. ale wrócę i cię zabije!!!
- Nie jestem tego taki pewien Quall’u – demon podszedł do maga, który ledwo trzymał się na nogach po uderzeniu zaklęcia- wręcz przeciwnie… dopilnuje byś nic nie zrobił… - chwycił wielkimi szponami szyję maga i zaczął go dusić.
- Jak uwolnię Seth’a, razem z nim pokonamy Zjednoczone Królestwo a wte… - poczuł nagle ból w okolicach kręgosłupa.
Za nim stał Tomalak, był on prawą ręka Quall’a, który uczył go magii przez ostatnie 20lat.
- Przeklęty Demonie z Piekła Rodem zostaw mego mistrza!!!
- Tomalak uciekaj!!! – Quall wyśliznął się z ujęcia demona, który wyjmował sztylet wbity przez ucznia.
- Nie zostawię cie Mistrzu!!! - poważnym głosem odpowiedział Tomalak.
- Apowotromis – po tych słowach wypowiedzianych przez Quall’a, Tomalka okrążyła aura.
- Nie!!! Mistrzu nie rób tego!!! – uczeń rozpłynął się w powietrzu.
- Brawo !!! Trzeba było też siebie teleportować.. teraz nikt ci nie pomoże!!! – W głosie demona był wyraz nienawiści.
- Ja i ty już nie istniejemy – na twarzy maga pojawił się uśmiech.
- Co masz na myśli żałosny człowieku ?!?!
- Tomalak’u powierzam ci moje stanowisko…. Menisavinosa dera sinsa Wera!!!
- Grr… jak śmiesz !!! Severanusis !!!
Nagle kościół wybuch, Smoczyca od razu pogoniła sprawdzić co się stało.
Na miejscu gdzie stał kościół pozostały same zgliszcza… na samym środku zaś stał Kabraxis otoczony ochronną aurą. Smoczyca wylądowała.
- Co się stało?!?! – przejmującym głosem zapytała.
- Mag przywołał zaklęcie autodestrukcji… - demon ledwie trzymał się na nogach- … żebym nie rzucił mana shield było by po mnie !!!
- Przeklęty omal cię nie zabił, choć mam dla ciebie deser - na twarzy smoka pojawił się uśmiech.
- Co dla mnie zostawiłaś?
- Statki dotarły do portu, orki plądrując miasto znalazły w karczmie rodzinę ukrytą w piwnicy– po tych słowach na twarzy demona pojawił się złowieszczy uśmiech.
- Zaprowadź mnie tam kochana siostrzyczko..
***
- Ocknij się braciszku – smoczyca miłym głosem mówiła do Kabraxis’a drapiąc go jednocześnie pazurem po szyi.
Wreście Kabraxis wypoczęty ocknął się…
- Ile spałem ? – zapytał jednocześnie rozciągając mięśnie.
- Parę godzin – powiedziała smoczyca masując pazurami jego plecy.
- Kabraxis’ie, mamy zaczynać? – spytał Demon Gregorian, który jest prawą ręką Kabraxis`a.
- Tak zaczynajmy chętnie popatrzymy na cierpienie żałosnych ludzi.
Po tych słowach Gregorian kiwnął głową do Orka trzymającego pochodnie, ten wziął zamach i wrzucił je do karczmy. Orki otoczyły budynek i czekały…
- Przyprowadźcie dziewczynę!!! – rozkazał Kabraxis.
Ork przyprowadził Wanesse aby patrzyła jak jej dom płonie.
Z wnętrza domu zaczęły dochodzić krzyki… były to krzyki Matki i Ojca Wanessy..
- Widzisz dziecko, taki los spotyka te rasy, które uważają, że my Demony, Orki, Smoki i inne postacie ciemnej strony magii jesteśmy rasą nie mającą prawa istnienia….

Offline
Kabraxis //grupa Stara Gwardia » [ Hamster Raider (exp. 3158 / 3200) lvl 10 ]0 kudos
Ale jest mi potrzebny teraz do 2 rozdziału ;/
Jak niema urzytkownika płci źeńskiej to dajcie jakis fajna nazwe bohaterki ;D
Dla ułatwienia to ona ma być elfią wojowniczką ;D ej Gilberto stanie sie cos jak wstawie watek miłości ?? xD
Tzn bohater twojego nicku z ta kobitką Szczęśliwy

Liczba czytelników: 475824, z czego dziś dołączyło: 0.
Czytelnicy założyli 53807 wątków oraz napisali 675904 postów.