Kooperacja umożliwia zabawę max. czterem osobom przy jednej konsoli, a do wyboru dostajemy całkiem sporo postaci – oprócz znanych z fabularnej kampanii, są również niemilcy z poprzednich i kilku następnych filmowych odsłon Jamesa Bonda. Możemy dowolnie konfigurować skład pukawek oraz gadżetów. Ilość trybów potrafi przytłoczyć, ale nie są one wyszukane – całość jest pewnego rodzaju wariacją na temat standardowego Deathmatchu. Co ciekawe, producent gry stworzył w tamtym roku remake klasycznego Goldeneye z konsoli Nintendo 64 i tam także znalazły się identyczne warianty rozwałki. Podobnie sprawa się ma z mapami, aczkolwiek tutaj są troszkę bardziej zróżnicowane. Nie liczcie na zaskoczenie, bowiem lokacje będą Wam znane, jeśli ukończyliście single-player.
Sama kampania dosyć wolno się rozkręca. Pierwsze dwie misje bardzo blado prezentują się na tle pozostałych. Zupełnie inną ligę trzymają trzy pozostałe. Zdecydowanie wybija się „W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości” oraz „Moonraker” – to gwiazdy, które świecą najjaśniej w tej konstelacji. Pierwsza z nich może poszczycić się naprawdę fajnym pościgiem samochodowym na zamarzniętym jeziorze, druga – nie gorszym etapem na stacji kosmicznej (laserowe pistolety FTW!).
Ciekawym – i moim zdaniem trafnym – patentem jest dostęp do dwóch trybów gameplay’u: Klasycznego oraz Współczesnego. Po wybraniu Classic znika samoregenracja zdrowia, powraca konieczność dbania o ilość HP. Przywraca on też kilka pomniejszych aspektów, znanych ze starszych strzelanek, a które nie są obecne w dzisiejszych FPS-ach. Zaś Współczesny pozwala zagrać tak, jak przyzwyczaiła nas m.in. seria Modern Warfare. Jednak nie tylko automatyczne uzupełnianie wigoru zostało zaczerpnięte z tego cyklu – innym, znaczącym elementem są hordy nieprzyjaciół wyskakujące przed celownik. Wrogowie są zwykłym mięsem armatnim dla naszych wyszukanych pukawek. Nie stwierdzono u nich jakichkolwiek oznak posiadania mózgu. O dziwo, z celnością u nich nie jest tak źle – mimo iż sami nie potrafią się chować i pracować w zespole (a zalewają gracza tysiącami, nie szczędząc pobratymców) to trafiają nadspodziewanie dobrze. Lepszy poziom przedstawia za to sztuczna inteligencja kompanów, wspomagających nas głównie giwerą i granatami. Ci potrafią się chować, dobrze strzelać i zabijać oponentów.
Jak przystało na grę opartą na pełnej licencji, w produkcji ujrzymy całą plejadę znanych i lubianych twarzy. W rolach schwarzcharakterów obsadzono m.in. Goldfingera, Oddjoba, Zao oraz Buźkę. Naturalnie w otoczeniu Jamesa nie zabraknie przepięknych i atrakcyjnych kobiet, lecz nie spodziewajcie się żadnych scen łóżkowych w ich wykonaniu.
Likwidując kolejne zastępy nieprzyjaciół otrzymujemy punkty doświadczenia. Na modłę cyklu Call of Duty jest tutaj także system wyzwań polegający np. na ustrzeleniu x sztuk wrogów przy pomocy danego rodzaju broni. Za ich wykonywanie również dostajemy odpowiednią liczbę XP, które później możemy przekuć w ulepszenia dla naszej giwery (tłumik, kolimator etc.) oraz perki (większa wytrzymałość, lepsza celność itp.). Upgrade robimy w każdym momencie, a jeśli ktoś jest zbyt zaabsorbowany akcją na ekranie, powinien wypatrywać specjalnych skrzynek luźno rozmieszczonych w świecie gry.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler