007 Legends (XBOX 360)

ObserwujMam (4)Gram (1)Ukończone (2)Kupię (1)

007 Legends (XBOX 360) - recenzja gry


@ 03.11.2012, 14:26
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

James Bond powraca! Nie tylko za sprawą niedawno wypuszczonego, 23. już z kolei, filmu pt.

James Bond powraca! Nie tylko za sprawą niedawno wypuszczonego, 23. już z kolei, filmu pt. Skyfall, ale również dzięki następnej grze wideo z udziałem Agenta Jej Królewskiej Mości – 007 Legends.



Wydana w 2009 roku poprzednia odsłona – Blood Stone – (wiem, wiem, że w roku poprzednim ukazał się jeszcze jeden Bond – o tym niżej) nie była związana bezpośrednio z filmem, który de facto miał ukazać się w 2011 r. (problemy finansowe producentów). W przypadku dzieła Eurocom także nie mamy do czynienia z fabułą nakreśloną przez kinową projekcję – gra to po prostu składanka sześciu najlepszych (według twórców) akcji 007. Sam pomysł wydawał się dobry – i faktycznie jest całkiem niezły, aczkolwiek wykonanie pozostawia trochę do życzenia.

Pierwszy w kolejce do zebrania bury jest Daniel Craig jako odtwórca głównej roli. Nie to, że jest złym aktorem – po prostu spodziewałem się klasycznych postaci odgrywających rolę superszpiega (m.in. Sean Connery i Roger Moore), bowiem obrazy, których wiernymi kopiami są wirtualne przygody widziane na ekranie telewizora, powstały w różnych okresach czasu – w każdym ktoś inny wcielał się w skórę pierwszoplanowej postaci. Na szczęście osoby niezaznajomione ze sztuką filmową nie doznają takiego szoku, kiedy na ekranie zobaczą Craiga zamiast np. Timothy’ego Daltona. Mimo wszystko rozczarowanie mija dosyć szybko, zaraz po ograniu kilkudziesięciu minut.

007 Legends (XBOX 360)

Ochrzanić powinienem również grafików – gra wygląda bardzo kiepsko. Straszą nieostre tekstury, kanciaste cienie, szkaradna roślinność. Do tego można zaliczyć słabą jakość i małą ilość wszelkich animacji. Zakradanie się za plecy trzeciego wroga i wykańczanie go tym samym uderzeniem w tył głowy potrafi zniechęcić do dalszej infiltracji.

Walki wręcz także nie wyszły twórcom najlepiej. Wszystko sprowadza się do ładowania w oponenta ciosów naprzemiennie w głowę i żebra (za lewą stronę odpowiada lewa gałka, za prawą – prawa). Potem następuje zamiana ról i to on atakuje – o ile wcześniej projektant zaplanował, że przeciwnik chwyci jakiś element otoczenia. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przy tego typu momentach zawsze czeka na nas wykonanie takiej samej sekwencji ruchów: LS w górę, potem RS w dół, LS w dół itd.. Na początku sprawia to jako taką radość, ale po mniej więcej połowie odechciewa nam się jakichkolwiek bitek i ma się ochotę wyłączyć produkcję jak najszybciej.

007 Legends (XBOX 360)

Jednakowoż poprzez pojęcie „połowa rozgrywki” mam na myśli ok. dwie godziny: na ukończenie wszystkich 5 zadań (Moonraker, Śmierć nadejdzie jutro, Licencja na Zabijanie, W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości i Goldfinger – twórcy obiecali, iż po premierze Skyfall dodadzą misję nawiązującą do dzieła Mendesa. Ten ukaże się w drugim tygodniu listopada.) potrzebowałem 4,5h! To skandalicznie mało! Całość ratuje co-op na podzielonym ekranie, aczkolwiek z nim też nie jest różowo – nie widziałem tytułu, gdzie ekran zmienia swoje proporcje z 16:9 na 4:3 i potrafi nieźle przyciąć.


Screeny z 007 Legends (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   16:50, 03.11.2012
Bo ten Bond to był błąd Szczęśliwy James Błąd Szczęśliwy

Wiadome ze nie otrzyma jakiejś super oceny, to było już do przewidzenia że gra to będzie średniak.
0 kudosMicMus123456789   @   11:04, 04.11.2012
Nie wiem co ludzi ciągnie do tego typu gier. Mam tu na myśli związanych z filmem. Chyba zawsze wychodzi to średnio. Co do oceny końcowej wyższej się nie spodziewałem ;p
0 kudosremik1976   @   11:29, 04.11.2012
Patrząc na screeny, to niektóre pod względem graficznym wyglądają jak by były zrobione w GoldenEye 007: Reloaded, albo nawet gorzej. Szkoda, że Activision wydaje na światło dzienne taką kaszanę. Domyślałem się, że będzie słabo, ale nie sądziłem, że aż tak. Craig zamiast innych (najlepszych) odtwórców roli Bonda, to dla mnie cios prosto między oczy. Może wielu się ze mną nie zgodzi, ale według mnie Daniel Craig zabił filmy z Bondem , a oni go jeszcze upychają gdzie tylko się da. Może i jest dobrym aktorem, ale do tej roli totalnie się nie nadaje. No cóż, po raz kolejny nie wykorzystano takiego potencjału jakim jest James Bond. Trzeba mieć naprawdę talent, żeby to schrzanić. Gratuluję twórcom. Smutny