zvarownik @ 29.05.2012, 11:48
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Oryginalne Dragon's Lair liczy już sobie 29 lat, czyli jest starsza ode mnie o 2 lata, sporo… Tytuł jest interaktywną bajką, która kiedyś porwała serca wielu graczy. Ale jak leciwa produkcja poradziła sobie w 2012 roku? O tym przekonacie się za chwilę.
Oryginalne Dragon's Lair liczy już sobie 29 lat, czyli jest starsza ode mnie o 2 lata, sporo… Tytuł jest interaktywną bajką, która kiedyś porwała serca wielu graczy. Ale jak leciwa produkcja poradziła sobie w 2012 roku? O tym przekonacie się za chwilę.
W grze wcielamy się w postać Dirka The Daringa, rycerza, który wyrusza do posępnego zamczyska, by uratować piękną księżniczkę, porwaną przez złego smoka. Nie znamy okoliczności tego tragicznego zajścia, w ogóle nie wiemy nic o naszym bohaterze, ani o powodach wyruszenia na misję (chyba kierowany jest hormonami, bo dziewczyna to niezła sztuka, a do tego całkiem skąpo ubrana). W każdym bądź razie, fabuła jako taka nie ma nic wspólnego z dzisiejszymi, rozbudowanymi produkcjami, oferującymi złożone światy, wątki poboczne, wielu bohaterów i zależności między nimi. Tu mamy tylko jasno określony cel, nic więcej.
Zabawa opiera się na QTE, czyli wciskaniu określonych przycisków pojawiających się na ekranie. Wduszając A machamy mieczem, a poruszamy się wykorzystując krzyżak (prawo, lewo, góra, dół). Na reakcję mamy ograniczoną ilość czasu, ginie się często i kilka razy trzeba będzie skorzystać z opcji kontynuacji. Cała opowieść trwa jakieś… pół godziny. Dobrze przeczytaliście, 30 minut to wystarczająca ilość czasu na dotarcie do końca przygody. Ogólnie jest to samo-przechodząca się szpila, nie sposób jej nie ukończyć, poziom trudności jest niski, bo wystarczy wryć na pamięć poszczególne sekwencje i w sumie to można w ten sposób zaliczyć cały program, nawet z zamkniętymi oczami, jakby się uprzeć. Jest opcja wyłączenia wyskakujących strzałek, ale jeżeli mamy już całość w głowie (rzecz dla hardkorowców), lub na papierze, to nie robi to żadnej różnicy.
Dodatkowo, twórcy zaimplementowali sterowanie sensorem Kinect. Cały czas odbębniamy to samo, z tym, że nie można się skuć, po prostu dostaniemy mniejszą ilość punktów, jeżeli nie wykonamy odpowiedniego ruchu w odpowiednim momencie (ikonki podświetlają się na zielono). Wachlarz wygibasów jest niewielki, bo skaczemy w prawo, w lewo, do przodu i do tyłu, podnosimy rękę, żeby się wspinać, lub chwycić linę, machamy pseudo mieczem, wyciągamy go z kamienia i, wychylając obie ręce w lewo, łapiemy spadające puchary. Nie miałem styczności z wieloma grami wykorzystującymi kamerę Microsoftu, ale nawet takie Kinect Adventures jest bardziej wymagające i idzie się przy nim napocić, tutaj taka sytuacja nie ma miejsca. Dobrze, że Kinect elegancko wyłapuje nasze ruchy i, o dziwo, lag nie jest strasznie zauważalny, ale nie jest to szczyt możliwości tego gadżetu. Dodatkowo, program robi nam zdjęcia, niby w jakiś fajnych momentach, ale skoro nie trzeba nawet kucać, to fotki wyglądają później tak, że jest pokój i jestem ja, stoję niemal na baczność, to jest straszne. Inne gry, które bawią się w fotografa, wyłapują naprawdę zabawne momenty, mam na dysku kilka obrazów w bokserkach, jedno co walnąłem głową w lampę, itd., żona i sąsiad lali ze mnie po całości, teraz co najwyżej powiedzą, że mam spoko fryzurę.
Oprawa graficzna to zwykłe animowane scenki, nie sposób nic więcej o niej napisać, ona po prostu jest, nic poza tym. To samo dźwięk. Za pierwszym razem grałem w nocy, przy mocno ściszonych głośnikach i niespecjalnie odczułem jakąkolwiek różnicę, w stosunku do dziennej sesji przy mocno podkręconych Logitechach. To takie zagrywki w stylu „tyryry, tarara”, itd.. Jedyny fragment, kiedy możemy usłyszeć jakiś głos, to pod koniec zabawy, gdy księżniczka wyjaśnia nam pewną sytuację. Słabo jest.
Tak sobie szukam jakiś większych plusów, tudzież atrakcji, które sprawią, że warto będzie wydać pieniążki na Dragon's Lair, ale nie mogę niczego znaleźć. Tytuł jest dużo za drogi w stosunku do tego, co oferuje. Pół godziny bezmózgiej „zabawy”, jeszcze mniej przy słabym wykorzystaniu sensora, ale to w sumie dobrze, bo dłużej i tak bym przy tym nie wysiedział (skakał). Niby są rankingi i zbiera się punkty - jakiś motywator do grania więc mamy - ale ja nie poczułem się zachęcony. Szkoda czasu i pieniędzy na takie rzeczy, omijajcie z daleka!
Przeciętna |
Grafika: Brzydsza wersja brzydkich kreskówek z dowolnego kanału dla dzieci. |
Przeciętny |
Dźwięk: Musi być, więc jest - ubogi, prosty, nieciekawy. |
Słaba |
Grywalność: Naciśnij A, naciśnij krzyżak, machnij ręką, skocz w lewo. |
Słabe |
Pomysł i założenia: Festiwal słabego QTE. |
Słaba |
Interakcja i fizyka: Że niby co? |
Słowo na koniec: Doskonały przykład tego, jak nie powinny wyglądać gry. |
Werdykt - Słaba gra!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler