Matterfall jest niestety strasznie krótkie. Aby dotrzeć do finały wystarczy około 2-3 godzin. Jest to co prawda czas pełen efektownej i dynamicznej rozwałki. Minuty uciekają błyskawicznie, a poziom adrenaliny nigdy nie spada, chciałoby się jednak pograć trochę dłużej. Albo chociaż mieć możliwość sprawdzenia się w rankingach, tudzież innych trybach zabawy. Te pierwsze stanowią co prawda jakąś zachętę, choć czasy wczytywania i rozmiary poziomów skutecznie odstraszają od kilkakrotnego podchodzenia do tych samych sekwencji. Tych drugich natomiast nie ma. Twórcy nie przewidzieli żadnych dodatkowych sposobów spędzania z grą wolnego czasu, a szkoda, bo tryb hordy sprawdziłby się fantastycznie.

Żadnych braków nie dostrzegłem natomiast w oprawie audio-wizualnej. Jak na Housemarque przystało, jest ona kolorowa i pełna efektów specjalnych, a przy okazji optymalizacja jest najwyższych lotów, nawet kiedy powierzchnię ekranu rwą eksplozje oraz efekty świetlne. Uzupełnieniem wspaniałości na matrycy są równie dobrze przygotowane dźwiękowe efekty specjalne oraz muzyka. Idealnie dobrano je do tego, co dzieje się na telewizorze, tudzież monitorze podłączonym do konsoli.

Podsumowując, Matterfall to wciągająca i dynamiczna platformówka, w której naprawdę można się zakochać. Niestety romans trwa bardzo krótko. Wystarczy jedno przeciętnej długości posiedzenie aby dobrnąć do finału, a wracać w sumie nie ma do czego. Czy kupić? Myślę, że tak. Poczekajcie jednak aż cena spadnie do bardziej przystępnego poziomu. Dwie godzinki, w porywach do trzech, to trochę mało, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę cenę gry oscylującą w okolicy 80 zł.