Seria Delta Force to bardzo dziwny cykl. Firma Novalogic wydaje go już od kilkunastu lat, niemal zawsze racząc nas produktami dosyć banalnymi, mało skomplikowanymi, mógłbym wręcz powiedzieć, że – w sumie kiepskimi (może poza Black Hawk Down, który akurat mi się podobał). Nie mam więc absolutnie pojęcia co te kolejne części mają w sobie takiego, że gracze do nich zasiadają, a każda następna odsłona znajduje wprawdzie coraz mniejsze grono nabywców, ale jednak znajduje i musi być to dla Novalogic interes korzystny, skoro do tej pory nie zaprzestała przygody z serią. Tym razem jestem jednak już przekonany, że ich najnowsze dziecko nie trafi na zbyt wiele domowych półek, bo poziom Delta Force: Xtreme 2, nawet jak na tę nielubianą przeze mnie serię – zdaje się być wręcz porażająco niski, a sama rozgrywka po prostu denna.
Ledwo co odpaliłem nowy twór Novalogic, a już zostałem przygnieciony nieeleganckim i brzydko wyglądającym menu. Ale „dobra” – pomyślałem. Chrzanić menu! Zdałem też sobie szybko sprawę, że z moich głośników nie dobiega żaden dźwięk, ale jak się okazało, nie było to winą gry – w przypływie demencji starczej, zapomniałem… o ich włączeniu. Było by jednak dla mnie zdecydowanie zdrowiej, gdybym sobie prędko o tym nie przypominał i egzystował ze świadomością, że to po prostu twórcy Xtreme 2 zapomnieli o wgraniu jakiejś melodii. Odpalenie głośników okazało się niemiłosiernie brzemienne w skutkach. Wyjątkowo drażniąca muzyka której musiałem stawić czoło, do teraz pobrzmiewa mi w uszach i nie daje spokojnie zasnąć. Mam nadzieję, że kilka wieczornych seansów w towarzystwie Sepultury zabije ten okropny posmak ścieżki dźwiękowej nowego Delta Force, a mój słuch ponownie odzyska dawną kondycje. Trzymajcie kciuki, albo zacznijcie składkę na leczenie. Tak profilaktycznie…
Biorąc się jednak w garść, przyciszam wszelkie niemiłe dźwięki i staram się zabrać za bardziej właściwą rozgrywkę. Kampania dla pojedynczego gracza została podzielona na dwie części, „aż” po 5 misji każda, więc odpalam sobie jedną z nich, wybraną całkowicie losowo. Tuż przed jej rozpoczęciem widzę możliwość doboru ekwipunku, co nawet pozytywnie mnie zaskakuje. Sporo różnych karabinów maszynowych, snajperek, strzelby… Można też dobrać sobie odpowiednio do potrzeb ładunki wybuchowe, czy również wyrzutnie rakiet. Jedyną niedogodnością był dla mnie brak jakichkolwiek specyfikacji tegoż sprzętu, a ja nie będąc znawcą broni palnej niestety nie wiedziałem, po ile te giwerki mają sztuk naboi w magazynkach, jaką dysponują szybkostrzelnością, siłą ognia… Po raz kolejny więc, zawierzając wszystko losowi i szczęściu, wybrałem jakiś dobrze prezentujący się wizualnie karabin i w końcu zacząłem te z dawna wyczekiwaną, właściwą zabawę.
Mija kilka sekund, szok przeżywają tym razem nie uszy, a oczy. Xtreme 2 zdaje się wyglądać niewiele lepiej od swojego poprzednika wydanego w roku 2005, który zresztą już wtedy prezentował poziom co najwyżej średni. Wszystko kanciaste, tekstury – po prostu brzydkie, animacja, poza paroma wyjątkami – bardzo kiepska. Ale już nie ukrywam – niczego innego się nie spodziewałem, więc przynajmniej nie odczułem gorszącego zaskoczenia. Więc po zorientowaniu się jak to wszystko wygląda, przeszedłem w końcu do bitewnych zmagań. Mój żołnierz, którym sterowałem z widoku pierwszej osoby, okazał się nawet mobilnym facetem. Potrafił się wychylać zza ściany, kucać, czołgać się, skakać… Trochę szkoda, że nie potrafił biegać sprintem – na pewno by się to przydało. Zauważyłem też, że wraz ze mną biegają inni wojownicy z Oddziału Delta, jednak po bacznym przeszukaniu klawiatury nie znalazłem jakichkolwiek opcji, które umożliwiłyby wydanie im najprostszego rozkazu. Patrząc więc na mapę i podążając drogą przezeń wyznaczoną, mijałem trochę smętnego i nudnego krajobrazu, trochę postrzelałem do przeciwników z dzierżonego przeze mnie karabinu (nie byli zbyt wymagającymi oponentami), podłożyłem bomby pod jakieś wozy i… nagle się okazało, że to koniec pierwszej misji. Jak się miało później okazać, poziom trudności większości kolejnych zadań nie był dużo wyższy, a i czas konieczny na ich ukończenie zdawał się niewiele wydłużać, tak więc szybko oszacowałem, że kilka godzin to aż nadto na ukończenie zabawy. Przechodząc kolejne etapy nieszczególnie zaskakiwała mnie ich różnorodność zadaniowa: zawsze mamy to albo coś wysadzić, albo powybijać wszystkich bandytów (czasem idzie w setkach!). I nawet nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że rozgrywka jest po prostu pieruńsko nudna, denna i jednym słowem – beznadziejna. Delta Force Xtreme 2 zanudza dosłownie po paru minutach i musiałem włożyć sporo siły i energii, żeby zmusić się do przejścia wszystkich misji!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler