Co ważne, to rozgrywka poprowadzona w sposób przemyślany i zróżnicowany. Twórcy umiejętnie żonglują misjami – raz musimy coś wykraść, za chwilę kogoś śledzić, innym razem zamordować, a kilka kroków dalej rozwiązać nieskomplikowaną, ale przyjemną zagadkę logiczną. Bardzo sporadycznie zmierzymy się nawet z bossem. Nie sposób więc o monotonię.
Studio Cyanide postarało się też, jeżeli chodzi o projekty lokacji. Wspominałem już, że są one wielopoziomowe i rozbudowane, a do danego miejsca możemy z reguły dostać się kilkoma ścieżkami. Zaczynamy od mrocznego portowego miasteczka, by z czasem trafić na pokład latających pośród chmur statków powietrznych oraz do położonego w górach elfiego miasta. Jest nieźle, choć w trakcie kilku zleceń zdarza nam się wracać do wcześniej oglądanych miejscówek, widzianych z nieco innej perspektywy – taki „backtracking” wykorzystywano już w pierwszej części i nie jest to do końca zrozumiała decyzja.
Styx: Shards of Darkness śmiga na silniku Unreal Engine 4, przez co wygląda całkiem w porządku, choć ewidentnie widać, że twórcy nie mogli pochwalić się niewyczerpalnym budżetem. Tekstury miejscami potrafią prezentować jakość bardziej pasującą do zeszłej generacji, sporo lokacji jest dość biedna, jeżeli chodzi o ich szczegółowość, a sztuczna inteligencja wrogów na pewno nie jest czymś, co warto brać za wzór. Sporadycznie zdarzają się też rozmaite bugi oraz glitche, ale udostępniony w dniu premiery patch zdaje się eliminować całkiem sporą ich część. Co mnie najbardziej kuło po oczach, to momenty, gdy Styx łapał się krawędzi – goblińskie łapska mogą chwycić się jedynie konkretnych punktów na mapie. Nie ma tu takiej płynności jak chociażby w serii Assassin’s Creed, co przy sporej ilości wspinania i skakania potrafi przeszkadzać.
W finalnym rozrachunku Styx: Shards of Darkness okazuje się udaną grą, niewyróżniającą się szczególnie z tłumu, ale solidną. Interesującą pozycją dla fanów skradanek. Tego typu produkcji nie ma na rynku zbyt wiele, a perełki w postaci cyklu Dishonored i kolejnych odsłon Metal Gear, prezentujących najwyższą półkę, zdarzają się niezbyt często. Grając w Styksa ma się świadomość, że to nie tytuł tak dużego kalibru, ale skoro można się tu dobrze bawić, to czemu nie dać goblinowi zielonego światła?
Dobra |
Grafika: Grafika jest przyzwoita. Produkcja nie ma się czego wstydzić, ale nie daje też powodów by popadać w zachwyty. |
Świetny |
Dźwięk: Świetny voice-acting Styksa i bardzo dobrze budujący napięcie soundtrack. |
Dobra |
Grywalność: Fani skradanek poczują się jak w domu. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Shards of Darkness odgrzewa wiele elementów z poprzedniej części, ale dodaje też nieco od siebie. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Interakcja z otoczeniem występuje, ale takie elementy jak wspinanie się nie są tak płynne, jak byśmy tego chcieli. |
Słowo na koniec: Styx: Shards of Darkness to dobra gra, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. To taki czwórkowy uczeń - nie wyróżniający się przesadnie z tłumu, ale też taki, którego nie bardzo jest za co ganić. Jeżeli podobał Wam się pierwowzór, to przy kontynuacji będziecie bawić się jeszcze lepiej. Jeżeli zaś nie graliście, a ze skradankami jesteście "na ty", spróbujcie. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler