Odnoszę nieodparte wrażenie, że to właśnie ciche przechodzenie gry jest tym polecanym przez dewelopera. Łatwo zginąć podczas wymiany ognia, a na dodatek usprawniony system korzystania z osłon pozwala wskazać Jensenowi barierkę, do której ma przemknąć. Takiego rozwiązania brakowało w poprzedniej odsłonie cyklu. Przeciwnicy nie są idiotami, co jest dla nich najlepszym komplementem. Dzielnie patrolują lokacje i podnoszą alarm, w razie zagrożenia. Sporym utrudnieniem są także kamery, drony oraz reszta mechanicznego ustrojstwa. Na samym początku misji warto włamać się do biura ochrony, shackować komputer i zabezpieczenia. Jeżeli opanujecie wyższy poziom hakerstwa będziecie mogli na przykład skierować wieżyczki wrogów przeciwko im samym.
Przemodelowaniu ulegli bossowie. W większości przypadków przestali być koksami napakowanymi implantami. Są teraz postaciami ważnymi dla wątku fabularnego, na przykład głowami jakichś organizacji. Nie musimy podejmować z nimi walki, możemy podejść ich w rozmowie, wybierając odpowiednie linie dialogowe. Szefowie mają naprawdę świetnie rozpisane kwestie i każdy z nich jest kompletnie innym typem człowieka. Ponownie, nie będę zdradzał szczegółów, bo mentalne rozpracowywanie bossów na własną rękę sprawia kupę frajdy.
Hackowanie wciąż polega na przejmowaniu węzłów; zmian na próżno szukać też w systemie rozwoju postaci. Punkty doświadczenia przekładają się na moduły Praxis, za które ulepszamy wszczepy. Kompletnie nowym rozwiązaniem jest za to system budowania przedmiotów, który raczej powinniśmy nazwać drobniutkim systemikiem. Eksplorując lokacje natrafiamy na części do tworzenia przedmiotów. Okablowania, procesory? A skądże znowu! Elementy do craftingu są po prostu pojedynczym gratem w inwentarzu, nazywającym się "części do budowania przedmiotów". Po uzbieraniu ich odpowiedniej ilości możemy skonstruować pomocny item, na przykład baterię ładującą naszą energię, wykorzystywaną przy użytkowaniu wszczepów. Osobiście nie bawiłem się craftingiem, ale podejrzewam, że może być zbawienny, jeśli niewłaściwie przygotujecie się do misji.
Oprócz opowieści Jensena, w grze znajdziecie drugi tryb gry dla pojedynczego gracza, mianowicie Breach. Wcielamy się w nim w rolę hakera, który, dzięki wirtualnej rzeczywistości, może wchodzić do pilnie strzeżonych serwerów jednej z największych korporacji na świecie. Jego, a zatem naszym, zadaniem jest przejmowanie specjalnych wieży danych, a następnie opuszczanie odrealnionych miejsc przed upływem określonego czasu. Drogi do celu bywają pokręcone i wypełnione przeciwnikami w postaci sztucznej inteligencji broniącej dostępu do danych. Całość utrzymana jest w arcadowej otoczce ze stale rosnącym stopniem trudności na kolejnych poziomach. Korzystamy z implantów oraz broni, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. Z wielkim szacunkiem dla producentów, którzy chcieli zaskoczyć nowym formatem, ten format zabawy jakoś mnie nie przekonuje. I ciężko jest mi nawet powiedzieć dlaczego, po prostu nie trafił w moje gusta. Z całą pewnością jednak miłośnicy gier niezależnych spędzą w nim kilka ładnych godzin.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler