Studio Traveller's Tale produkuje gry z serii LEGO bardziej masowo, niż Activision wydaje kolejne odsłony cyklu Call of Duty, ale mimo tego gracze wciąż chętnie sięgają po następne gry od brytyjskiego dewelopera. Opatrzone logiem duńskiego producenta klocków produkcje są lepsze lub gorsze, a ja może nie jestem wybitnie dobrą osobą do recenzowania najnowszego wytworu z serii, bo to pierwsza gra z cyklu, z jaką mam do czynienia, ale zapewne wśród Was również znajdą się osoby będące w podobnej sytuacji. Jak zatem wypada LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy?
Fabularnie mamy do czynienia z nieco alternatywną wersją wydarzeń, jakie znamy z kinowej sali. Znaczy "alternatywna" to może za dużo powiedziane, bo większa część gry poprowadzona jest w oparciu o główny scenariusz filmu J.J. Abramsa, ale same wydarzenia nie są żywcem, scena po scenie, przekopiowane z oryginału. Każdy, kto oglądał Przebudzenie Mocy, poczuje się tu jednak jak w domu i w zasadzie nic nie będzie w stanie go zaskoczyć, pomijając scenki zawierające typowy dla gier LEGO humor sytuacyjny. W każdym razie, nawet jeżeli byliście w kinie, a później obejrzeliście najnowsze Gwiezdne Wojny jeszcze 156 razy, to gwarantuję Wam, że wydarzenia na ekranie monitora i tak będziecie śledzić z niemałą przyjemnością, a wiedza na temat tego, jak zwieńczy się dany etap, zupełnie nie psuje zabawy.
Wszystko to za sprawą masy humoru, jaką zewsząd atakuje nas Traveller's Tale. No bo gdzie indziej w sadze Darth Vader zbija piątkę ze swoim synem, świętując pokonanie Palpatine'a? Skąd się tam wzięli? Ano twórcy przyszykowali garść smaczków dla fanów serii - to właśnie słynna Bitwa o Endor z Powrotu Jedi rozpoczyna naszą przygodę z grą. Jest jeszcze kilka etapów, które z Przebudzeniem Mocy nie mają wiele wspólnego, ale trzeba je najpierw odblokować, co czynimy poprzez wymaksowanie kolejnych poziomów z kampanii. Wracając do humorystycznych akcentów, LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy co rusz zmuszało moją facjatę do przybierania kształtu banana. Postaci takie jak Rey, Finn czy niezdarny Kylo Ren w wersji klockowej są zrealizowane i zagrane prześwietnie, ale mimo wszystko najlepszy jest tu humor typowo sytuacyjny, taki jak zacinający się i odmawiający współpracy miecz mocno przerysowanego Rena czy liczne pocieszne scenki związane z BB-8. Co prawda gra nie doprowadzi Was do turlania się po podłodze z "beki" co kilka chwil, bo znaczna część zabawy to jednak mocno platformówkowa akcja, ale większość scenek przerywnikowych to majstersztyk w wykonaniu scenarzystów.
Rozgrywka jest typowa dla gier LEGO. Co prawda wspominałem, że w żadną wcześniej nie grałem, ale szybkie rzucenie okiem na gameplaye z poprzednich wytworów Traveller's Tale pozwala mi śmiało wyciągnąć takie wnioski. Przechodzenie kolejnych plansz polega więc na tłuczeniu innych klockowych ludków, rozwalaniu wszystkiego co zbudowane z wirtualnych duńskich klocków, budowaniu nowych konstrukcji, wypełnianiu dostępnych tu i ówdzie mini-gierek. Kolejność zupełnie dowolna. Nie brakuje jednak też strzelania z blasterów, chowania się za odsłonami niczym w Gearsach, tudzież kombinowania, co tu musimy zrobić, by popchnąć wydarzenia do przodu. Bywają bowiem momenty, gdy musiałem się mocno zastanowić, jaki jest kolejny krok dla danego etapu. Nie wszystko jest aż tak jasne i nie wiem czy wynika to z faktu, że nie grałem w poprzednie gry LEGO, czy też po prostu niektóre aktywności są niezbyt intuicyjnie oznakowane. Niby postacie coś tam podpowiadają, ale czasami nieco frustrowałem się, nie wiedząc "co dalej". A pamiętajmy, że to gra mimo wszystko skierowana raczej do dzieciaków, które często nie słyną z cierpliwości.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler