W kwestii licencji dodano Azjatycką Ligę Mistrzów (łał), i to chyba na tyle, jeżeli chodzi o większe nowości. Pro Evo nadal trzyma w swojej garści Ligę Mistrzów i rozgrywki Ligii Europejskiej, w efekcie czego możemy nawet zagrać rodzimą Legią Warszawa. Z drugiej strony, przyjemność z zabawy znacznie spada, gdy zamiast spotkania z Chelsea wysłuchuje na murawie hymnu Champions League w towarzystwie chłopaków z London FC. Nie powala też liczba stadionów – tych jest zaledwie 18. A jakby tego było mało, Konami umieściło ten sam obiekt, czyli San Siro, pod dwiema różnymi nazwami (druga to popularne Giuseppe Meazza), co tylko sztucznie podbija wspomnianą liczbę.
Na pochwały zasługuje natomiast oprawa meczowa, choć głównie w kwestiach dźwiękowych. Podczas kolejnych meczy, rozgrywanych różnymi klubami, słyszałem wiele charakterystycznych przyśpiewek i cieszyła mnie widownia, entuzjastycznie reagująca na boiskowe wydarzenia. Widowisko potrafią zepsuć niesprawiedliwi sędziowie, wlepiający graczowi żółte kartki za byle szturchnięcie, a jednocześnie nieregulujący agresywnych zapędów drużyny sterowanej przez SI. Wierzcie mi lub nie, ale na dłuższą metę bywa to strasznie frustrujące.
Wprowadzenie Fox Engine w znacznym stopniu wpłynęło na animacje zawodników, zdecydowanie zasługujące na pochwały, ale w jakościowej parze nie idzie z nimi oprawa wizualna. Stadiony, choć dość szczegółowe, nie zachwycają jakością tekstur, a twarze piłkarzy pozostawiają wiele do życzenia. Tylko najpopularniejszych kopaczy odwzorowano z dbałością o detale, a cała reszta, zasilająca nawet największe i licencjonowane w grze zespoły, to mocno odstające od rzeczywistości fantazje grafików. Fatalne, ohydne i mało intuicyjne są ponadto menusy, rodem z budżetowej gry, zajmującej półkę w pobliskim kiosku, a przygrywające podczas eksploracji trzy kawałki muzyczne na krzyż daleko odchodzą od standardów, jakimi częstuje nas konkurencja. A jako że chcąc nie chcąc w menu spędzimy sporo czasu, nie sposób się nie przyczepić do jego fatalnego wykonania.
Podczas rozgrywki w Pro Evolution Soccer 2014 praktycznie cały czas czułem się, jakbym obcował z testową wersją gry, która na sklepowych półkach wyląduje przynajmniej za kilka miesięcy, dzięki czemu studio otrzyma czas niezbędny na doszlifowanie tytułu. Niestety w dniu premiery otrzymaliśmy produkt wydany zwyczajnie za szybko, będący co najwyżej pokazówką bądź co bądź dużych możliwości Fox Engine. Czy to kwestia braku czasu, czy funduszy, a może i nawet umiejętności – nie mi to oceniać. Fakty są takie, że na ten moment dostaliśmy tylko solidny fundament, na którym budowniczy z Konami nie zdołali w wyznaczonym czasie postawić efektownej kondygnacji. Fanom serii pozostaje trzymać kciuku, aby przyszłoroczna edycja, która najpewniej od jakiegoś czasu powstaje i celuje w platformy nextgenowe, zaoferowała znacznie więcej, niż tylko pokaz możliwości nowego silnika.
Dobra |
Grafika: Tylko najpopularniejszych piłkarzy odwzorowano z dbałością o szczegóły, tekstury stadionów nie powalają, a menu jest po prostu paskudne. |
Dobry |
Dźwięk: Słaby i mało urozmaicony soundtrack. Sytuację ratuje niezła oprawa meczowa. |
Dobra |
Grywalność: Nowy silnik daje radę i sprawia, że tegoroczne Pro Evo jest jak najbardziej grywalne, choć przez całą rozgrywkę towarzyszyło mi wrażenie obcowania z produktem pod wieloma względami wybrakowanym. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Fox Engine to w zasadzie jedyna poważna i warta uwagi nowość. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Sterowanie nie jest tak intuicyjne jak w FIFIE i wymaga wielu godzin praktyki. Z drugiej strony, po jego opanowaniu możemy budować bardzo efektowne i kreatywne akcje. |
Słowo na koniec: Pro Evolution Soccer 2014 na PC warto kupić, ale dopiero w momencie przeceny i przy założeniu, że zainstalujemy szereg fanowskich łatek, które niewątpliwie poprawią wiele niedoróbek, pominiętych przez Konami. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler