Początek przygody stoi pod znakiem Wioski Elsword oraz zalesionych terenów. Wykonując następujące po sobie epickie questy (główne) popychamy fabułę do przodu i jednocześnie zmuszamy się do przenoszenia w coraz odleglejsze lokacje. Te nie są wykonane prostą metodą kalki, ale dokładnie i z pietyzmem. Graficznie wyglądają, jak wyglądają, lecz pod względem stylistyki nie mam prawa im nic zarzucić. Poszczególne segmenty to istna karuzela barw i teł – od wspomnianych, zalesionych „przedmieść”, po ciemne i rdzawo zabarwione kopalnie, kończąc na marmurowo-szarych zamczyskach. To nie cały przekrój ciekawych miejsc, wszak tytuł oferuje zabawę na długie godziny.
Jak przystało na Massive Multiplayer Online, w Elsword spotykamy również walki pomiędzy graczami tzw. PVP. Areny do potyczek tego typu nie grzeszą jednak różnorodnością – pomimo względnego uczucia, iż faktycznie jest to coś innego, w dużej mierze są dosyć nieciekawe i schematyczne. O ile można użyć takiego słowa w kontekście chodzenia w prawo i losowego walenia w klawisze. Nie zmienia to faktu, że PVP – pomimo solidnego wykonania – odstaje od podstawowego trybu zdecydowanie przez słabe etapy. Gameplayowo, to ciągle ta sama rozgrywka z combosami i innymi sztuczkami.
Grając w Elsword odniosłem wrażenie, iż twórcy niespecjalnie wiedzieli, w którą stronę chcą podążać. Z jednej strony, mamy próby stworzenia czegoś na wzór zachodnich gier. Z drugiej mangowo-japońska otoczka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że KOG kompletnie rozjechały się pomysły, czego efektem jest ani stricte amerykańskie dzieło, ani stricte japońskie – jest trochę tego i tego. Wiadomo, że nie psuje to istotnie zabawy, ale myślę, że klarowna wizja pozwoliłaby wypracować dzieło ciekawsze i bardziej porywające.
Jeśli chodzi o oprawę od strony stricte technicznej, to jest średnio. Ciągłą batalie toczą przeciętne tekstury i dobre animacje, ogromne pokłady cukierkowości i ciekawie zrealizowane lokacje, kiepski dubbing i całkiem przyjemna muzyka. Gdyby produkt został nieco bardziej dopracowany, a deweloper zmniejszył odrobinę liczbę kolorów na ekranie, grałoby się lepiej.
Podsumowując, dzieło KOG Studios to w sumie dość klasyczny side-scroller, wyposażony w ciekawy system kombosów oraz elementy gier MMO. Ze względu na to, że produkcja jest darmowa sprawdzić warto, tym bardziej, że ze znajomymi gra się bardzo przyjemnie, pamiętajcie jednak, że musicie stanąć oko w oko z cukierkową stylistyką i kiepskim dubbingiem. Jeśli przetrwacie pierwszy szok, później będzie coraz lepiej - przynajmniej podczas niedługich sesji, z doskoku.
Przeciętna |
Grafika: Silnik graficzny nie powala. Choć np. animacje postaci są całkiem w porządku. |
Przeciętny |
Dźwięk: Muzyka jest przyjemna, gorzej natomiast z polskim dubbingiem - ja osobiście nie mogłem go słuchać. |
Dobra |
Grywalność: Można zagrać samemu (nie polecam), albo ze znajomymi - wówczas czas leci zdecydowanie szybciej. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Może i byłby ciekawy, gdyby nie te moralizatorskie gadki, denne dialogi i teksty pisane przez 13-latka. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Czasem rozwalimy jakąś skrzynkę i tyle. |
Słowo na koniec: Wyszło przeciętnie. Rozgrywka potrafi sprawić frajdę, ale trochę została przyćmiona przez infantylną fabułę, kiepski dubbing oraz średniej jakości oprawę wizualną. Mogło być zdecydowanie lepiej, wszak system walki daję radę. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler