Materdea @ 20.11.2012, 23:04
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨💻
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Scena tzw. „Indyków”, czyli gier niezależnych, to doskonałe pole do popisu dla utalentowanych ludzi, którzy chcą i mogą stworzyć rewelacyjne gry naprawdę małym kosztem.
Scena tzw. „Indyków”, czyli gier niezależnych, to doskonałe pole do popisu dla utalentowanych ludzi, którzy chcą i mogą stworzyć rewelacyjne gry naprawdę małym kosztem. Dzięki niej swoją drugą młodość przeżywają przygodówki i platformówki, niegdyś święcące tryumfy, teraz lekko zapomniane. Na szczęście z pomocą przyszła dystrybucja cyfrowa i rewolucja z nią związana! Dzięki niej światło dzienne mógł zobaczyć tytuł taki, jak Edna & Harvey: Harvey's New Eyes – jedna z przygodówek, co to dają trochę do myślenia, nie przegrzewając zarazem naszych neuronowych połączeń.
Pierwsze skrzypce gra para dziewcząt, która przytłumiona otaczającą je rzeczywistością, postanawia coś zmienić w swoim życiu – Lili oraz Edna. Niestety, dane nam jest prowadzenie tylko pierwszej postaci (a chciałbym, aby kierować można było obiema dziewojami, bo produkcja zasługuje na liczne rozgałęzienia i inne temu podobne tricki). Dziecinka uczęszcza do szkoły przyklasztornej, gdzie surową ręką rządzi siostra Ignatz. Okropny charakter i brak obycia z młodzieżą sprawia, że wszyscy dookoła nie przepadają za opiekunką, bojąc się jej, lub przedstawiając bardziej buntowniczą postawę, choć i tak koniec końców dostaje im się porządna bura.
Pewnego dnia, krzykliwa i nietolerująca jakichkolwiek zabaw - oprócz katorżniczej pracy - kobita, postanawia sprowadzić do ośrodka doktora Marcela – człowieka specjalizującego się w „trudnych przypadkach”, jakim terminem byli określani wychowankowie. Przyjaciółka Lili śmiertelnie obawia się tego pana, a naszym zadaniem jest pomoc, by ów jegomość nie dowiedział się, że kiedykolwiek była tu taka postać. W późniejszym etapie następuje kilka całkiem udanych zawirowań fabularnych (jak na grę przygodową), przez co rozgrywka staje się zdecydowanie bardziej dynamiczna i żywiołowa, co należy dopisać do rubryki z plusami.
Niestety, na przeszkodzie ku wolności z okrutnych łapsk niewolniczej „formy rozrywki” staje nielubiany naukowiec. Odnajduje bohaterkę i poddaje ją swojej nowatorskiej metodzie leczenia, która opiera się na hipnozie. Jednak by delikwenta wprowadzić w specjalny rodzaj transu konieczny jest pluszowy królik (a imię jego Harvey), posiadający jakieś nadnaturalne moce, dzięki którym po wypowiedzeniu słowa „woooogie” opętuje pacjenta, sprawiając, że robi to, o co go poprosimy. W efekcie, na bohaterkę nałożone zostają bardzo restrykcyjne zakazy – m.in. wzbronienie zabawy ogniem, ostrymi narzędziami, czy odwiedzanie niebezpiecznych miejsc. Dyrektywy te są punktem odniesienia dla całej rozgrywki – przez ok. 13 godzin walczymy w podświadomości z właśnie tymi ograniczeniami, by w finale… itd. itp.. Zdradzać historii Wam nie chcę, ponieważ została bardzo dobrze poprowadzona, zawiera kilka ciekawych momentów i generalnie nie przytłacza ilością contentu rzucanego na twarz gracza. Idealnie został wyważony czas potrzebny na ukończenie tytułu i zawartość, aby konsument w połowie nie pogubił się, co gdzie jest, ani kto kim.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler