Gray Matter jest klasyczną przygodówką point and click, lecz dla wszystkich niezaznajomionych z tym typem gier twórcy przygotowali krótki samouczek, który wyjaśnia wszelkie mechanizmy rozgrywki. Grę w całości obsługuje się za pomocą myszy. Na górze ekranu znajduje się nasz ekwipunek, a w nim dziennik, gdzie widnieją transkrypcje wszystkich przeprowadzonych dialogów. Ułatwia to śledzenie fabuły, zwłaszcza po dłuższej przerwie. Prowadzenie rozmów skojarzyło mi się nieco z Mass Effect 2. Tutaj też mamy kółko dialogowe, z którego wybieramy interesujący nas temat. Konwersacje są bardzo dobrze rozpisane, bohaterowie nie klepią jakiś napuszonych zdań, ale mówią i zachowują się zgodnie ze swoim charakterem. Duży plus.
Zagadki polegają głównie na odpowiednim używaniu zebranych przedmiotów. Są one logiczne i mimo pozornego nieskomplikowania, daleko im od banału. Gray Matter nie jest grą trudną, lecz również nie przejdzie się jej z palcem w nosie, oglądając jednocześnie „Taniec z gwiazdami”. Można się czasem zaciąć, choć zwykle wystarcza jedynie chwila pomyślunku, by zakończyć zadanie sukcesem.
Bardzo dobrym pomysłem było wprowadzenie do gry paska postępu. Każdy z ośmiu rozdziałów w grze dzieli się na kilka podrozdziałów, które musimy ukończyć, by przejść dalej. Po wciśnięciu klawisza „P” ukazuje się nam tabelka obrazująca w ilu procentach ukończyliśmy dane zadanie. Dzięki temu wiemy na jakim zagadnieniu powinniśmy skoncentrować wysiłki. W zorientowaniu się w sytuacji pomaga również mapa. Jeśli nazwa danej lokacji wypisana jest złotymi literami, znaczy to, że są w niej jeszcze do ukończenia zadania powiązane z fabułą. Kolor srebrny sygnalizuje obecność zadań bonusowych, które nie wpływają na sam rozwój scenariusza. Szary napis oznacza, że pójście do tej lokacji będzie zwykłą stratą czasu. W przypadku zacięcia się na którejś z plansz pomóc może spacja, której naciśnięcie ujawnia wszystkie miejsca interakcji. A przynajmniej teoretycznie miałoby to być pomocne, gdyż w praktyce napisy wyświetlają się albo jeden na drugim, albo w jakimś dziwnym trybie zmianowym, albo wcale. Bywa to mylące i nieraz możemy zaciąć się właśnie przez system pomocy.
Jak przystało na zawodową iluzjonistkę, Samantha ma w zanadrzu kilka ciekawych sztuczek magicznych. Kiedy kursor zmieni się w cylinder, oznacza to, że czas na szczyptę magii. Z dostępnego podręcznika trików wybieramy jeden, który najlepiej pasuje do sytuacji. Czasem trzeba wcześniej się przygotować, na przykład zdobyć odpowiedni przedmiot. Kiedy wszystko jest już gotowe, pojawia się specjalne okno, w którym widzimy ile etapów ma dana sztuczka. Postępujemy zgodnie ze wskazaniami podręcznika i odtwarzamy daną sekwencję ruchów: chowamy klucze do rękawa, odwracamy uwagę widza, zamieniamy kopię dokumentu z oryginałem albo też oszukujemy w karty. Do wyboru, do koloru. Jeśli popełnimy błąd, gra cofa nas do ostatniego prawidłowego kroku, dzięki czemu możemy próbować aż do skutku. Prawidłowo wykonana sekwencja nagradzana jest scenką. Te magiczne triki to bardzo ciekawy i oryginalny dodatek do gry. No i można przy okazji czegoś się nauczyć i potem zaimponować znajomym.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler