Należy jeszcze wziąć pod uwagę, że każda eksplozja w widoczny i odczuwalny sposób niszczy kawałek podłoża, co również można wykorzystać w przyszłych zmaganiach. Samobójstwem byłoby także zlekceważyć istnienie wody na planszy. W serii Worms jest to wyjątkowo niebezpieczny żywioł, bowiem każdy, mający z nią kontakt robal, natychmiastowo powinien pożegnać się ze swoją egzystencją. Można więc użyć jej jako broni i siłą odrzutu (towarzyszącą przy wybuchach) posyłać adwersarzy na dno morza. Warto też zwrócić uwagę na rozlokowane na mapce miny przeciwpiechotne, tudzież na spadające „z nieba” skrzynki z lepszym wyposażeniem. Jak widać, tak do końca prosto na pewno nie będzie!
Team 17 przygotowało dla graczy kilka trybów rozgrywki. Chyba najciekawsza w tym wszystkim jest kampania składająca się z 35 misji (30 podstawowych i 5 dodatkowych). Oczywiście główną atrakcją będą tu pojedynki między naszą drużyną a teamem (lub teamami) wrogich robali. Postarano się o maksymalne zróżnicowanie takich starć, dzięki czemu, o ile rozgromienie adwersarzy w pierwszych zadaniach okaże się dziecinnie proste, to z kolejnymi rundami znajdziemy się w coraz mniej komfortowych sytuacjach i będziemy zmuszeni sporo się napocić, by skutecznie stawić czoła przeciwnikom. Wdrożono tu jednak jeszcze kilka zadań innego rodzaju, o których warto wspomnieć (swoją drogą - w mojej opinii będących najciekawszym i najbardziej nowatorskim elementem w grze). Mowa tu o swojego rodzaju… puzzlach. Wprawdzie brzmi to dość enigmatycznie, ale już wyjaśniam o co w tym wszystkim chodzi. Reguły są dziecinnie proste – działając na typowej dla gry arenie, musimy w jakiś wymyślny sposób wykonać czynność narzuconą nam przez twórców. Rzecz jasna – nie jest wcale to takie proste, albowiem, jak się okaże, naszego robaka programiści zawsze w jakiś sposób ograniczyli. Ma np. ściśle określony, wąski zestaw sprzętu, tudzież wyłączoną zdolność poruszania się. Z kolei wspomniane „czynności”, to nic innego jak np. przymus ubicia innego robala w jakiś „intelektualny” sposób, czy też zwykłe przedostanie się z miejsca na miejsce za pomocą różnorakich urządzeń. Przyznam, że spodobał mi się ten element produkcji i chyba najmocniej przykuł moją uwagę. Team’owi 17 należy się jednak solidny kopniak w tyłek, bowiem mając naprawdę świetny pomysł, potraktowali go strasznie po macoszemu i „bezwartościowo”. Studio prawie w ogóle nie postarało się o wymyślenie szerszej gamy takich „puzzli” i nie włożyło większego wysiłku w poziom skomplikowania tych „łamigłówek”. Mam nadzieję, że w przyszłej odsłonie Wormsów zostanie to nadrobione, a ja będę miał okazję realnie pobawić się w taki sposób!
Pozostałe tryby robią już bardziej za „wypełniacze miejsca”, niż za coś, co realnie mogłoby graczy zainteresować. Mamy tu swojego rodzaj „survival”, w którym pokierujemy jednym robalem stawiającym czoła ciągle pojawiającym się adwersarzom. Nic szczególnego. Kolejnym jest „strefa wojny”, będąca w zasadzie zestawem dość zwyczajnych, coraz to trudniejszych starć pomiędzy Wormsami. Gdy z kolei i to nie spełni Waszych oczekiwań, możecie sami w dość dużym zakresie dostosować rozgrywkę do swoich potrzeb lub po prostu zdać się na szczęśliwy traf i rozegrać zupełnie losową „bitkę”. Sporo tego, ale chyba tylko opcja pozwalająca na własne kreowanie „meczu” jest w tym wszystkim jako-tako ciekawa. Zresztą – chyba była taka jeszcze za kadencji Worms 2 i jej dwuwymiarowych następców, więc nic dziwnego. Cała reszta, to trochę upchane na siłę, nijak nie przykuwające uwagi, „zaśmiecacze”.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler